W blasku gwiazd [2/4]

603 45 6
                                    

I have little trouble walking
In directions I don't know of
And I'm walking, I'm walking blind

Mia Wray - "Where I stand"


Od pierwszego spotkania Stoicka i Ingrid minęły cztery miesiące, w ciągu których zbliżyli się do siebie. Zostali przyjaciółmi. Każdy dzień starali się spędzać w swoim towarzystwie. Stoick ukazywał jej wszystko jak umiał najlepiej. Ciężko było doświadczyć niektórych rzeczy, nie mając szans ich zobaczenia za pomocą oczu. Od kilku dni próbował ją także przekonać i nauczyć latać na smoku.

— Nie daj się prosić — spróbował po raz kolejny, a Ingrid roześmiała się głośno. Szli właśnie w stronę Akademii, w której trwały jeszcze zajęcia. Dzisiaj prowadziła je Astrid, dlatego Stoick uśmiechnął się do niej, gdy tylko przekroczyli bramę. Na arenie wokół kobiety siedziała grupka dzieci, która straciła nagle zainteresowanie zajęciami, gdy tylko ujrzała potężnego Śmiercipieśnia. Bursztyn wydobył z siebie znaną dokładnie pieśń, czym przywołał młodych uczniów. Astrid roześmiała się po czym podeszła do syna i jego przyjaciółki.

— Nie powinieneś z nim przychodzić — odezwała się blondynka i potarmosiła włosy syna.

— I bez niego miałbym niezłe branie — zaśmiał się tym razem Stoick, a Astrid przewróciła oczami.

— Jesteś tak skromny, jak twój tata. Zawsze pewny siebie — skomentowała. — Co was tutaj sprowadza?

— Chcę przekonać Ingrid do Iskry. Pasują do siebie, obie są mądre i piękne — powiedział, a kobieta uniosła brew, uśmiechając się znacząco. To właśnie w takich chwilach Stoick cieszył się, że jego przyjaciółka jest niewidoma. Tym razem jednak zaśmiał się nerwowo.

— Masz ochotę ją poznać? — zapytała Astrid, kierując swoje słowa do dziewczyny. Ta wydawała się być niepewna. Nie chciała odmawiać, tym bardziej żonie wodza i matce Stoicka, ale nie potrafiła przezwyciężyć strachu. Tym bardziej, że to właśnie ten smok przypominał jej o pierwszym trudnym dla niej dniu na Berk. — Niech zgadnę, Stoick próbował cię do tego namówić.

— No tak, ale sama nie wiem co o tym myśleć. Bursztyn jest kochany, tak jak większość smoków na Berk. Może ja też powinnam... spróbować — powiedziała, choć jej głos drżał.

— Iskra jest wspaniałym smokiem, ale jeśli nie chcesz dzisiaj jej poznać to możemy poczekać. Nikt nie będzie na ciebie naciskać, nawet ja — odparł Stoick, ale Ingrid szybko pokręciła głową.

— Spróbuję — podjęła decyzję i pozwoliła poprowadzić się dalej. Chłopak zostawił ją w pewnej odległości od jednego z pomieszczeń i poszedł osobiście wyprowadzić smoka. Śmiertnik Zębacz wydawał się być niegroźny, dodatkowo blondyn starał się do niego przemawiać jak najdelikatniej, by go nie denerwować. Astrid patrzyła na syna z szerokim uśmiechem, obserwując jego poczynania razem z grupką dzieci, które patrzyły teraz tylko na chłopaka.

— Wyciągnij dłoń przed siebie — polecił Ingrid Stoick, a dziewczyna spełniła jego prośbę. Starała się nie okazywać strachu, wiedząc, że smok może to wyczuć, choć nie mogła powiedzieć, że się nie boi, ale była tą chwilą także oczarowana. Nie musiała odwracać wzroku, a smok od razu wyczuł, że dziewczyna go nie dostrzega. Smoczyca obwąchała siedemnastolatkę z każdej strony, dokładnie badając nową przybyszkę. Chyba zapamiętała jej zapach, bo nastroszyła się.

— Spokojnie mała, ona cię nie skrzywdzi — przemawiał do smoka łagodnie. Ingrid zamknęła oczy i po prostu czekała. — Jest dobra i urocza. Jest taka jak ty — jej wyostrzony słuch doskonale wyłapywał szept chłopaka. Uśmiechnęła się delikatnie, przygryzając wargę, chcąc to zatuszować.

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz