21

2.5K 198 55
                                    


      

Idę korytarzem trzymając się za wydęty brzuch. Zjadłam ogromną ilość tych zapychających bułek, więc nie dziwne że czuje się jak beczka. Ma to też swoje dobre strony. Reszta musiała zostać i posprzątać wylane zioła, okruchy, talerze, a ja? Jak zawsze w takiej chwili nawiałam. Pokoje wydają się takie przytulne. Przechodzę przez pusty salon. Wszędzie pełno drewnianych mebli, zielone sofy, regały na książki, dywany, stoliki i kominek. Rozpalony. Aż żal, że jeszcze nie mogę tu zostać.. że nie mogę tu zostać wiecznie. Wzdycham ciężko i ruszam dalej. Ostatni korytarz. Na jego końcu widnieją lekko zniszczone mahoniowe drzwi. Zbliżam się w ich stronę pewnym krokiem.


-Maivi!- słyszę żeński głos za sobą. Odwracam się błyskawicznie jakby zaraz miało coś wybuchnąć. Przyzwyczajenie.- Zapomniałam..- to Caty. Dziewczyna szybszym krokiem maszeruje w moją stronę. W rękach niesie jakieś przedmioty i tkaniny.- Masz. Ręcznik, jakiś szampon- ziołowy. Anya ma bzika na jego punkcie, ale włosy po nim pachną długooo. Polecam. Już napełniłam ci wannę wodą. A no i to! Moje ciuchy. Sądzę, że będą dobre. Pod tym wszystkim masz piżamę i jakieś normalne buty.. - mówi i spogląda zniesmaczona na moje zbezczeszczone obuwie. Podaje mi stos rzeczy i uśmiecha się pożegnalnie.- Swoje ciuchy zostaw postaram się je doprać! Resztę potrzebnych rzeczy masz na wannie.- kiwam na to głową i patrzę jak szatynka znika za ścianą. Wzdycham ciężko i odwracam się w stronę drzwi. Chwytam za klamkę i powoli ją przekręcam. Tak dawno nie używałam łazienki. Normalnego kibla, wanny. Otwieram drzwi na oścież, a w moją twarz uderza zapach świec, których jest tu od pierona. Łazienka nie jest duża. Wyłożona wszędzie białymi płytkami, które o dziwo są w całkiem dobrym stanie. Tylko nieco brudne. Po mojej prawej znajduje się wanna z białą zasłoną. Przede mną widzę umywalkę z widocznie zardzewiałym kranem. Po lewej stoi... kibel. Uśmiecham się sama do siebie. Koniec z sikaniem po krzakach. No przynajmniej na chwilę obecną. Rzucam rzeczy na ziemię i przechodzę do ściągania swoich ciuchów. Są całe we krwi, błocie, posklejane, miejscami twarde. Co ja na sobie miałam? Rozwiązuje buty i odkładam je delikatnie na bok. Podchodzę do wanny i ocieram się udem o jej krawędź. Odskakuje szybko, bo metalowa tuba jest okropnie zimna. Co innego jej zawartość, która aż paruje. Powoli i niepewnie wchodzę do gorącej cieczy. Od mojego ciała zaczynają odlatywać grudy brudu. Matko, chyba trzeba będzie zmienić mi wodę. Zasuwam zasłonę. Zatapiam się cała i odlatuje. Czuję się tak zrelaksowana, jak nigdy wcześniej. Jest mi strasznie ciepło. Po raz pierwszy od dawna kąpiel jest dla mnie przyjemnością, a nie koniecznością. Moją uwagę przykuwa niewielki sześcienny przedmiot. Skąd ja go kojarzę? Niechętnie wyciągam rękę z pod wody i chwytam obiekt mojego zainteresowania. Przykładam go do nosa.


-Mydło..- wydaję z siebie cichy, ale radosny pisk. Widzę resztę pozostawionych przez Caty przyborów. Nożyczki do paznokci, gąbka, pilnik? Zabieram się do roboty. W między czasie nakładam ziołowy szampon na włosy, który faktycznie pachnie nieziemsko, ale czy długo? Mam nadzieje. Moje paznokcie to istna tragedia dlatego zostawię je na sam koniec. Woda w wannie powoli się zapienia, a ja czuje się jak w niebie. Chyba nigdy stąd nie wyjdę. Zaczynam nucić swoją ulubioną melodie, gdy naglę do moich uszu dochodzi obcy dźwięk. Dźwięk przekręcanej klamki. Zaciskam mydło mocniej w dłoni i kulę się w pianie. Ktoś wszedł do środka. Drzwi się zamykają. Siedzę cicho. Sama nie wiem czemu. Zwykle tak robię w chwilach niebezpieczeństwa i czekam aż zagrożenie sobie pójdzie. Na zasłonie pojawia się cień i ręka. Ułamek sekundy i kawałek materiału znika, a moim oczom ukazuje się...


-COLTON?! DO CHOLERY?!- krzyczę przerażona i przyglądam się sylwetce w połowie ubranego chłopka. Ten również maksymalnie zdziwiony przez chwile nie wie co ma zrobić i tylko stoi patrząc na mnie niepewnie.- Wynocha!

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz