Za to, że potrafisz kochać...

2.5K 78 11
                                    

- Dokąd idziemy? - spytałam, czując pod stopami ciepły piasek. Ziarenka wbijały mi się delikatnie w palce i łaskotały w skórę. Morze raz po raz zalewało moje stopy, ochładzając je. Czkawka spojrzał na mnie z uśmiechem i pocałował mnie przelotnie w policzek.
- Żebym to ja wiedział - odparł ze śmiechem i pobiegł w kierunku morza. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, kiedy nachylił się w kierunku wody, zanurzając w niej dłonie. Po chwili wszystko zrozumiałam, kiedy wynurzył je szybko, ochlapując mnie. Pisnęłam głośno i odskoczyłam do tyłu. Chłopak szybko złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. Zadrżałam kiedy moje stopy zanurzyły się w zimnej wodzie. Czkawka objął mnie ramieniem i musnął moją skroń swymi, ciepłymi ustami. Uśmiechnęłam się i rzuciłam pędem w stronę plaży. Brunet pobiegł za mną. Skuliłam nogi kiedy złapał mnie w talii od tyłu i uniósł w górę. Zaczęłam się śmiać razem z nim.
- Puść mnie wariacie!
- Muszę się nad tym zastanowić - odparł i okręcił się trzy razy wokół własnej osi wraz ze mną.
- Czkawka! - krzyknęłam, wciąż się śmiejąc. W końcu odpuścił i postawił mnie na piasku. Usiadłam na nim i wzięłam w garść kilkaset ziarenek. Przesypałam je z dłoni, z powrotem na ziemię. Po chwili dołączył do mnie chłopak. Spoczął za mną tak, że znajdowałam się pomiędzy jego nogami. Oparłam się o jego pierś i zamknęłam oczy, wsłuchując się w bicie jego serca. Nie potrzebowałam niczego więcej. W tle delikatnie brzmiało morze. Fale podmywały piasek, przynosząc coraz to nowe, kolorowe kamyki. Poczułam jak Czkawka delikatnie przywarł do mnie, wychylając się. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na jego dłoń. Przewracał w palcach piękny, zielonkawo-niebieski kamyk bez żadnych ostrych krawędzi. Był taki gładki i delikatny.
- Przypomina nasz związek, nie sądzisz? Jest delikatny, piękny i silny. Zupełnie jak my - zaczął chłopak, patrząc mi w oczy. Skinęłam głową, tym samym zgadzając się z nim. Brunet przekazał mi znalezisko i zaczął bawić się moimi włosami. Ani się obejrzałam kiedy rozpuścił je, pozostawiając wijące się fale na moimi ramionach. Kosmyki odgarnęłam z twarzy, chowając je za uszy.
- Pozwolisz? - zapytał i wskazał na blond włosy. Popatrzyłam na niego ze zdzwieniem.
- Na co?
- Na zrobienie ci nowej fryzury - wyjaśnił, zabawnie się uśmiechając. Wybuchnęłam śmiechem.
- Ty i robienie fryzur? Pierwsze słyszę.
- Ranisz moje uczucia, Astrid - odparł patrząc na mnie ze sztuczną powagą, rozczarowaniem i smutkiem. Nie potrafił udawać.
- No dobra, próbuj - powiedziałam, wzruszając lekko ramionami.

Poczułam na czubku głowy jak delikatnie bierze jedno z moich długich pasem w ręce. Rozdzielił je na trzy części i zając się dokładnym przeplatywaniem jednego przez drugie. Siedziałam po turecku, zrelaksowana. Czasami czułam jak ciągnie mnie za włosy, ale zdawałam się tego nie zauważać. Jego ruchy były takie staranne, jakby naprawdę mu zależało. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Czkawce zależało, bym była zadowolona z jego dzieła. Tak naprawdę mało mnie obchodziło w jaki sposób zrobi mi warkocza, fakt, że w ogóle o to poprosił był dla mnie wystarczający. Pamiętam jak kiedyś próbował również zapleść mi włosy. Wyszło przezabawnie. Wszyscy zgodnym chórem stwierdzili, że chłopak nie nadaje się na fryzjera. Teraz jednak, myślę, że wyjdzie mu całkiem nieźle.
Syknęłam cicho kiedy za mocno pociągnął.
- Wybacz - szepnął.
- Nic nie szkodzi - odparłam równie cicho i zamknęłam oczy, relaksując się pod wpływem jego dotyku. Skończył chwilę później. Odwróciłam się w jego stronę i dostrzegłam, że chyba nie bardzo był zadowolona ze swojej pracy, ja wręcz przeciwnie. Podobało mi się jednak na jego twarzy ujrzałam grymas złości.
- Nie umiem nawet prostego warkocza zrobić, wybasz As, zniszczyłem twoje dzieło - powiedział cicho. - Za co ty mnie w ogóle kochasz? - zapytał cicho i wstał, patrząc na horyzont, za którym powoli chowało się słońce. Westchnęłam cicho i również wstałam, po czym podeszłam do niego.
- Nie ma takiej rzeczy, za którą bym cię nie kochała - wyznałam, spoglądając na wielkę kulę, niknącą za morzem. - Nawet za twoje zwariowane pomysły, za miłość do smoków i do mnie, za twoje wsparcie, za to, że potrafisz mnie zrozumieć, wysłuchać, pomóc mi, za to, że tu jesteś, za wszystko. Kocham cię przede wszystkim za to, że potrafisz kochać, Czkawka - powiedziałam, patrząc na jego twarz. Odwrócił ją ku mnie i uśmiechnął się słabo. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć jego ust i złączyć je w namiętnym pocałunku. Dotknęłam jego warg i poczułam zdwojoną siłę i miłość, ciepło i jego.
- A wszystko da się wyuczyć - odparłam ze śmiechem i dosięgnełam jego włosów, zaplatając kolejnego warkoczyka z jego brązowych kosmykow.
- Skoro tak mówisz... - odparł i przytulił mnie do siebie. Uśmiechnęłam się szeroko, czując jego ciepło i zapach. Ten zapach, który tak uwielbialam. Później spojrzałam na uśmiech, który również darzyłam uczuciem. Spojrzałam w zielone, spokojnie oczy, które tak bardzo w nim kochałam...

Krótko, ale tak miało być

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Krótko, ale tak miało być. Nn os przewiduję dopiero na weekend ze względu na szkołę i naukę... Trochę mi tego przybyło, do tego zaczynał się rozkładać z powodu przeziębienia i to też mi niezbyt pasuje...

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz