Morganza- Pusta.
Fordoche- Puste.
Livonia- Przed nami.
Miasta wydają się być martwymi. Sama zaczynam czuć się trupem, który wędruje bez końca. Szukamy bezpieczeństwa, którego dziś już ewidentnie nie ma. Nie znajdujemy niczego. Tracimy czas w monotonnym biegu. Nic się nie dzieje. Nad głowami ciągle przelatują nam obcy, a obok nas pojawiają się coraz to większe hordy mutów. Wypuszczam z płuc całe powietrze i otwieram szeroko oczy, by zobaczyć zamazany, ciemny obraz wody. Moje włosy falują przyjemnie i wprawiają ciecz w ruch, który iska moje ciało chłodem. Prostuje swoją pozycje i wstaje z zimnego, mulistego dna. Wypycham się w górę i po chwili mogę wziąć głęboki oddech świeżego powietrza. Teraz woda wydaje się przyjemnie ciepła, zaś wiatr lodowy. Zachód. Chłopaki poszli na polowanie. Od jakiegoś czasu staje się to ich ulubionym zajęciem. Od jakiegoś czasu myśl, że ktoś może nie wrócić staje się normą. Jestem sama. Na uboczu. Jak to ja. Nikt za mną na szczęście nie leci. Czasem tak jest po prostu lepiej. Być samym. Samoczynnie do mojej głowy wracają wspomnienia z M.B. Labs... Wraca wspomnienie Logana i cienista postać, która wciągnęła mnie pod to drzewo. To musiał być on. Ten głos był łudząco podobny do ciągle oschłego głosu Logana. Tylko dlaczego uciekł? Dlaczego mnie zostawił? Czy Logan by to zrobił? A może to po prostu nie był on... Od tamtej chwili minął tydzień. Obca mi postać nie pojawiła się już ani razu. Mimo, że celowo pakowałam się w tarapaty. Wabiłam muty, a potem stawałam z nimi sama oko w oko. Pozostawałam w tyle grupy licząc, że ktoś odciągnie mnie.. porozmawiać... że to będzie on. Nic się jednak nie stało. Teraz w mojej głowie odbiło się męczące uczucie, myśl : ''Co jeszcze mogę zrobić, by się pojawił?''
-Nie chlap tak!- z głębokich rozmyślań wyrywa mnie głos Len, która wraz z Caty i Anyą razem kąpią się nieopodal. Postanawiam do nich podpłynąć. Nie chce uchodzić za outsiderkę, którą nie jestem. Nie wytrzymałabym bez Len, bez Anyi, do Caty również się przywiązałam. Mimo wszystko... czasem lepiej jest być samemu. O cieniu i tak wie tylko Len. Brunetka jednak nie specjalnie wierzy w to co mówię. To dość bolesny fakt, ale faktycznie jak to brzmi? Ciotka ma zbyt wiele problemów już teraz, a Caty to nie dotyczy. Po co miałabym im narzucać ten temat?
-Caty nie wierć się tak! Próbuje ci umyć głowę!- szatynka zostaje skarcona przez moją ciotkę, ale mimo wszystko dalej stara się nieco delikatniej chlapać Len, która ewidentnie już ma dość. Przyglądam się z jaką troską Anya rozczesuje rękoma poplątane włosy Cat. Jest bardzo blisko z dziewczyną. Traktuje ją jak swoją rodzoną córkę. Catalina zaś odpłaca jej bezwzględnym posłuszeństwem i szacunkiem.
-Caty! Niszczysz mi włosy!- mówi Len i stara się rozczesać pierzącą się fryzurę.
-Holden i tak cie będzie kochał!- mówi uśmiechając się Cat.
-Ile William ma lat? Wygląda na starszego.- mówię spokojnie podpływając na tyle blisko, że odległość od każdej z moich towarzyszek to około 1 metr. Len z ulgą zaczyna spokojnie rozplątywać włosy, zaś Caty zajęta moim pytaniem skupia całą uwagę na mnie.
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...