-Tędy!- krzyczy biegnący na przedzie Gregor. Jesteśmy w rozproszeniu. Staramy się poruszać cicho. Staramy się zdążyć na czas. Krzyk nie ustaje. Co chwile się ponawia. Każde jego zgaśnięcie jest dla nas stopem. Sygnałem, że nie udało się.
-Jesteśmy blisko, słyszycie?!- mówi Holden widocznie pobudzony. Wszyscy nasłuchujemy by stwierdzić, że za niewielką gęstwiną drzew przed nami znajduje się źródło dźwięku. Widzimy już niewielkie kamienne zabudowania. Wybiegam na przód. Dlaczego tak chce pomóc temu dziecku? Dlaczego mi w ogóle zależy? Przecież obecne czasy to jest norma. Ktoś jest rozszarpywany i umiera. Przetrwają najsilniejsi. Popycha mnie jedno wspomnienie, jedna myśl. Też kiedyś leżałam w samotności. Mała, bezbronna. Nie miałam szansy przeżyć. To dziecko, kimkolwiek jest, też jej nie ma. Ja swoją dostałam i dziś chce podarować ją komuś innemu. Wbiegam między budynki i biorę głęboki wdech, kiedy moim oczom ukazuje się obraz malutkiej dziewczynki siedzącej na wysokiej pali i próbujących do niej doskoczyć mutów. Moje ręce lekko gładzą zamszone ściany kamiennych budowli. Oddycham ciężko i szybko analizuje sytuację. Zastygam zdumiona. Dziecko ma maksymalnie 10 lat. Jest ubrana w stare, poszarpane łachy, które dawno wyblakły. Jej włosy są rozczochrane. Jasno brązowe z domieszkami złotych pasm. Prawie tak jak włosy Caty. Krzyczy z przerażeniem na rozszalałe potwory, które nie zdołały jeszcze doskoczyć na jej wysokość. Niewątpliwie jednak są w stanie... Jak ona się tam w ogóle dostała? Wyciągam swój pistolet i celuje. Nie waham się. Po okolicy biegnie głuchy strzał. Jestem zaskoczona jego głośnością. Dziecko spogląda na mnie zszokowanym wzrokiem. Pierwszy z nich pada martwy. Reszta z wolna odwraca się do mnie jak wilki, które dopiero dostrzegły swoją ofiarę. To są chyba wilki, a raczej ich muty. Wychudzone, łysawe, wściekłe. Mijają ciało swojego martwego towarzysza, z którego czaszki wylewa się czarna maź. Tak obojętnie... Ich szara sierść, a raczej jej resztka wyraźnie się stroszy. Wystawiają swoje kły. Biało-czerwone zębiska. Ostre jak noże. Zabójcze. Ich oczy wydają się być ślepe. Całe szare. Tęczówki są jakby za mgłą. Za gęstą mgłą. Z przerażeniem stwierdzam, że moi towarzysze wcale za mną nie stoją. Nie pobiegli moim śladem. Świetnie. Robię kilka kroków w tył i o mały włos się nie przewracam. Z pośród budynków naprzeciw i obok mnie wyłaniają się sylwetki moich przyjaciół. Moje serce zostaje lekko ukojone. Dalej jednak to JA jestem głównym celem. Towarzysze stoją w cieniach kamiennych domów, których części się pozawalały. Bestie jednak to nie muty, które znamy. To już nie one i uświadamiam sobie to, kiedy kreatury inteligentnie i błyskawicznie rozpraszają się na wszystkie strony świata. Większość strzałów, jakie zaczynam słyszeć, są strzałami niecelnymi. Trzy osobniki biegną prosto na mnie. Strzelam i trafiam. Bestia pada martwa co powoduje rozproszenie się dwóch pozostałych. Jak w pokoju z lustrami. Robią to tak.. zwinnie... symetrycznie.. Teraz muszę wybrać, którą obiorę za cel. Problem? Ta druga może do mnie doskoczyć w czasie, gdy ubije pierwszą. Są takie szybkie, zwinne. Zmieniły się.. Przerażona szybko robię krok w tył i celuje w jednego ze stworów. Niestety potykam się o gruzy pobliskiego domu i upadam boleśnie uderzając tyłkiem o ziemie. Strzeliłam. Martwe cielsko bestii dolatuje pod moje buty z otwartą paszczą. Odkopuje zwłoki i odwracam się, ale niestety nie na czas. Widzę tylko otwarty pysk muta, który leci prosto na moją twarz. Zasłaniam się rękoma, zamykam oczy, odwracam głowę. Strzał. Czuje uderzenie ciepłego ciała o mój bark. Mocne uderzenie. Nic mnie jednak nie boli. Nic nie jest mi obszarpywane. Podnoszę powoli powieki. Trzęsąc się dalej zasłaniam twarz rękoma. Ostatnie strzały i cisza. Umarłam? Rozchylam powoli ręce. Widzę tylko Len, która rozmawia nieopodal z Holdenem i spogląda w moją stronę nieufnie. Caty, Anya, Greg i Will również patrzą tak jakbym była obca. Czy ja serio umarłam? Może patrzą na moje zwłoki? Może moja dusza ich obserwuje, ale... nie ja... Colton? On również ... nie.. Ja wiem dobrze, kiedy on patrzy na mnie. Jego oczy .. jego oczy wtedy błyszczą. Nie, on nie patrzy na mnie. On patrzy za mnie. Mierzy za mnie bronią. Odwracam się błyskawicznie by stwierdzić, że..
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...