Protect our people. It is your destiny
Las jest gęsty i mokry. Często ślizgamy się po błocie i nieraz lądujemy na ziemi. Bieg szybko zamienia się w chód. Ani ja, ani Astrid, ani nasza córeczka nie mamy siły na dalszą drogę. Ale musimy ją pokonać. Musimy dotrzeć na drugi koniec wyspy, tam będziemy bezpieczni. Przynajmniej taką mam nadzieję.
I to jest właśnie najgorsze. Mam nadzieję. Ale nie jestem pewien czy moja rodzina będzie bezpieczna mimo wszystko. Nigdy nie miałem tej pewności. I nigdy nie będę jej miał. Na świecie co chwilę wybuchają bunty, wojny, potyczki... Nigdy nie będzie całkowitego pokoju, zawsze coś będzie nam zagrażać. I w tym widać znikome piękno. Nic i nikt nie jest doskonały. Zawsze są jakieś uskoki w świecie. I w każdym z nas.
- Tatusiu - z tyłu dobiega do mnie pełne błagania słowo. Odwracam się i spotykam na swej drodze małą dziewczynkę. Pięciolatka siedzi na ziemi z ubrudzoną buzią. Można w sumie powiedzić, że cała jest brudna. Nawet nie mieliśmy czasu by wziąć kąpiel w rzece, którą niedawno mijaliśmy. Blondynka ma smutne, zmęczone spojrzenie. Jej zielone oczy naraz wypełniają się łzami. Kątem oka zauważam, że obserwuje mnie Astrid. Nie bacząc jednak na nic, podchodzę do dziewczynki i kucam zaraz przy niej. Wyciągam z kombinezonu chusteczkę i przecieram jej ubrudzoną twarzyczkę, ocierając przy tym jej łzy. Później lekko się uśmiecham.
- Nie płacz, Ami. Wszystko będzie dobrze. W końcu będzie dobrze. Jesteśmy razem. I to jest najważniejsze - wyjaśniam spokojnie. Cały czas patrzę na buzię małej. Mojego maleństwa.
- Jestem już zmęczona. Mogę iść spać? - pyta dziewczynka. Wygląda na bardzo zmęczoną i niechętną do dalszej drogi. Wzrok przenoszę na Astrid. Ona też nie wygląda za dobrze. Powoli kiwam głową na znak zgody, a wtedy dziewczynka kładzie się na ziemi pośród mchu i zamyka oczy. Mam pewność, że od razu zasypia.Noc jest chłodna. Przez chwilę zastanawiam się czy rozpalić ognisko. Takim sposobem mógłbym ściągnąć na siebie uwagę pościgu, nie mam pewności czy dalej nas ścigają, wciąż jest jakieś "ale". Nie mam nic czym mogłbym zabezpieczyć Astrid i Ami przed chłodem, dlatego wtulamy się wszyscy razem w siebie i tak zasypiamy. W zasadzie to tylko one zasypiają. Ja cały czas mam się na baczności i obserwuję znajdującą się dookoła nas dzicz. Nigdy nic nie wiadomo. Trzeba być uważnym cały czas.
Mija trochę czasu kiedy słyszę cichutki szloch Astrid. Próbuję w mroku odnaleźć jej twarz. Gdy wreszcie mi się to udaje przed oczami widzę tylko jeden punkt. Jej mokre, lśniące w nocy policzki. Przysuwam się bliżej niej. Gdy jestem wystarczająco blisko ona spogląda na mnie, zauważając moją obecność. Uśmiecha się szybko i ściera dłońmi łzy. Na mojej twarzy wciąż panuje strach i powaga. Jej usta też szybko opadają, niemal tak szybko jak podniosły się w górę.
Nie mówimy nic. Nie znajdujemy słów. Oboje doskonale zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie może na nas czyhać na każdym kroku. Naraziliśmy na śmierć nie tylko siebie, ale także nasze dziecko. Naszą kochaną Ami śpiącą między nami. Spoglądamy na nią. Boję się. Że jej nie ochronię. Że nie ochronię Astrid. Że znów stracę osoby, które kocham ponad życie. Drago nie odpuści. Zawsze będzie nas ścigał. Złamaliśmy zasady. Nie zabiłem smoka i przeżyłem. Historia się powtórzyła. Nadal serce waliło mi jak młot. Nie wiedziałem co stało się ze Szczerbatkiem. Czy go zabili? Czy tylko zranili? Czy zostawili tam, w lesie by zdechł w męczarniach? Nie wiedziałem. A to zaczynało mnie już przerastać.
Miałem ochotę wstać i iść. Jak najdalej stąd. Może Drago zająłby się mną i podążył za mną, zostawiając w spokoju moją rodzinę? Moje marzenia były tak bardzo nierealne. Zawiniem ja, a twraz wszyscy mieliśmy spłacić cenę. Zapłacić nawet życiem...
CZYTASZ
the greatest gift is love || hiccstrid
FanfictionJedyna, prawdziwa, bezkresna miłość. O tym chciałam zawsze pisać, gdy myślałam o Czkawce i Astrid. To dlatego powstała ta książka - aby zebrać multum pomysłów i przedstawić je czytelnikom. Jest dla Was. Zachęcam do czytania. Myślę, że każdy znajdzie...