You can count on me
Open your eyes
And you will see
„I'll be the light" - Colton Dixon
— Kiedyś chciałem być tak dobrym wodzem, jak mój ojciec. A później twoja mama przekonała mnie, że nie muszę być taki jak on, bo tak czy inaczej będę wspaniały, że się nadaję. Teraz jednak myślę, że za bardzo przejąłem się rolą wodza i zostawiłem was w oddali. Moją małą rodzinę — wyszeptał Czkawka, kołysząc w ramionach swoją zaledwie czterotygodniową córeczkę. Dziewczynka ziewnęła, szeroko otwierając usteczka. Szatyna wzruszył ten widok. Uwielbiał trzymać na rękach to maleństwo, które każdego dnia wywoływało uśmiech na jego twarzy. — Dobranoc skarbie — wyszeptał jeszcze i cmoknął policzek dziecka, następnie odłożył je do kołyski. Robił to bardzo ostrożnie, bojąc się, że może naruszyć ten cud, który otrzymał.
Nagle do sypialni weszła Astrid, niosąc w jednej dłoni kubek z ciepłymi, parującymi ziołami, a w drugiej ulubioną książkę, zawierającą mnóstwo informacji na temat broni. Ostatnio polubiła także przeglądanie książek kucharskich, których mieli aż dwie w domu. Czkawka jednak postanowił schować je na wypadek, gdyby kiedyś jego żona chciała się wykazać.
— Jesteś w tym mistrzem — powiedziała cicho, kładąc się na łóżku. Czkawka popatrzył na nią skołowany, nie wiedząc o co jej chodzi. Astrid przewróciła oczami i uśmiechnęła się lekko. — W usypianiu małej — uświadomiła go.
— Ahh... w tym — odparł, patrząc wciąż na twarzyczkę córeczki. Jakoś nie potrafił przestać. Blondynka, widząc go w takim stanie, wstała powoli z łóżka i mimo ogromnego zmęczenia podeszła do ukochanego mężczyzny. Przytuliła się do jego pleców, również spoglądając na maleństwo, które było połączeniem ich obojga. Razem stworzyli to kolejne wspaniałe istnienie, którym teraz zachwycała się cała wyspa. Nie było osoby, która nie pytałaby o zdrowie czy samopoczucie małej Alfhild. Szczęśliwi, młodzi rodzice zawsze chętnie mówili o tym maleństwie, nie kryjąc swojego szczęścia.
— Jestem raczej pospolitym tatą — powiedział i odwrócił się w stronę ukochanej. Astrid pokręciła głową na boki.
— Nigdy nie będziesz dla nas pospolity — wyszeptała i stanęła na palcach, by go pocałować. Złączyli usta, przekazując sobie całą miłość w tym jednym, prostym geście.
— Powinnaś się położyć — odparł nagle Czkawka, kiedy przerwali pocałunek. Astrid jedynie przytaknęła. Wciąż chodziła zmęczona i trudno było się temu dziwić. W końcu spędzała z dzieckiem całe dnie, a nie była to, jakby się mogło wydawać, lekka praca. Czkawka zaprowadził ją do łóżka i położył pod ciepłą narzutą. Sam obszedł łóżko dookoła, po czym zajął swoje miejsce. Nie minęła nawet chwila, kiedy leżeli wtuleni w siebie. Dziewczyna zamknęła już oczy, a szatyn głaskał ze spokojem jej włosy, próbując ukołysać ją do snu tym gestem.
— Zostanę z wami jutro w domu — powiedział do siebie, nie wiedząc, że Astrid nie zdążyła jeszcze zasnąć. Otworzyła oczy i popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
— Ludzie w wiosce nie będą mieli nic przeciwko? Tydzień temu też robiłeś sobie wolne. Na dwa dni. Nie chcę żebyś miał przez nas problemy, albo żebyś chodził niewyspany z powodu zarwanych nocek. Czkawka ja tylko-
— Podjąłem już decyzję, kochanie. Ludźmi się nie przejmuj. Poproszę mamę i jeźdźców, żeby zajęli się wioską. Zrozum mnie, nie chcę stać się kimś obcym dla naszej córki. A po drugie nie potrafię patrzeć jak chodzisz zmęczona i nie masz nawet siły ani czasu żeby polatać, rozerwać się trochę. Alfhild zostanie ze mną, a ty będziesz mogła porobić co tylko będziesz chciała — uśmiechnął się, a Astrid opadła z powrotem na jego klatkę piersiową. Nie była do końca przekonana ani zachwycona tym pomysłem, jednak widziała ile to znaczy dla Czkawki i postanowiła nie dość, że dać mu szansę, by się wykazał, a jeszcze usunąć się w bok. Prawda tak się właśnie zarysowywała - od narodzin córki nie miała ani chwili wolnego czasu. Czasami wpadała do nich Valka, by choć trochę odciążyć młodą mamę, jednak Astrid zawsze zostawała w domu i przykładowo sprzątała. Zdarzało się jej zasypiać w ciągu dnia. Noce bywały nierzadko ciężkie. Alfhild nie przesypiała od wieczora do rana, budząc rodziców raz czy dwa w nocy. Dziewczyna wiedziała, że taka jest kolej rzeczy i dziecko musi trochę podrosnąć, ale niekiedy miała po prostu dość. W zeszłym tygodniu obudziła się w nocy, ale nie miała siły by wstać po dziecko. Płacz maleństwa usłyszał także i Czkawka i przyniósł je do ich łóżka. Astrid nakarmiła głodne maleństwo, a następnie rozpłakała się z poczucia winy. Jej mąż nie wyśmiał jej, a jedynie ukołysał córeczkę do snu, odkładając ją do kołyski, a później usiadł na łóżku i przytulił do siebie żonę. Obiecał jej, że zostanie następnego dnia w domu i trochę ją wyręczy. Astrid odetchnęła z ulgą, choć bała się o jego rolę jako wodza. Ludzie mówili, że rozumieją choć słyszała także głosy niezadowolenia ze strony wikingów.
CZYTASZ
the greatest gift is love || hiccstrid
FanfictionJedyna, prawdziwa, bezkresna miłość. O tym chciałam zawsze pisać, gdy myślałam o Czkawce i Astrid. To dlatego powstała ta książka - aby zebrać multum pomysłów i przedstawić je czytelnikom. Jest dla Was. Zachęcam do czytania. Myślę, że każdy znajdzie...