-Logan?- pytam piskliwie. Przełykam głośno ślinę. Czuje dokładnie jak wszystko kotłuje się w moim żołądku. Serce dudni w ściany mojej klatki piersiowej, niczym młot w beton. Powoduje to drżenie mojego ciała. Kruszę się. Milczy. Stoi tuż przede mną, dosłownie dwa kroki przede mną. Jego niebieskie oczy błyszczą, odbitym z zewnątrz, światłem księżyca. Patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Jest wyższy, bardziej umięśniony. Jego ubranie nie sugeruje jednak tułaczki, ciężkiej podróży. Ma na sobie szary sweter i czarne, wytarte spodnie. Wygląda na wzmocnionego. Emanuje tą samą tajemniczością, mrokiem. Gdzie był? Jak udało mu się wydostać? Przeżyć? Znaleźć mnie? Nie mogę się poruszyć. Nie spodziewałam się go nigdy zobaczyć. Nigdy więcej. To musi być sen, ale jego realność działa na mnie oszałamiająco. Moje nogi są przymurowane do podłogi. Ciężkie, jak dwustukilogramowe ciężarki. Nie jestem w stanie ich podnieść. Zaczynam odczuwać chęć przytulenia go, zapytania, co się z nim działo? Ten tylko stoi. Nie rusza się, patrzy na mnie. Moje oczy obiega gęsta mgła. Prycham radośnie i w tym momencie usta bruneta wykrzywiają się w szeroki i utęskniony uśmiech.
-Mavis..- mówi i rusza bez słowa w moją stronę. Otwieram szeroko usta chcąc coś powiedzieć, lecz chłopak wpada na mnie z impetem i tym samym blokuje tę możliwość. Zostaje schwytana w ciasny uścisk. Najpierw zdumiona nie odwzajemniam tego gestu. Patrzę szeroko otwartymi oczami w ciemność za nim. Jak to możliwe, że czuje go tak wyraźnie skoro to tylko sen? Co jeżeli to nie on? Co jeżeli to moja wyobraźnia? Klon? Jest mi tak przyjemnie, ciepło i bezpiecznie. Słyszę, jak mocno i szybko bije jego serce. To naprawdę on? Zaciskam mocno ręce na jego twardych plecach, na jego odwrotnie miękkim, szarym swetrze, który zwija się w moich dłoniach. Po moim policzku spływa pierwsza, radosna łza. Ta ulga. Nie wierzę, że go dotykam. Z niecierpliwością czekam by usłyszeć jego głęboki, męski głos. By usłyszeć, jak mówi moje imię po raz kolejny i kolejny. Odsuwam się nieznacznie, dalej obejmując ciemnowłosego. Podnoszę głowę i patrzę w jego oczy. Z tej odległości wydają się jeszcze bardziej hipnotyzujące. Uśmiecham się i badam powoli każdy centymetr kwadratowy jego twarzy. Policzki. Linię szczęki. Usta- ani pełne, ani wąskie, idealne. Nos- mały i zgrabny. Oczy- perfekcyjnie otoczone lasem czarnych rzęs. Błękitne. Wciągające w swój głąb. Teraz patrzące na mnie z tęsknotą, ulgą i nieopisaną radością. Chłopak wplata swoje duże, męskie dłonie w moje loki. Gładzi palcami moją głowę, a ja odpływam w odpowiedzi na ten gest. Zamykam oczy czerpiąc z tego ogromną przyjemność. Wszystko wydaje się być snem. Skąd..? Chłopak, nie czekając zbyt długo, podnosi mój podbródek w górę. Przyciąga mnie bliżej siebie i łączy nasze usta w pocałunku, którego się absolutnie nie spodziewałam. W całym tym roztargnieniu, szoku, całkowicie zaskoczona nie umiem się odnaleźć, ale trwa to tylko ułamek sekundy. Ręka chłopaka ląduje w okolicy moich krzyży i tam się zatrzymuje. Mocno napiera na nie i pcha mnie jeszcze bliżej, na niego. Druga zlatuje na mój policzek. Kładę swoje dłonie na jego torsie. Delikatnie nimi przesuwam. Czuje tylko twardą jak skała klatkę piersiową i emanujące od niej ciepło. Całkowicie się zapominam i odpływam. Z utęsknieniem oddaje namiętny pocałunek. Chłopak delikatnie przygryza moją wargę. Zjeżdża dłonią na mój pośladek, ale nie pozwala sobie na nic więcej. Zwalnia. Całuje bardzo delikatnie, aż w końcu przestaje. Składa na moim czole jeden, długi, ostatni całus. Kończy on wszystko, a ja nie mogę się z tym pogodzić. Otwieram oczy chcąc wszystko powtórzyć. Uśmiecha się do mnie tak czule, tak ciepło. Sprawia, że przypominam sobie, jak wygląda przyjemność.
-To naprawdę ty...- mówię cicho. Dotykam jego policzków, czoła, brody. Sprawdzam, czy to naprawdę on. Jest mi tak lekko i tak wspaniale. Chce jeszcze raz go do siebie przyciągnąć. Jeszcze raz złączyć nasze usta w jedność. Wrócił.
-Mavis...- sapie mi prosto w twarz. Jakby był zmęczony. Chwyta mnie za włosy i zaciska na nich swoją rękę, jakby chciał je wyrwać. Nie robi tego. Zastygamy tak na sekundę, dwie. Chłopak po chwili odsuwa mnie od siebie i z grobową miną zaczyna.
-Jesteś w ogromnym niebezpieczeństwie...
Do następnego ;*
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...