2/19

1.9K 120 18
                                    


    

Świta. Nie spałam ani sekundy. Wpatruje się sparaliżowana jaśniejącemu krajobrazowi. Mgła jest gęstsza. Nie widzę dalej niż na 5 metrów. Lilly śpi wtulona we mnie. Mój oddech się unormował. Serce zwolniło. Krzyki ucichły. Nic nas nie zaatakowało. Nie wiem czy Caty nie żyje. Odrąbywanie nogi, zszywanie jej i oczyszczanie zajęło Anyi kilka godzin. Kilka koszmarnie długich godzin. Jej sprzęt medyczny ograniczał się tylko do tego co miała w torbie. Tej przygotowanej. Tej z Alexandrii. Boje się wrócić do obozowiska. Boje się zobaczyć Caty martwą. Po okolicy roznosi się zapach krwi i czegoś jeszcze. Czegoś obrzydliwego. Czegoś co sprawia, że kręci mi się w głowie.



-Już po wszystkim.- słyszę nad sobą męski, głęboki głos. Spokojny głos. Czyjaś dłoń opada na moje ramie, ale ja dalej patrzę przed siebie otumaniona. Całkowicie wstrząśnięta.- Mav? Idź odpocząć.- Ani drgnę. Przypatruje się mgle i czekam na coś. Na jakiś atak. Już sama nie wiem nad kim mam ubolewać. Nad Willem? Nad Noah? Nad Caty?! Może nad tamtą rodziną? Może nad mieszkańcami Alexandrii? Nad Lilly? Zbyt wiele ofiar. Czuje jak ręce Gregora podnoszą mnie w górę. Mężczyzna coś do mnie mówi, ale nie bardzo rozumiem co. Tracę pamięć po każdym wypowiedzianym przez niego słowie. Dochodzi do mnie jednak, że następuje zmiana. Ciemnoskóry siada i obejmuje małą Lilly. Odwracam się i błyskawicznie zatykam usta dłońmi. Na przedzie, po lewej stronie, oparta o drzewo i Holdena, leży Len. Blondyn Śpi tuląc również nieprzytomną brunetkę. Robię kilka kroków w przód. Szukam wzrokiem Anyi, Coltona. Nie ma ich. Za to na przedzie, po mojej prawej widzę czerwoną plamę. Ogromną kałużę krwi. Porozrzucane narzędzia. Cataline, która jest przykryta jakąś kurtką. Jej jedna noga jest wygodnie wyciągnięta. Materiał od spodni cały we krwi. Druga kończyna? Nie ma jej. Jest tylko ledwie widoczny kikut przewiązany różnymi materiałami. Zginam się w pół i wymiotuje na pobliskie drzewo. Zaczynam szybciej oddychać. Kręci mi się w głowie. Boje się podnieść do pionu.



-Już.. – ktoś masuje moje plecy i powoli prostuje moją postawę. To nie ja powinnam się tak zachowywać. To Len ma prawo. Ona za to smacznie śpi. Jest o wiele bardziej.. odporna na te sprawy. Silniejsza.



-Co z nią?- głos Coltona działa na mnie jak budzik. Podnoszę się i przecieram zaślinioną i lekko obrzyganą brodę. Spoglądam na niego marzącym się wzrokiem. Wyglądam prawdopodobnie jak menel spod monopolowego.



-Jest zmęczona i lekko w szoku.- komentuje Anya dalej głaszcząc moje plecy. Ona. Dalej ma siłę. Nie śpi. Czuwa. Pilnuje i opiekuje się nami.



-Żyje?- pytam całkiem zmarnowana.



-Żyje.- odpowiada krótko Anya ku mojej uciesze. Nie wyrażam teraz tego, ale jestem szczęśliwa. W środku. Czuje się tak jakbym nie spała od bardzo dawna. To powoduje moją ospałość.



-Idźcie się położyć. Posiedzę nad Cataliną i przygotuje konie.- mówi widząc moje zachowanie Anya.



-A ty?- pytam zatroskana.- Nie spałaś całą noc..

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz