Jeźdźcy mieszkali na Berk już od tygodnia. Nadal ciężko było im się przystosować do nowego życia, wciąż myśleli o Krańcu Świata, z którym wiązały się wspaniałe chwile. Każdy próbował wrócić do domu pełen energii i życia, jednak nie do końca wiadomo było co z sobą zrobić.
Czkawka od samego rana kręcił się po kuźni, to sprzątając, to coś naprawiając. Od czasu, kiedy wrócił na Berk nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Oczywiście miło było wreszcie polatać ze Szczerbatkiem, czy spotkać się z Astrid, ale to nie było to samo. Nie potrafił przystosować się do takiego obrotu sprawy. Nie żałował wygranej wojny, ocalenia Króla Smoków, albo pokonania Krogana i Johanna, jednak czuł w sercu dziwną pustkę, jakby stracił powód do dalszej walki.
Z westchnieniem odłożył w kąt stary miecz i podszedł do okna, gdzie składano zamówienia. Do tej pory to Pyskacz zajmował się ostrzeniem toporów, czy wygładzaniem mieczy. Czkawka, nie mając nic innego do roboty, tego dnia postanowił pomóc przyjacielowi. Przy oknie pojawiła się nagle blondwłosa dziewczyna. Szatyn uśmiechnął się szeroko w jej stronę.
— Cześć Szpadka, co cię do mnie sprowadza? — zapytał miło.
— Właściwie to szukałam Pyskacza. Potrzebuję jakiejś dobrze naostrzonej broni. Tracę siły na te całe zaloty Smarka! — niemal krzyknęła, a Czkawka, który wynalazł już broń, wstrzymał się z przekazaniem jej dziewczynie. — Przecież go nie zabiję, nie jestem Astrid.
— No wiesz... — zaczął niepewnie Czkawka i pomyślał nagle o ukochanej. Zdecydowanie Szpadka nie była taka jak Astrid, ale Sączysmark działał na nerwy nawet jemu, więc wiedział jakie to uczucie (lub przynajmniej się domyślał).
— To co? Ufasz mi, czy mam iść do kogoś innego? — zniecierpliwiła się.
— Nie no, ufam ufam. — Powiedział, podając jej broń. — Tylko pamiętaj, Smark ma być w jednym kawałku. — Mrugnął do niej, a Szpadka tylko podziękowała i odbiegła, by prawdopodobnie poszukać natrętnego chłopaka.Czkawka przeszedł w głąb budynku i wydobył spod płachty całkiem nowy topór, który zaczął robić wczoraj. Podczas bitwy Astrid straciła swoją broń, którą dostała w prezencie od matki, dlatego jeździec obiecał sobie, że zrobi ukochanej nowy. Wiedział, że na razie znalazła w domu jakiś stary i to z nim trenowała. Chciał jednak, by miała jeden, swój na własność, dlatego po wcześniejszych rozrysowaniu pomysłu, przeszedł do jego tworzenia. Wystarczyło go jeszcze naostrzyć i...
— Mam być zazdrosna? — usłyszał nagle za sobą głos Astrid i aż podskoczył delikatnie. Szybko zakrył broń płachtą i odwrócił się zarumieniony, by stanąć twarzą w twarz z dziewczyną.
— O, cześć Astrid. Cześć Astrid. Astrid! Co... co ty tutaj robisz? — zapytał ze zdenerwowaniem. Uniosła w górę brew i oparła ręce na biodrach. Rozejrzała się po kuźni, jakby była tutaj po raz pierwszy, a następnie uśmiechnęła.
— Właściwie to cię szukam. Myślałam, że wybierzemy się na lot poza Berk, czy coś, ale widzę, że jesteś zajęty — powiedziała i zbliżyła się do chłopaka.
— Ja? Zajęty? — zaśmiał się nerwowo, drapiąc delikatnie w kark. — Gdzie tam. — Machnął ręką.
— W ogóle, serio dałeś Szpadce broń? Żałuj, że nie widziałeś miny Smarka... tego przerażenia. Jest chyba jeszcze lepsza w odstraszaniu niż ja — zaśmiała się dziewczyna, a Czkawka dołączył do niej po chwili.
— Teraz nie musisz nikogo odstraszać. Wszyscy wiedzą, że należysz tylko do mnie — wyszeptał jej do ucha, a następnie objął w tali i posadził na jednym z blatów przy ścianie. Blondynka nachyliła się i po chwili złączyła usta z wargami Czkawki, obejmując jego kark. Uśmiechnęła się, usatysfakcjonowana faktem, że znajduje się wyżej niż ukochany. Zawsze, kiedy się całowali to ona stawała na palcach, by dosięgnąć jego ust, a teraz role się odwróciły. Nawet nie zauważyła, że chłopak rozplątał jej włosy, które ułożyły się falami na jej plecach.
— Jeśli tak ma wyglądać ta praca, Czkawka, to chyba wolę na twoim miejscu Sączysmarka — usłyszeli nagle i odskoczyli od siebie. Pyskacz wszedł do środka i postawił na blacie, obok Astrid, skrzynkę z narzędziami. Szatyn szybko pomógł zejść dziewczynie i postawił ją na ziemi. Oboje zaczerwienili się. Nie czekając na kolejne uwagi kowala, wybiegli z budynku, śmiejąc się głośno.
— Rozwaliłeś mi włosy — zauważyła blondynka i westchnęła cicho, zakładając włosy za ucho.
— Przesadzasz, po prostu dodałem ci uroku — zaśmiał się Czkawka i pociągnął dziewczynę w stronę lasu. — A teraz zabiorę cię na romantyczny spacer.
CZYTASZ
the greatest gift is love || hiccstrid
FanfictionJedyna, prawdziwa, bezkresna miłość. O tym chciałam zawsze pisać, gdy myślałam o Czkawce i Astrid. To dlatego powstała ta książka - aby zebrać multum pomysłów i przedstawić je czytelnikom. Jest dla Was. Zachęcam do czytania. Myślę, że każdy znajdzie...