Siedzę oparta o zimną ścianę i przyglądam się reszcie. W bladoniebieskim odcieniu gasnącego światła wszyscy wyglądamy martwo. Czekamy już dobre kilka godzin, ale Adler powiedział, że to tylko procedura bezpieczeństwa. Dopiero kwadrans temu gęsta biel nieco opadła. Jesteśmy zamknięci w ciasnej pułapce. W bazie nie ma już osób odpowiedzialnych za systemy obronne. Nikt nie włączy wentylatorów, które szybko pozbyłyby się morderczego gazu.
-Za pół godziny upomnij się o ponowne nasmarowanie. Nie zawijaj niczym tych oparzeń.- spoglądam w kierunku Maishy, która zwraca się do poparzonej, dziwnym gazem, Ines. Ta patrzy pusto w dziewczynę i kiwa smutno głową. Jest blada i spocona. Cierpi fizycznie i psychicznie. Utrata przyjaciela boli. Mai uśmiecha się ciepło do dziewczyny i odchodzi w stronę Len, która wygląda, jakby zaraz miała zwymiotować.
-Wszystko dobrze?- pyta dosiadający się do mnie Colton.
-Jak najbardziej.- mówię wtulając się w jego ciepły tors. Ręką sunę po twardej klatce piersiowej. Czuje się bezpiecznie. Wiem, że teraz nic mi nie grozi.- Widzę, że ci się nie udało.
-Nie odzywa się. Nie patrzy na mnie. To jeszcze nie ten czas. Nie będę go maltretował.- mówi smutno Cole patrząc na siedzącego w kącie Alexa. Chłopak jest odwrócony do nas tyłem. Widzę tylko jego blond czuprynę spowitą siną barwą. Nad nim wisi Nickolas, który usilnie stara się z nim nawiązać jakikolwiek kontakt. Bezskutecznie. Alex patrzy sucho w ścianę. Nie wiem, jak wygląda jego twarz. W oczach Nicka widzę, że nasz drugi generał mocno przeżywa śmierć Roba i Iss. Zapatruje się i zostaje przyłapana na tym. Nick podnosi głowę w górę i powoduje, że nasze spojrzenia spotykają się. Odwracam się błyskawicznie, jakby kopnięta przez prąd. Impuls.
-Powiedz mi kiedy się tu znaleźliśmy. Jak do tego doszło.- mówi bez większych emocji Cole przypominając mi wszystko, co do tej pory przeżyliśmy. Ben, Aspen, muty, poszukiwania Mai, poszukiwania Podziemia, Logan, Anya, klony. I to wszystko teraz jest takie... dalekie, obce, jakby nie miało tak naprawdę miejsca, albo jakby wydarzyło się bardzo dawno temu.
-Nie wiem.- odpowiadam beznamiętnym głosem.
- Jak pomyślę o tych wszystkich, którzy już nie żyją...- na te słowa mój wzrok obiega twarze obecnych w pokoju. Smutne. Śpiące. Przerażone. Niepewne. Kto z nich nie dożyje jutra? Zastanawiam się po raz kolejny. Znów odlatuje myślami.
-Nie myśl o tym skarbie.
-Skarbie?- odsuwam się od chłopaka i spoglądam w jego czekoladowe oczy. Czuje jak w moim sercu zaczyna coś drgać. Chłopak patrzy na mnie zaskoczony.
-Coś nie tak?- pyta niepewnie. Uśmiecham się do niego ciepło, chcąc uspokoić jego niepewność.
-Nie pamiętam, kiedy ostatni raz nazwałeś mnie skarbem.- brunet parska cicho i spogląda w sufit.
-Wiesz, nie miałem specjalnie czasu na czułości przez ostatnie 1,5 roku. Walczyłem o życie, a nawet o los ludzkości.
-Zabawne.- mówię i po raz pierwszy od dawna parskam śmiechem, widząc na twarzy Coltona przejęcie i pewność swojego poświęcenia. Ściąga to uwagę wielu osób. Automatycznie czuję się zawstydzona, gdy piorunujący wzrok Alexa przeszywa moje ciało. Nie powinnam się była teraz śmiać. Są jednak osoby, które uśmiechają się do mnie, ciesząc, że wreszcie jestem choć trochę pogodniejsza. Tylko Cole potrafił mnie otworzyć i wyciągnąć ze mnie wszystko. Co chciał i kiedy tylko chciał. Zapomniałam o tym. Już dawno tego nie robił. Uśmiecham się do Len i Holdena, którzy przyglądają się nam z radością wymalowaną w oczach. Oni rozumieją. Wiedzą, że ten śmiech był zasłużony. Tyle razem już przeszliśmy. Tyle małych nieistotnych rzeczy i tak wiele tych okropnie niebezpiecznych i ważnych. Uśmiech znika mi z twarzy, kiedy moje oczy przesuwają się na niego. Stoi oparty o regał z książkami i bezwstydnie się mi przypatruje. Uśmiecha się, a jego wzrok po raz kolejny mnie osacza. Nic jednak nie mówi. Poprawia swoje włosy, które teraz również świecą na niebiesko. Piorunuje go spojrzeniem i tym razem nie chce ustąpić pierwsza. Wszystko jednak wskazuje na to, że moja walka z Nickolasem jest już przesądzona.
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...