Coś między wami...?

3.5K 108 25
                                    

Postanowiliśmy wyruszyć na Berk. Na kilka dni wyrwać się z Końca Świata i odetchnąć powietrzem na Berk. Cała załoga się zgodziła. Parę dni temu dostałem od taty list, w ktorym prosił o pomoc. Postanowiłem więc skorzystać z sytuacji. Inni mogli odwiedzić swoje rodziny. Wiem, że im ich brakowało. Sam ogromnie tęsknilem za tatą, choć nie dawałem tego po sobie poznać.
Rankiem wszyscy byli gotowi. Popatrzyłem na każdegk z osobna. Śledzik siedział już na Sztukamięs ze zniecierpliwieniem. Chciał zajrzeć do Biblioteki Berk i zabrać ze sobą kolejne książki, by mieć co robić wieczorami. Sączysmark pakował coś do swojego plecaka stojąc zaraz obok Hakokła. Wiem, że jutro miał przypłynąć Johann. Chłopak zdradził mi, że ma jakieś narzędzie na wymianę ze starym kupcem, nie powiedział szczegółów, a ja nie pytałem. Bliźniaki jak to bliźniaki latały z nami wszędzie, więc na Berk również. Jeszcze nie jestem na tyle nierozsądny by zostawić ich samych na Końcu Świata. No i, Astrid. Spojrzałem na nią w tej samej chwili co ona na mnie. Nsze oczy spotkały się, a usta rozchyliły w uśmiechu. Od dawna czułem coś do tej dziewczyny. Siedziała teraz w siodle i cierpliwie czekała, aż dam znak do odlotu.
- Dobra ludzie, zbieramy się. Komu w drogę... - zacząłem, lecz ktoś musiał mi przerwać.
- temu czas. - Jak się okazało tym kimś był Sączysmark. Znudzonym glosem oznajmił wdzystkim, że nie jest dzisiaj w humorze. Wzruszyłem tylko ramionami i ruszyliśmy w drogę.

Wyspa Berk. Miejsce, w którym każdy się urodził, wychował, z ktorym łączą go wspaniałe wspomnienia. Miejsce, w którym się poznaliśmy i zaprzyjaźniliśmy. Miejsce, w którym zakochałem się w Astrid Hofferson.
Tak, to dziwne uczucie. Zakochać się w wojowniczce, najpiękniejszej dziewczynie, która jest jak na razie jedynie orzyjaciółką, jak nie na zawsze. Odważna, uczynna, pomocna, posłuszna. Czego więcej chcieć. Do tego piękna, niczym anioł.
- Czkawka, nie wiem o czym teraz myślisz, ale pragnij zauważyć, że jesteśmy na miejscu - z rozmyśleń wyrwał mnie nieprzyjemny głos Smarka. "Co go ugryzło" - zapytałem sam siebie i wylądowałem na głównym placy wioski. Ledwie zszedłem ze Szczerbatka jak otoczyła mnie grupka dzieci w wieku od 5 do 9 lat. Wypytywały o smoki i o odkrycia. Była to dla mnie dosyć nowa sytuacja, ale starałem odpowiadać na całą rzeszę pytań. Nagle poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłem się momentalnie znajdując się bardzo blisko twarzy Astrid.
- Może ci pomóc? - zapytała patrząc mi głęboko w oczy. Staliśmy tak kilka sekund patrząc na siebie nawzajem. Czytając ze wzroku, rozkoszując się sobą.
- Czkawka pocałujesz Astrid? - zapytała jakaś dziewczynka z tłumu. Momentalnie na moich policzkach wstąpiły rumieńce, z Astrid było podobnie. Popatrzyłem na dzieciaki, ktore przypatrywały nam się z wyczekiwaniem.
- Dobra, biegnijcie do domu - powiedziałem szybko i przepędziłem młodych wikingów z zaskęgu mojego wzroku. - A co do... - zacząłem, ale dziewczyna tylko zaśmiała się.
- Mogę cię porwać z wioski na spacer? Czy masz może jakieś zajęcia z dziećmi? - spytała śmiało spoglądajac na mnie. Uśmiechnąłem sie szeroko i nerwowo pokiwałem twierdzaco głową. - To chodź.

Był juz późny wieczór, powietrze było mroźne, a my spacerowaliśmy we dwójkę brzegiem plaży. Woda delikatnie podmywała piasek, na którym stawialiśmy swoje stopy. Nie mielismy wymierzonego celu, po prostu szliśmy przed siebie w świetle księżyca. Na początku nie rozmawialismy. Napawaliśmy się swoją obecnością. Później to nie wystarczyło, daltego zacząłem rozmowę zwracając się wprost do dziewczyny:
- Jeśli chodzi o to co powiedziała Rosa... ja... - zacząłem nerwowo, jednak nie wiedziałem jak dokończyć. Dziewczyna stanęła, a więc i ja zatrzymałem się, czekając na jej ruch. Nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Poczułem jak moje serce momentalnie przyspiesza. Jej oczy zabłyszczaly w świetle księżyca. Skinęła delikatnie głową, jakby odpowiadała na moją prośbę. O nic nie pytałem.

Zamknęła oczy i czekała. Przybliżyłem się do niej jeszcze bliżej i musnąłem deliketnie jej usta swoimi wargami. Moje ręce powęrpdrowały na jej idealną talię, chwilę później czułem jak jej palce zagłębiają się w moich włosach. Czułem się jak w niebie... może nawet w nim byłem. Właśnie całowałem najpiękniejszą dziewczynę na Berk. Dziewczynę, do której czułem coś więcej niż tylko przyjaźń. Oderwaliśmy się od siebie gdy zabrakło nam tchu. Oddychaliśmy szybko. Przytuliłem ją szybko do siebie, nawypadek gdyby chciała mi uciec.
- Wspaniale całujesz - powiedziała podnosząc lekko glowę, by spojrzeć mi w oczy. Zaśmiałem się cicho, jakby do siebie.
- Ty też - odparłem i cmoknąłem ją w skroń. Usiedliśmy na piasku. Objąłem Astrid ramieniem, a ona położyła na nim głowę. Patrzyliśmy oboje w wzburzone fale oceanu, milcząc kilka chwil.
- Dlaczego tak długo z tym zwlekałeś? - zapytała nagle Astrid. Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Zastanowiłem się chwilę.
- Myślałem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. No wiesz... ty i ja... sam nie wiem, Astrid. A ty? Też nie jesteś lepsza - wyszeptałem i zacząłem bawić się protezą. Dziewczyna westchnęła i wzięła moją twarz w swoje dłonie, każąc mi tym samym na nią spojrzeć.
- Po prostu tego nie widzialam. Tego, że mamy szansę. Mamy ją, Czkawka? - spytała.
- Kocham cię - wyszeptałem jej we włosy. Następnie złożyłem na jej głowie krótki pocałunek. - Kocham cię. Mogę to powtórzyć milion razy, a i tak nie będę miał dość.
- Ja ciebie też kocham. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę - powiedziała, a w jej oczach zalśniły łzy. Spłynęły spokojnie po jej rumianych policzkach. Otarłem je opuszkami palców i ponownie zagłębiliśmy się w ciepłym pocałunku.
- Chyba będę musiała podziękować Rosie. Bądź co bądź trochę nam pomogła.

- Widzimy się jutro na treningu? - zapytałem stojąc na progu jej domu. Skinęła głową. Uśmiechnąłem się, więc w odpowiedzi.
- Dobranoc - powiedziała i na pożegnanie pocałowała mnie krótko w usta. Już zaczynało mi tego brakować.
- Dobranoc, Milady.

Wszedłem do domu cicho zamykając za sobą drzwi. Miałem nadzieję, że tata już śpi i, że obędzie się dez zbędnych pytań, w końcu było już pózno. Niestety, znając moje szczęście, siedział przy stole przekładając co chwila jakieś papiery. Nawet klasyczny numer z przejściem po schodach do pokoju nie wypalił.
- Randka się udała? - zapytał z uśmiechem. Przewróciłem oczami. Naprawdę? Już wszyscy muszą wiedzieć.
- Jaka randka. Byliśmy z Astrid na spacerze, to tyle. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Skłamałem.
- Miłości nie oszukasz, synek - powiedział ze śmiechem. Wyszeptałem tylko ciche "dobranoc" i ruszyłem do swojego pokoju. Chwilę później, leżąc w łóżku, patrzyłem na gwiazdy i z uśmiechem rozpamiętywałem nasz pierwszy, prawdziwy pocałunek.

~*~ Skłamałabym gdybym powiedziała, że mi się nie podoba, mogło być lepiej, ale nawet, nawet jestem zadowolona

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~*~
Skłamałabym gdybym powiedziała, że mi się nie podoba, mogło być lepiej, ale nawet, nawet jestem zadowolona. A jak jest u was?

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz