Wyruszyliśmy o świcie. Mgły nieco opadły. Wirują teraz nisko przy ziemi. W pewnych chwilach nie widzę, na co stąpam, ale idąc za Adlerem nie czuję, że muszę to wiedzieć. Mój stosunek do niego diametralnie się zmienił. Uświadomił mi coś. Podejmuje teraz własne ryzyko. Jestem dalej zaskoczona wyznaniem generała. Po co mi to powiedział? Kochał mamę. W jakim sensie? Nie mogę na niego teraz patrzeć inaczej, jak na kogoś bliskiego. Sama nie wiem czemu. Chciałabym go zapytać, jak to? Jak kochał moją mamę? O co chodzi? Nic z tego nie rozumiem i nie pamiętam. Nie chce nawet tego rozumieć. To jednak niepokoi mnie mniej, niż inne z wczorajszych zajść. Właśnie w tej chwili moja noga zatapia się do kostki w mulistej glebie. Z niesmakiem patrzę, jak mokra ziemia oblepia mojego buta. Jest w kolorze jasnego brązu. Zamykam oczy i ignoruje kilka mijających mnie śmiechów. Z trudem wyciągam nogę i otrzepuje ją, jak tylko mogę. Ktoś delikatnie chwyta mnie za plecy i gładko sunie po moim kręgosłupie w przyjaznym geście. Aż dostaje dreszczy. Zaskoczona patrzę na jasną cerę obcego.
-Gorszy dzień?- spoglądam w lazurowe oczy Nicka. Chłopak uśmiecha się do mnie serdecznie, na co odpowiadam tym samym.
-Tak, jak widać.- komentuje, na co chłopak prycha nieznacznie. Delikatnie dotyka mojego biodra i odpycha się, by ominąć breje w którą wlazłam. Poprawia plecak i rusza dalej oglądając się za siebie i dalej śmiejąc z mojej sytuacji. Jest bardzo miły. Przynajmniej się taki wydaje. Jego jasne włosy sprawiają, że wygląda naprawdę bardzo łagodnie i przyjaźnie. Po chwili obok mnie wyrasta Gregor. Patrzę na mężczyznę zmieszana.
-Witaj ptaszynko.- mówi uśmiechając się do mnie czarnoskóry.- Potrzebujesz pomocy?
-Nie. Już chyba dałam sobie radę. To tylko błoto.- mówię otrzepując ostatni grubszy kawał mazi. Greg parska na moje słowa cicho i popycha mnie do przodu.
-Chciałabyś, żeby to było błoto.- z niesmakiem patrzę przed siebie i ciężko przełykam ślinę. Zamykam ponownie oczy i zaciskam zęby, jakby to miało coś zmienić.
-To dlatego ciągle tu capi.- cedzę obrzydzona.
-Muty też mają potrzeby.- mówi mężczyzna i spogląda na mnie ojcowskim wzrokiem.
-To znaczy, że są blisko.
-To oczywiste. Ta ma kilkanaście minut. Trzeba być ostrożnym. Milczę w odpowiedzi. Patrzę przed siebie. Z mojej głowy wypada myśl, że właśnie wlazłam w gówno jakiegoś mutanta, a pojawia się znów Holden i Lenvie. Pochmurnieje.- Wszystko w porządku?- pyta olbrzym.
-Sama nie wiem, Greg. Wszystko w porządku?- odrzucam piłeczkę.
-Nikt jeszcze nie umarł.- mówi połowicznie się śmiejąc. Odpowiadam na to słabym uśmiechem.- Co cie trapi?
-Wiesz co dzieje się z Lenvie?
-A co ma się z nią dziać?- pyta z zainteresowaniem mężczyzna.
-Ostatnio w ogóle ze mną nie rozmawia. Chowa się po krzakach z Holdenem.
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...