Dom - to nie tapety, nie meble,
nie kąt z żyrandolem, obrazem.
Dom - to tam, gdzie choćby
pod gołym niebem ludzie
są RAZEM.
— Gotowa? — zapytał Czkawka, wchodząc do kuchni. Astrid siedziała przy stole, z dzieckiem na kolanach i próbowała nakarmić córeczkę własnoręcznie przygotowaną zupką. Dziecko nie miało jednak ochoty, by próbować eksperymenty mamy i najzwyczajniej w świecie wypluwało każdą zawartość łyżeczki.
— Jak widać — odparła, patrząc na niego. Czkawka westchnął i podszedł do swojej małej rodziny. Chciał wziąć córkę na ręce, ale widząc ją w całości umazaną w warzywnej zupce, od razu zrezygnował. Wyciągnął dłonie w geście protestu. Astrid obrzuciła go zabawnym spojrzeniem, widząc jego reakcję.
— Pomóc ci z nią? — zapytał, mając jednak nadzieję, że Astrid odmówi. Ta jednak uśmiechnęła się chytrze i podała mu dziecko. Nie mógł go nie przejąć, dlatego wziął je pod pachy i podniósł w górę, trzymając na bezpiecznej odległości od jego ulubionej koszuli. Blondynka również nie wyglądała lepiej. Dostrzegł teraz na jej koszuli resztkę śniadania, a między włosami sos pomidorowy.
— Dobra, chodź brudasku. Tata cię umyje — zwróciła się do dziecka, po czym zaniosła miseczkę do miski w rogu pomieszczenia. Obiecała sobie, że za chwilę się tym zajmie. Następnie cała trójka ruszyła do łazienki, na środku, której znajdowała się duża bala. Astrid przejęła od męża dziecko i położyła je na ręczniki. Czkawka w tym czasie nalał wody do mniejszej miski, sprawdzając co chwilę temperaturę. Przywykł do tej czynności, bowiem bardzo często pomagał jej przy ich maleństwie. Kiedy jeszcze nie była w ciąży obiecał, że będzie ją wspierał i pomagał jej, kiedy na świecie pojawi się ich maleństwo. A ona nigdy nie przestała w to wątpić.
— Ty kochanie, też powinnaś się umyć — powiedział, kiedy posadziła córeczkę w wodzie. Astrid zaśmiała się i obejrzała się dokładnie. Z włosów wyplątała kawałek marchewki i zaśmiała się głośno. Szatyn kucnął przy dziewczynce i zaczął obmywać ją wodą.
— Mama be — zauważyła ich córka i wskazał na blondynkę. Rodzice wybuchnęli śmiechem.
— Widzisz, Alfhild też się nie podobasz.
— Dzięki za szczerość — odparła z uśmiechem.
Astrid założyła córeczce bawełnianą sukienkę, a na garstce jej włosów zawiązała kokardkę. Czkawka wziął ją na ręce i zakręcił wolno. Dziewczynka zapiszczała, uśmiechając się od ucha do ucha.
— A ty nie powinieneś iść na budowę? Przypominam ci, Czkawko Haddocku Trzeci, że wziąłeś wolne, żeby zająć się naszym nowym domem, a nie nami — powiedziała, chcąc odebrać od niego dziecko. Czkawka jednak jej na to nie pozwolił.
— A ja ci przypominam, Astrid Haddock, że miałaś iść się wykąpać. I od razu zaznaczam, że nie oddam ci naszego dziecka, kiedy będziesz nadal w tak fatalnym stanie — odparł z powagą lecz zdradził go delikatny uśmiech. Astrid roześmiała się głośno i podeszła do komody, by wyjąć z niej jakieś czyste ubrania. Czkawka w tym czasie położył córkę na ich wspólnym łóżku, podając jej pluszową maskotkę do zabawy.
— No dzięki. Jak zwykle bezlitosny — odparła i poszła do łazienki, by doprowadzić się do lepszego stanu.
Czkawka natomiast chwycił swój notes, w którym rozpisywał dane zajęcia na cały tydzień. Dzisiejszego dnia w pracy zastępowali go jeźdźcy. On miał w planach popracować trochę w ich nowym domu, który od kilku dni stawiał razem z innymi wikingami. Najczęściej pomagał mu jednak Ethan, brat Astrid. Mężczyzna także dzisiaj zaproponował, że przyjdzie i teraz najprawdopodobniej czekał już na wodza, o ile nie zmierzał w kierunku ich tymczasowego domu. Mieszkali z Valką, mając dla siebie jedynie jedną sypialnię. Powoli zaczynała się jednak robić mała, a młode małżeństwo mimo że nie spędzało tu wiele czasu zaczęło to zauważać.
CZYTASZ
the greatest gift is love || hiccstrid
FanfictionJedyna, prawdziwa, bezkresna miłość. O tym chciałam zawsze pisać, gdy myślałam o Czkawce i Astrid. To dlatego powstała ta książka - aby zebrać multum pomysłów i przedstawić je czytelnikom. Jest dla Was. Zachęcam do czytania. Myślę, że każdy znajdzie...