Staję w praktycznie pustej sali. Jest szeroka i wysoka, w kolorach pomarańczy i brązów. Sufit usytuowany jest w odległości trzech pięter nad nami. Podłoże twarde i śliskie. Idealnie wypolerowane. Idealnie, żeby stracić zęby przy jakimkolwiek ruchu. Kilka lamp oświetla otoczenie pomarańczowym blaskiem. Przypomina to wszystko salę gimnastyczną, tylko w bardziej oficjalnej formie, z większym przytupem. Idę ubrana w wygodne płaskie buty, czarny podkoszulek i luźne szare spodnie. Włosy związałam w kucyk, żeby mi nie przeszkadzały. Biorę głęboki oddech na widok stojaków z bronią. To sala do treningu. Znowu będę musiała walczyć. Przełykam ślinę. Oto jestem. Wybrałam ponownie najbardziej idiotyczną drogę, ze wszystkich możliwych. Stawiam się. Zapisuje się na misje, która może mnie zabić, znowu. Widzę kilkoro z moich towarzyszy. Len i Holden siedzący na ziemi w rogu sali. Śmieją się do siebie. Nie patrzą na mnie. Tacy radośni w obliczu tak okropnej przyszłości. Dlaczego w ogóle tu są? Poza nimi dostrzegam jeszcze Gregora i rudowłosą dziewczynę. Gdzie jest Colton? Mógł się nie stawić, oczywiście. Jego wybór. Każde z nich mogło. Nie mieli tego w obowiązku. Szczęściarz. Moje ciało odwraca się w stronę brunetki i jej ukochanego. Chce zapytać, co wpłynęło na ich decyzję o pojawieniu się tu. Przecież i Len i Holden chcieli spokoju. Czy nie tak?
-Przytrzymasz?- mówi wyłaniająca się znikąd ruda. Patrzę na nią lekko wstrząśnięta, gdy podaje mi do ręki kilkunasto centymetrowy nóż. Ostrze aż błyszczy, razi mnie w oczy.
-Jasne.- mówię wiele nie myśląc i chwytam niepewnie broń. Dziewczyna błyskawicznie kuca i zaczyna, jak gdyby nigdy nic, wiązać sobie buta. Czy potrzebowała do tego mnie? Podłoga wciągnie jej ten nóż, jak odłoży go na chwilę?
-Patriotka, czy przymus?
-Słucham?- pytam nachylając się.
-Tutaj. Jesteś, bo tak bardzo chcesz ratować naszą ojczyznę, świat, czy bo coś cie zmusza.- podnosi się i wyrównuje ze mną poziomem. Jest może kilka centymetrów wyższa. Ma niebieskie przenikliwe oczy i ten nieodczytany wyraz twarzy.
-Obydwa.- prycham. Cisza. Spuszczam wzrok. Nie przychodzi mi do głowy nic, o co mogłabym zapytać. Jestem zupełnie zielona w poznawaniu nowych osób.
-A ty?- pytam w końcu ożywiona, że na coś wpadłam. Jej turkusowe tęczówki przenoszą się na mnie powoli, jakby dziewczyna wcale ze mną nie rozmawiała. Dziwnie się czuje.
-Przymus.- kwituje, a ja chce sobie przybić piątkę z czołem. Przecież wczoraj wyraźnie określiła się, że nie jest tu z własnej woli, a dla własnego interesu. Ale skoro tak... to co tu robi? Dupree pozwolił jej mieć wolny wybór.- Trochę przywiązałam się do wanien i regularnych posiłków.- mówi, a ja uśmiecham się szeroko.- Mam wybór. Wracam do Szarej, albo biorę udział i zostaje tu, więc..
-Nie wolałaś wrócić mimo wszystko?
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...