Woda przyjemnie opływa moje ciało. Chłodzi je. Nie zdejmowałam ubrań. Widzę jak odpadające grudy brudu zaczynają dryfować wkoło mnie. Słyszę szum wody i czuję uderzenia fal w tył moich pleców. Powodują gęsią skórkę. Reszta również weszła do zbiornika wodnego. Idę jeszcze kawałek dalej. Chce się zanurzyć. Swój plecak z resztkami zapasów, które składają się na niewielką ilość naboi, kilka batonów i maksymalnie 3 butelki wody, pozostawiłam na brzegu. Gdybyśmy mieli iść dalej tunelami z takim wyposażeniem nie wiem, czy wszyscy ponownie ujrzeliby światło słońca... o ile w ogóle ktoś. Jezioro nie staje się głębsze, mimo że jestem już kawałek od brzegu. Jest wręcz stosunkowo płytkie. Mam buty na nogach, więc nie czuje czy dno jest muliste, piaszczyste, ciepłe czy zimne. Woda jednak dochodzi do moich stóp dziurami w tych starych trepach. Czas zdobyć nowe obuwie. Poziom cieczy sięga mi nieco ponad pas. Biorę głęboki oddech i zanurzam się. Mam zamknięte oczy, bo ilość brudu, który się ode mnie odrywa w tej chwili, i tak nie pozwoli mi dojrzeć niczego. Nie wynurzam się od razu. Pozostaje pod wodą skulona i rozkoszuje się delikatnymi uderzeniami chłodnej cieczy. Porównać mogę to do bezbolesnego biczowania. Mogłabym się nigdy już nie wynurzać. Tu jest tak przyjemnie, mimo iż woda jest już chłodna. Zmierzch. Czuję jak coś przepływa koło mojej twarzy i tworzy przyjemnie łaskoczący ruch wody. Ryby. Nie wyskakuje przerażona, bo nie pierwszy raz czuje coś takiego. Wcześniej... będąc w grupie... Bena ilekroć kąpaliśmy się w jakimś jeziorze było to samo. Brak powietrza zaczyna mi powoli doskwierać, więc prostuje swoją postawę i wynurzam się na powierzchnie. Przeczesuje dłońmi włosy i wycieram oczy. Czuje jak coś ciepłego ustawia się tuż za mną. Lekko styka się z moimi plecami. Uśmiecham się sama do siebie nie odwracając. Tak już było...
-Pamiętasz...- jego głos brzęczy koło moich uszu i sprawia, że zaczynam odlatywać. Uwielbiam to uczucie. Jego bliskość. Już nie reaguje na to jak ostatnim razem, kiedy byliśmy w jeziorze. Daaawno temu. Już nie denerwuje się jak mała dziewczynka. Dziewczynka, która nigdy wcześniej nie miała żadnych podobnych kontaktów z płcią przeciwną. Nie drżę, choć po moim ciele biegnie dreszcz. Nie czerwienię się, choć robi mi się gorąco. Uśmiecham się zadziornie i lekko przekręcam głowę. Eksponuje przy tym skrawek szyi. Czekam na jego ruch. Nie chce go już wyganiać. Krzyczeć, żeby dał mi spokój, że jest głupim zboczeńcem. Zachowywać się jak dziecko. Czekam na niego. Już mnie nie stresuje. Co więcej.. nie sprawia, że moje serce bije szybciej. Właśnie teraz czuje to wyraźnie. Nie wiem tylko czy to dobry czy zły znak...
-Pamiętam.- jego dłoń ląduje na moim brzuchu. Druga wplata się w moje mokre włosy. Odkrywa większą część szyi. Zbliża się jeszcze bardziej i przyciąga mnie do siebie. Nasze ciała przylegają dokładnie w każdym miejscu. Kładzie swoją głowę między moją szyją, a brodą.
-Dużo się zmieniło...
-Dużo..- wzdycham ciężko, kiedy delikatnie muska swoimi malinowymi ustami moją szyje. Relaksuje się. Mogłabym usnąć w takiej pozycji. Czegoś mi ciągle brakuje. Mam uczucie, że coś ciągle mi ucieka. Denerwuje mnie to. Tylko to nie pozwala mi całkowicie odpłynąć. Jego dłoń podnosi się lekko w górę. Lekko muska palcami mój brzuch. Jego palce i woda. Zamykam oczy. Opieram głowę o jego głowę.
-Mavis!!!- słyszę krzyk Lenvy. Jest cichy, ale wśród nas panuje jeszcze większa cisza więc nie da się go nie usłyszeć. Otwieram szeroko oczy i chwytam dłoń Coltona.
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...