Mamusia na pełen etat

1.2K 64 6
                                    

A daughter is someone you laugh with, dream with, and love with all your heart

~ Unknown



— Mama.

Astrid usłyszała to słowo z samego rana i już wiedziała, że to jest ten moment, kiedy powinna wstać i zacząć funkcjonować jak co dzień. Jednak zignorowała głos i odwróciła się na drugi bok, przytulając do ramienia męża. Czkawka mruknął coś pod nosem, ale nie przejęła się zbytnio co. Zephyr wdrapała się na ich łózko, na początku próbując budzić Astrid. Ta otworzyła leniwie oczy i podniosła córeczkę, by następnie umieścić ją pomiędzy nią a Czkawką. Dziewczynka uśmiechnęła się i z nieskrywaną radością zaczęła delikatnie uderzać rączkami w ramię taty. Szatyn mruknął, po czym skrzywił się.

— Wstawaj skarbie — wymruczała Astrid.

— Ja dzisiaj nie wstaję — odparł cicho i okrył się szczelniej futrem. Blondynka przewróciła oczami, po czym sama wyszła spod okrycia. Ściągnęła z łóżka także córeczkę, choć tej podobała się zabawa. Astrid uśmiechnęła się chytrze, nie chcąc się jako jedyna poświęcać i jednym ruchem pociągnęła za sobą futro.

— Astrid! — krzyknął Czkawka, kuląc się odruchowo. Chcąc, nie chcąc usiadł na łóżku i przetarł zaspane oczy. Zephyr ze śmiechem podreptała do niego, kiedy mama postawiła ją na łóżku. Szatyn oplótł dziewczynkę opiekuńczymi ramionami i ucałował jej główkę.

— Pójdę się wykąpać. Zajmiesz się małą? — zapytała, a Czkawka skinął głową, przerywając na moment zabawę z córeczką. — Mam nadzieję, że Nuffink się nie obudzi — dodała jeszcze, ale mąż zapewnił ją, ze nawet gdyby ich synek zaczął płakać, to zaopiekuje się nim. Astrid uśmiechnęła się jeszcze na odchodnym i chwyciwszy ręcznik oraz codzienne ubranie zniknęła za drzwiami niewielkiej łazienki.

Czkawka właśnie karmił Zephyr, kiedy Astrid zeszła na dół, trzymając na rękach zawiniętego w kocyk synka. Nuffink rozglądał się wokół, jakby czegoś szukał. Dopiero co obudził się w jej ramionach. Ukoił go zapach Astrid. Ziewnął, czym rozczulił rodziców, a następnie oparł główkę o ramię mamy.

— Zostałbym z wami w domu — powiedział nagle Czkawka, a jego żona usiadła przy stole, biorąc jedną z kanapek, przygotowanych przez męża. Ten trzymał na kolanach córeczkę, karmiąc ją kaszką. Dziewczynka zajadała spokojnie swoją porcję śniadania, mrucząc coś do siebie. Coraz więcej mówiła, co czasem wydawało się być nie do zniesienia, ale koniec końców szybko się nudziła.

— Ale...?

— Ale mam mnóstwo pracy, która tylko czeka, żebym wreszcie się za nią zabrał. Pociesza mnie fakt, że im szybciej skończę, tym szybciej wrócę do domu. — Odparł z uśmiechem i wytarł buźkę Zephyr, kiedy skończyła jeść.

— Nie zapomniałeś o dzisiejszym małym spotkaniu w twierdzy? — zapytała, w razie czego, chcąc mu przypomnieć o zebraniu. Zaprzeczył. Oczywiście, że pamiętał.

— Przyjdę z mamą. Zajmie się dziećmi, a my spokojnie pójdziemy sobie do twierdzy — powiedział, wstając od stołu. Postawił Zephyr na ziemi, choć dziewczynka nie była zbytnio tym pomysłem, zachwycona. W między czasie Nuffink zaczął płakać, domagając się pokarmu. Astrid westchnęła i zaczęła go karmić, nie mając możliwości, by pożegnać się z mężem - zwyczajny pocałunek na „do widzenia" musiał wystarczyć w tej sytuacji.

— Dada, nie ić — wysepleniła dwulatka, obejmując ramionkami nogę taty. Czkawka odprowadził ją do Astrid i kucnął przy niej, prosząc, by była grzeczna i słuchała mamy. Astrid posłała mu promienny uśmiech, zanim zamknął za sobą drzwi.

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz