❄️ Into the silent night ❄️

1.5K 70 14
                                    

Opowiadanie dedykuję Snutka  i Smilee_e  ❤️
Kocham Was jak stont do ksienszyca i jeszcze dalej!

Czkawka siedział na jednym z klifów, z roztargnieniem spoglądając na horyzont, a co za tym idzie na wschodzące słońce. Chłopak westchnął cicho, czując jak Szczerbatek przytula go do siebie jeszcze bardziej, chcąc przekazać mu choć trochę ciepła. Na Berk bowiem panuje zima. Śniegu jest całkiem sporo i jak na tę porę wszyscy normalni ludzie siedzą teraz w ciepłych domach z rodzinami, przygotowywując się na ucztę w twierdzy, która jak co roku odbędzie się wieczorem. Okazja jest przecież niezwykła. W końcu nadeszło długo wyczekiwane Snoggletog, a co za tym idzie czas godowy smoków. Wszystkie z wyjątkiem Szczerbatka przeniosły się na inną wyspę, by w swoim towarzystwie świętować ten dzień.
— Znajdziemy je kiedyś. Obiecuję ci — wyszeptał szatyn, mając na myśli inne Nocne Furie, w które wierzył. Miał nadzieję, że w końcu uda mu się je odnaleźć, co z pewnością uszczęśliwiłoby jego najlepszego przyjaciela.
— A nasz przyszły wódz chce zamarznąć na śmierć? — usłyszał nagle za sobą rozbawiony głos. Uśmiechnął się delikatnie, przesuwając na kocu, a tym samym robiąc miejsce dziewczynie przy ciepłym brzuchu czarnego smoka.
— A czy nasza wojowniczka nie powinna właśnie teraz przypalać śniadania? — zażartował i już spodziewał się uderzenia w ramię, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego poczuł jak blondynka siada obok, przytulając się do niego. Poczuł jej policzek na swoim i zadrżał pod wpływem temperatury jej ciała. — Jesteś lodowata!
— Wiesz jak ciężko znaleźć cię na piechotę? — zapytała, przytulając się mocniej.
— Oj Astrid — westchnął tylko. — Czekaj, gdzie też on się podział? — zapytał sam siebie, grzebiąc w torbie przy siodle Szczerbatka. Po chwili wyciągnął z niej ciepły koc i otulił nim dziewczynę. Podziękowała cicho i uśmiechnęła się.
— Więc... może odpowiesz na moje pytanie? — zapytała cicho, przymykając oczy.
— Nie, nie chcę zostać mrożonką, ale nie mogę wytrzymać w domu, więc oto jestem... stając się mrożonką... stopniowo — zażartował. Astrid zaśmiała się cicho i spojrzała na niego.
— Co się dzieje? — spytała tym razem poważnie. Czkawka również spoważniał, ale nie odpowiedział. Nie wiedział jak. Głównie chodziło o Szczerbatka. Właśnie w przypadku świąt najbardziej nasilały się jego obawy, że być może już nigdy nie odnajdą rodziny dla smoka. Mimo że posiadał już swoich bliskich, nie należeli oni do smoczej rasy. Szatynowi było z tą myślą ciężko. Zawsze uważał, że szczęście smoka jest jego głównym priorytetem. W końcu dzięki niemu całe jego życie zmieniło się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Nie chciał jednak zamęczać tymi myślami ukochanej dlatego milczał przez dłuższy czas.
— Dobra, nie chcesz mówić to nie.
— Nie, po prostu uważam, że to nie jest rozmowa na teraz, okej? Wrócimy do tego, dobra? — zapytał. Dziewczyna przytaknęła tylko głową i oparła ją o ramię chłopaka. Czkawka uśmiechnął się na myśl, że ten dzień wcale nie musi być taki najgorszy, skoro nawet Astrid poszła z nim na ugodę, to chyba nie będzie tak źle, prawda?
— A jak tam przygotowania do Snoggletog, co? Słyszałem, że w tym roku twoja mama postanowiła zająć się częścią posiłków na ucztę — zmienił temat dziewiętnastolatek, obejmując ukochaną ramieniem. Następnie zaczął delikatnie masować talię dziewczyny.
— No tak. Idzie dosyć dobrze. Dlatego wyszłam z domu. Nie jestem tam potrzebna, z resztą moja pomoc na nic by się zdała. Jestem beznadziejną kucharką — stwierdziła.
— A może musisz trochę poćwiczyć? — próbował pocieszyć dziewczynę szatyn. Astrid jednak popatrzyła na niego z powątpieniem. — Wiesz co, mam pomysł.
— Jeden z tych twoich głupich pomysłów? — zapytała ze śmiechem.
— Taa... Jestem chyba samobójcą, ale cóż... takie życie przy twym boku, najdroższa. Chodźmy do mnie skoro u ciebie już jakaś kuchenna rewolucja trwa. Zrobimy razem pierniczki! — powiedział pełen entuzjazmu.
— Zgłupiałeś.
— Wiesz ile razy słyszałem to słowo z twych ust? Zbyt wiele. Nadal rani me zakochane serce — zaszlochał teatralnie, wywołując śmiech dziewczyny.
— Kocham cię — wyszeptała mu na ucho.
— Już lepiej. Jakoś od razu mi się cieplej zrobiło. Aha, ja ciebie też — odparł i przywarł wargami do jej warg, łącząc wreszcie ich usta w ciepłym pocałunku. Astrid zamruczała i uśmiechnęła się. Dopiero po chwili oderwali się od siebie, uśmiechając promiennie. Ten gest mógł rozpuścić nawet najtwardszy lód.
— Wiesz, co, faktycznie trochę tu zimno — powiedziała Astrid i wstała z koca. Czkawka szybko poszedł w jej ślady. — Ale jeśli chodzi o twoje plany to jestem na tak. Z chęcią spędzę z tobą czas — odparła i uśmiechnęła się, a szatyn kiwnął głową.
— Wiesz... wymyśliłem coś jeszcze.
— Co takiego? — zapytała blondynka i zachichotała, kiedy Czkawka delikatnie poślizgnął się na lodzie, na dosyć krótko tracąc równowagę.
— Wyścig — powiedział śmiertelnie poważnie. Wojowniczka uniosła brwi w geście zdziwienia i pokręciła głową na boki.
— Wyścig? Przecież nie masz ze mną szans — odparła pewnie i zaśmiała się. Czkawka przewrócił oczami i zrównał się krokiem z dziewczyną. Blondynka odgarnęła grzywkę i poprawiła futro na plecach, gdyż wiatr z każdą chwilą zaczął się nasilać.
— Nie chcę cię kochanie zmartwić, ale to, że szybko biegasz nie znaczy, że jestem od ciebie wolniejszy — postawił na swoim chłopak.
— Zgoda. Ścigajmy się — wojowniczka przystanęła i spojrzała na rywala.
— Dobra. Zasady są proste: kto pierwszy dobiegnie do domu, ten dostaje swoją nagrodę — wyjaśnił, gestykulując.
— Jaką nagrodę? — zdziwiła się Astrid, nie słysząc do tej pory o żadnej nagrodzie.
— Rusz tą swoją główką i wymyśl coś co chciałabyś bym uczynił — zaśmiał się Czkawka, po chwili czując lekkie uderzenie w lewe ramię.
— Dobra. Jeśli wygram żądam, żebyś przez najbliższy tydzień przygotowywał mi śniadanie. Do łóżka — uśmiechnęła się i skrzyżowała ramiona na brzuchu. — Twoja kolej.
— Stoi. Ale jeśli to ja wygram to masz założyć sukienkę na dzisiejszą ucztę. — Astrid oniemiała. Zupełnie nie spodziewała się takiego wyzwania. Nie zamierzała jednak przegrać walkowerem, dlatego uścisnęła dłoń chłopaka i stanęła do niego bokiem.
— Gotowa? Start! — krzyknął i rzucił się pędem w stronę lasu. Szczerbatek biegł zaraz tuż obok niego. Spostrzegł, że Astrid ze śmiechem go wymija, ale nie zamierzał się poddawać. Mógł jeszcze ją wyprzedzić. Skręcił w prawo, wybierając jeden ze skrótów. Znał go od dawna i często z niego korzystał. Uśmiechnął się podstępnie, przeskakując powalone drzewo. Oczywiście, że wierzył w szybkość i sprawność dziewczyny, jednak nie zamierzał tym razem dawać jej forów, by wreszcie zobaczyć ją w sukience. Byli parą od ośmiu miesięcy, ale nadal odkrywali siebie nawzajem. Czkawka czuł, że jeszcze nie wie o niej zbyt dużo. Nadal nie do końca potrafił jej rozszyfrować. Była trudna, ale mimo to kochał ją nad życie.

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz