Tęsknota za nieznanym

1.5K 70 20
                                    

Chciałbym poznać to czego nie znam
Chciałbym posłuchać to czego nie słyszałem
Chciałbym powiedzieć to czego nie powiedziałem
Chciałbym zobaczyć Cię, odnaleźć cię
Choćby we wspomnieniach

@Astrisia

Czkawka siedział przy biurku już drugą godzinę, podpierając się na zdrętwiałym już ramieniu. W zręcznych palcach trzymał małą maskotkę przedstawiającą nieznanego mu smoka. Obracał ją w różne strony, jakby szukał jakiejś tajnej wiadomości tylko dla niego. Szczerbatek zamruczał, ale nie zwrócił tym uwagi przyjaciela. Szatyn westchnął i ułożył głowę na biurku, zamykając oczy. Nie zwrócił nawet na otwierające się, a następnie zamykające drzwi.
— Tu jesteś — usłyszał słodki głos. Wyprostował się i otworzył oczy, spoglądając na dziewczynę. Miała na sobie niebieską tunikę z długim rękawem i szare spodnie. Ponadto zamiast jednego warkocza, zaplotła aż dwa, spływające luźno na ramiona. Jej początkowy uśmiech szybko zastąpił jednak smutek.
— Jestem — wychrypiał, po czym odchrząknął, by pozbyć się suchości w gardle. Astrid podeszła bliżej i kucnęła przed nim. Położyła mu dłoń na policzku i bacznie mu się przyjrzała. Niemal natychmiast spuścił wzrok, ale jej oczom i tak nic nie umknęło.
— Płakałeś? — zapytała po prostu. Nie odpowiedział. — Hej — wyszeptała — co się dzieje?
— Ja... — zaczął, ale przerwał, gdy tylko jego głowę wypełniła droga mu osoba, a w oczach na powrót pojawiły się łzy. Wstał i odszedł kawałek od Astrid. Uniósł zaciśniętą dłoń, jakby chciał uderzyć nią w ścianę, ale niemal natychmiast spuścił ją. Zadrżał, nie mając siły dłużej hamować szlochu. Blondynka dotąd patrząca na jego plecy podeszła do niego i objęła go od tyłu. Obrócił się w jej uścisku, tak, że teraz opierała swoją głowę o jego tors. Jego szloch sprawił, że sama poczuła pieczenie pod powiekami.
— Przepraszam, przepraszam, przepraszam — powtarzał raz po raz. Nie wiedziała, dlaczego to mówi. Nie chciała jednak pytać. Odchyliła głowę, napotykając załzawione spojrzenie chłopaka, po czym wspięła się na palcach i złączyła ich mokre wargi. Nie odwzajemnił jednak pocałunku, a co więcej – przerwał go.
— Lepiej, żebyś już poszła — wyszeptał, wycierając łzy.
— Chyba sobie żartujesz?! Nie wyjdę, dopóki nie dowiem się co jest z tobą nie tak. — Powiedziała twardo, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
— Proszę cię żebyś wyszła — odparł cicho.
— Nie — usiadła na łóżku i skrzyżowała ramiona na piersi. Czkawka wiedział, że nie będzie łatwo się jej pozbyć, ale nie zamierzał niczego jej wyjaśniać.
— Nie masz przypadkiem czegoś do roboty?
— Przypadkiem nie mam — odpowiedziała i wbiła w nie swoje spojrzenie. Szatyn opadł na krzesło przy biurku i podparł się na łokciach. Po chwili jednak zmienił pozycję, opierając się luźno o oparcie. Kiedy Astrid myślała, że odpuścił i chce jej się wyżalić, zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewała. Obiema rękami zrzucił na ziemię wszystko to, co leżało w zasięgu jego dłoni. Nigdy go takiego nie widziała. Zakryła dłonią usta i pochyliła się, by zacząć zbierać to co rozrzucił. Usiadła nagle i wzięła do ręki maleńką maskotkę. Zaczęła oglądać ją. Miała wrażenie, że kiedyś już widziała gdzieś taką. Czkawka zauważył jej zainteresowanie zabawką i westchnął cicho, siadając na podłodze obok.
— Dostałem ją od mamy — wyszeptał. — Jest jedyną pamiątką jaka mi po niej pozostała.
— Mam podobną — wyznała i popatrzyła na chłopaka, którego twarz wyrażała teraz czyste zdziwienie. — Moja mama mówiła, że zrobiła ją twoja i była prezentem, kiedy się urodziłam. Podobno ty mi ją wręczyłeś, w końcu jesteś prawie osiem miesięcy starszy. — Uśmiechnęła się, a szatyn odwzajemnił ten gest. — Nadal chcesz żebym sobie poszła?
— Nie — odpowiedział szczerze. — I przepraszam cię za... za tą całą sytuację. Po prostu ten dzień, on... jest dla mnie bardzo wyjątkowy i... nie wiem jak go sobie wyobrażałem, ale wolałem go spędzić w samotności. Thorze, chciałem cię wygonić. — Powiedział jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swoich wcześniejszych czynów. Nie miała mu tego jednak za złe. Być może nie rozumiała go do końca w tej sytuacji, w końcu posiadała obydwoje rodziców, ale kiwnęła głową na znak, że mu wybacza.
— Każdy czasem miewa złe dni, Czkawka — powiedziała i zaczęła sprzątać. Chłopak siedział tylko, obserwując ją. Chciał jej pomóc, ale nie mówiąc ani słowa dała mu do zrozumienia, że zrobi to sama. Dlatego zszedł na dół, by zrobić herbatę, a przy okazji, żeby doprowadzić się do porządku.

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz