Dziewczyno, przeżyliśmy razem całą masę rzeczy, chyba jasne, że sobie poradzimy. Będę przy Tobie zawsze, nie zostawię Cię. Jesteś tylko Ty i tylko Ty się dla mnie liczysz. Wiesz o tym. Czkawka i Astrid zawsze razem, jasne? Zawsze.
Astrid spojrzała na horyzont, obserwując zachodzące słońce. Delikatny wiatr rozwiewał jej blond włosy, ale nie siliła się by je poprawiać, wręcz przeciwnie pozwoliła im tańczyć w rytm powiewu. Uwielbiała takie wieczory, kiedy razem z Wichurką były z dala od tego całego świata, do którego teraz należały. Obie potrzebowała siebie, a te ich krótkie wypady pozwalały zapomnieć choć na chwilę o niektórych sprawach. Wojowniczka coraz częściej wymykała się teraz z Berk, by zażyć jeszcze trochę wolności. Za kila miesięcy będzie to niemal niemożliwe. Już teraz nie potrafiła sobie tego wyobrazić, lecz z drugiej strony wcale nie żałowała. Od kiedy wyszła za Czkawkę czuła się jeszcze bardziej szczęśliwa i kochana. Znalazła swoje miejsce w wielkim świecie. Musiała jednak przyznać, że tęskniła za tamtymi latami, kiedy wszyscy razem mieszkali na Końcu Świata. Uwielbiała wspominać tamte chwile, uśmiechając się przy tym.
— Tak myślałem, że tu cię znajdę — usłyszała nagle, ale nie odwróciła się nawet, wiedząc do kogo należy ten głos. Czkawka westchnął cicho i usiadł zaraz koło niej. Cmoknął jej skroń wargami i objął delikatnie ciepłym ramieniem. Szczerbatek też już się rozgościł i położył obok drzemiącej nieopodal Wichurki.
— A więc mnie szukałeś. Myślałam, że jesteś z żoną — zaśmiała się, przypominając sobie sytuację, w której znalazł się rano jej mąż. Szatyn zmarszczył brwi, ale zdradził go uśmiech. Anne, siedmiolatka, której zawsze było wszędzie pełno podeszła do niego i śmiało zapytała, czy zostanie jej mężem. Czkawka na początku nie wiedział co ma w zaistniałej sytuacji uczynić, dlatego popatrzył na stojącą nie tak daleko Astrid. Blondynka zwijała się ze śmiechu i nie była dosyć pomocna. „Wiesz, w zasadzie to mam już jedną żonę. Z dwiema były by podwójne kłopoty. Sama wiesz jak to jest. Jestem wodzem, a naburmuszona Astrid w zupełności mi wystarczy. Nie zrozum mnie źle, ale..." — zaczął, ale dziewczynka nie pozwoliła mu dokończyć. „To jak, całujesz mnie czy nie?" — popatrzyła na niego w wyczekiwaniu. Teraz i on nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać, zwracając uwagę przechodzących obok wikingów. Następnie pochylił się i pocałował ją w policzek. Uśmiechnęła się zaraz po tym i krzyknęła: „Mam najcudowniejszego męża na świecie!"
Czkawka przetarł oczy, jakby chciał wyzbyć się wspomnienia i powrócić do rzeczywistości.
— Właśnie z nią jestem — odparł i popatrzył na nią przez chwilę, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół na jej twarzy. Często to robił dlatego zdążyła się przyzwyczaić i za każdym razem nie oblewała się już rumieńcem. — Mam wrażenie, że cały dzień mnie unikasz.
— Zaraz tam unikam. Po prostu latałam tu i tam — przewróciła oczami, jakby robiła najzwyklejszą rzecz pod słońcem.
— Mogłaś mi powiedzieć. Urwałbym się wcześniej — powiedział, jakby z wyrzutem. Uwielbiał, kiedy latali razem, kiedy wiatr rozwiewał im włosy, a do uszu dobiegał jej perlisty śmiech. Bo dla niego właśnie to było najważniejsze, żeby to ona była szczęśliwa.
— Miałeś dużo pracy. Powoli kończy się lato, przyjdzie jej coraz więcej. A my doskonale sobie poradziliśmy bez ciebie — odparła i położyła dłoń na swoim płaskim jeszcze brzuchu. Czkawka podążył wzrokiem za jej gestem i uśmiechnął się słabo. — Nie było potrzeby, by cię wzywać.
— Wiem, wiem, tylko... zresztą nieważne — wyszeptał i odwrócił spojrzenie w przeciwną stronę. Wiedział już, że ten gest go zdradził, że Astrid zaraz zacznie go o wszystko wypytywać, ale nagle zaległa dziwna cisza. Blondynka westchnęła tylko i odchyliła się do tyłu, by ułożyć się wygodnie na plecach. Mężczyzna nie od razu poszedł jej śladem. Poczuł mimo to delikatną dłoń ukochanej na plecach i rozluźnił się nieco.
— Czkawka? — odezwała się nieco, a jej słowa przebiły dzielącą ich ciszę. Nie spojrzał na nią.
— Po prostu... chodzi o to, że chciałbym być częścią waszego życia — wyjawił, patrząc na horyzont. Astrid uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała w górę, gdzie już powoli wyłaniały się gwiazdy.
— Jesteś nią. Zawsze byłeś i zawsze będziesz — odparła, przypominając sobie jego słowa, kiedy mówił o rodzinie. Mieli wtedy prawie dwadzieścia lat, a on postanowił oświadczyć się jej i podarować cudowny naszyjnik, który do tej pory trzymała blisko siebie. Co prawda nie nosiła go na szyi ze strachu, że może go zgubić, ale znajdował się przy niej.
CZYTASZ
the greatest gift is love || hiccstrid
FanfictionJedyna, prawdziwa, bezkresna miłość. O tym chciałam zawsze pisać, gdy myślałam o Czkawce i Astrid. To dlatego powstała ta książka - aby zebrać multum pomysłów i przedstawić je czytelnikom. Jest dla Was. Zachęcam do czytania. Myślę, że każdy znajdzie...