Moja Wolność

1.6K 68 13
                                    

Czkawka usiadł przy stole zrezygnowany. W ramionach kołysał półtoramiesięczną córeczkę, która nieustannie płakała od przeszło dziesięciu minut. Astrid obiecała, że niedługo wróci, ale czas oczekiwania na nią ciągnął się młodemu tacie wieczność. Wódz wstał i zaczął chodzić po kuchni z maleństwem. Dziewczynka była cała czerwona i zaczął coraz bardziej się o nią bać. Nigdy wcześniej tyle nie płakała, bo zawsze była przy niej Astrid. Czkawka zaczął błagać bogów w myśli, by przysłali do niego jego ukochaną.
- Ciiii - próbował uspokoić córeczkę. Zastanawiał się także, co może powodować taki płacz. Położył dziecko na kanapie, chcąc je przewinąć, ale nie potrzebowało tego. Próbował zająć je zabawką, którą potrząsał nad ciałkiem maleństwa. Jednak nawet grzechotka w tej sytuacji była zbędna. Czkawka wypuścił głośno powietrze z ust i załamał ręce. Nie miał więcej pomysłów. Jeśli była głodna, musiała poczekać na mamę.
Szatyn wziął dziecko na ręce w chwili, gdy do domu wpadła Astrid. Zrzuciła szybko buty i podeszła do ukochanego.
- Dobrze, że jesteś. Płacze tak od dziesięciu minut. Nie mam pojęcia dlaczego. Gdzie... - przerwał i popatrzył na żonę z szokiem. Ta nie przejmując się niczym rozpięła kamizelkę, wyciągnęła pierś i podała ją córeczce, która łapczywie domagała się pokarmu.
- Po prostu była głodna - wyjaśniła blondynka i poprawiła dziecko w ramionach.
- Nigdy mnie tak nie zostawiaj. Nie wiedziałem co mam robić - powiedział, nieco uspokojony. Z czułością popatrzył na ukochane dziewczyny obok i otarł łzy z policzków dziewczynki.
- Moja wina. Albo raczej Sączysmarka. Zagadał mnie trochę w Twierdzy. Wybacz - wyszeptała i popatrzyła na męża, mając poczucie winy, że zostawiła go z maleństwem na tak długo. Chwilę później oboje obserwowali córeczkę, która zmrużyła, a następnie zamknęła oczka i odchyliła delikatnie główkę. Czkawka odebrał maleństwo od żony, by mogła ubrać się i coś zjeść. Widział, że była zmęczona ciągłym zajmowaniem się Sigrid. Dlatego odłożył śpiącą dziewczynkę do kołyski, a następnie podszedł do żony i szeptem poprosił by usiadła. Zamierzał zająć się nią i nakarmić.
- Jesteś zmęczona - zauważył. - Powinnaś się położyć. Sigrid będzie chwilę spała, ty też byś mogła.
- Spokojnie, dam radę. Wiem, że zaraz musisz wyjść. Sączysmark mówił o jakiejś pilnej rozmowie, na którą serdecznie cię zapraszał - zaśmiała się i pomogła mu w przygotowaniu posiłku. Czkawka przewrócił oczami, czując, że będzie musiał przyjąć zaproszenie od przyjaciela.

Chwilę później siedzieli przy stole i jedli, rozmawiając o bieżących sprawach. Wielkimi krokami zbliżała się pewna wyprawa, na którą musiał udać się Czkawka, by podpisać sojusz z jednym z południowych plemion. Szatyn westchnął, przypominając sobie o niej. Znów będzie musiał zostawić na lądzie żonę, a teraz także córeczkę i opuścić je na miesiąc, by uregulować wszystkie sprawy Berk.

Nienawidził rozstawać się z rodziną. Za każdym razem było to niezwykle bolesne. Ostatnią taką wyprawę odbył pół roku temu i wcale za tym nie tęsknił. Tym razem nie mógł zabrać swoich przyjaciół, przynajmniej nie wszystkich. Rok temu leciała z nim Astrid, a ostanim razem Sączysmark i Eret. Teraz wszyscy mieli swoje zajęcia, z którym nie dało się zrezygnować aż na miesiąc.
- Muszę iść - powiedział nagle i wstał. Był już spóźniony, ale nie zamierzał się nikomu tłumaczyć. Astrid odprowadziła go pod drzwi, żegnając się czułym pocałunkiem.
- Wróć szybko - poprosiła i uśmiechnęła się delikatnie.
- No pewnie - odparł i wyszedł. Za nim powłóczył się Szczerbatek, który wcześniej drzemał przy kołysce Sigrid. Niechętnie opuścił niemowlę, by ruszyć do codziennych obowiązków.

Astrid wróciła natomiast do dziecka i uspokojona, że dziewczynka nadal śpi spokojnie w kołysce wzięła pod pachę koszyk z brudnymi ciuszkami maleństwa i ruszyła z nim do łazienki. Nalała do dużej miski wodę i dosypała trochę suszonych kwiatów, które miała za zadanie nadać ubrankom miłego zapachu oraz świeżości. Wrzuciła zawartość kosza do miski w chwili, kiedy w pomieszczeniu obok rozległ się cichy płacz. Młoda kobieta westchnęła i niezbyt chętnie wstała z klęczek, by iść uspokoić dziecko. Wyciągnęła córkę spod kocyka i ułożyła wygodnie w ramionach.
- Nie możesz tak cały czas się budzić. Mama nie może cię cały czas nosić - powiedziała na dziecka, którego krzyk przerodził się w ciche pochlipywanie. Astrid kołysała maleństwo w ramionach przez kilka następnych chwil, aż do końca się nie uspokoiło. Później odłożyła je dosłownie na chwilkę do kojca, rozłożyła gruby kocyk na podłodze w łazience i zaniosła tam dziecko, kładąc je na mięciutkim materiale. Sigrid zamachnęła rączkami i zaśmiała się, widząc mamę w zasięgu wzroku. Na twarzy Astrid zagościł uśmiech, a sama kobieta mogła wreszcie uprać brudne ciuszki. Następnie rozwiesiła je na sznurku przy suficie, by mogły wyschnąć.
- No mała, co powiesz na mały spacer? - pytanie skierowała w kierunku dziecka, które ponownie zaśmiało się. Blondynka wzięła to za „tak" i po ponownym chwilowym umieszczeniu córeczki w kołysce, ruszyła do kuchni. W szafki wyciągnęła niewielką torb
i dwie butelki. Do jednej wlała mleko, a drugą zapełniła ziołową herbatką, która wciąż odgrzewana była nad ogniem. Dzień był ciepły i przyjemny, by można było spędzić go na świeżym powietrzu. Astrid spakowała jeszcze ulubioną grzechotkę dziecka, a następnie wróciła do salonu. Zajrzała do kołyski i wyciągnęła maleństwo. Ułożyła je pionowo w swoich ramionach i opatuliła ciepłym kocykiem, by zakryć je przed chłodnym wiatrem. Torba szybko znalazła się na jej ramieniu i w takim stanie wyszła z domu.

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz