W blasku gwiazd [3/4]

535 44 9
                                    

But I have walked alone
with the stars in the moonlit night

I have walked alone, no one by my side

Now I walk with you
with my head held high

In the darkest sky,
I feel so alive

Bella Thorne - "Walk with me"


— Czkawka odłóż ten list, przeczytasz później — powiedziała Astrid, niemal siłą wyrywając kartkę z dłoni męża. Mruknął coś do niej, ale nie przejęła się zbytnio. Stoick patrzył z rozmarzeniem w swój talerz, jakby dostrzegał na nim coś niezwykłego. Alfhild za to przyglądała się mu z uśmiechem. Może nieco głupkowatym, ale jej brat naprawdę wyglądał prześmiesznie.

— Randka z Ingrid się udała? — zapytała, a Stoick popatrzył na nią, nagle prostując się gwałtownie.

— Jaka randka? O czym ty mówisz? — zaczął się jąkać, a Astrid uśmiechnęła się znacząco.

— Nie pochwaliłeś się — zaśmiała się kobieta i potarmosiła włosy syna. Stoick zdawał się być całą tą sytuacją zażenowany i tylko patrzył w talerz. Czkawka nagle stracił zainteresowanie czymkolwiek i tak, jak reszta rodziny popatrzył na chłopaka.

— Nie ma czym. Straciłem apetyt, idę spać — powiedział tylko blondyn i szybko wstał od stołu, nie mogąc dłużej znieść świdrującego wzroku rodziny. Tak jakby nie mieli innych tematów do rozmowy.

— Czekaj młody, zaproś ją na kolację jutro. Chętnie ją z tatą poznamy — rzuciła jeszcze Astrid, a szatyn niemal nie zakrztusił się ciepłą herbatą, którą właśnie popijał. Blondynka roześmiała się z reakcji męża i pożegnała córkę krótkim „dobranoc", gdy ta oznajmiła, że również idzie odpocząć.

— Nasze dzieci zdecydowanie za szybko dorastają — skomentował Czkawka.

— A ty się starzejesz — uśmiechnęła się kobieta, przeczesując włosy męża. W jego bujnej czuprynie zauważyła już kilka siwych pasemek.

— Ale ty nadal mnie kochasz — odparł i cmoknął jej dłoń.

— Zawsze.

*

Ingrid usiadła przy oknie, zamykając oczy. Uwielbiała dotyk wiatru na policzkach. Uśmiechnęła się szeroko, czując go na twarzy, jakby muskały ją swymi chłodnymi pocałunkami. A ona po prostu myślała. Nie miała ochoty na sen, choć była już noc. Cały czas przez oczami miała twarz Stoicka. Jej chłopaka. Do tej pory nigdy nie myślała, że będzie mogła kogoś nazwać tym słowem. W końcu była niewidoma, a kto chciałby taką dziewczynę. Jednak była pewna, że syn wodza ją kocha, albo przynajmniej bardzo lubi. Ona również czuła coś znacznie silniejszego niż zwykła przyjaźń i cieszyła się takim obrotem spraw.

— Powinnaś się przespać — usłyszała nagle głos swojego ojca, zaraz za sobą. Odwróciła się w jego stronę, a on uniósł jej podbródek, jakby chciał przyjrzeć się jej oczom. — Najpiękniejsze na świecie — powiedział cicho. Ingrid zachichotała, zawsze tak mówił, by ją rozweselić. Choć dzisiaj i bez tego uśmiechała się prawie przez cały czas.

— Nie mogę zasnąć — odparła, ale podeszła do łóżka i położyła się pod futrem.

— To przez syna wodza? — zapytał, z głupawym uśmieszkiem, którego nie mogła niestety zobaczyć.

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz