Czasem spotykamy kogoś i chcemy spotykać go już codziennie
Astrid ukradkiem przyglądała się pracy Ereta. Oboje znajdowali się w porcie gdzie pomagali rybakom reperować popsute, przerwane sieci. Dochodziło południe. Słońce górowało wysoko ma niebie, przesyłając pracującym Wandalom gorące pozdrowienia w postaci upalnego powietrza. Dziewczyna westchnęła cicho i usiadła prosto, próbując rozprostować się trochę. Siedzenie w jednej pozycji zdecydowanie jej nie służyło. Otarła pot z czoła i sięgnęła po butelkę z chłodną wodą. Zamknęła oczy i przechyliła naczynie chcąc pozbyć się ogromnego pragnienia. Gdy ponownie uchyliła powieki dostrzegła, że czarnowłosy mężczyzna znalazł się bliżej niej i patrzył wprost na nią.
- No co? – zapytała uśmiechając się promiennie.
- Nic – odparł i zaśmiał się krótko. Następnie na jego twarzy ujrzała tej figlarny uśmieszek i już domyślała się co zaraz się wydarzy. Nie była jednak przygotowana na wepchnięcie do wody. Wpadła do morza z pluskiem. Wynurzyła się kilka sekund później, wypluwając z ust chłodną, słoną wodę.
- Masz niezwykłe poczucie humoru – skomentowała i poczęła aż mężczyzna pochyli się na tyle, by wciągnąć go za koszulę. Nie zdążyła jednak tego dokonać kiedy czarnowłosy zrzucił górną część garderoby i sam wskoczył do wody, ochlapując mokrą już blondynkę. Dziewczyna zanurkowała na kilka chwil, po czym wynurzyła się i zaśmiała.
- Widzę, że świetnie się bawicie – oboje odwrócili się w stronę pomostu, skąd dochodził męski głos. Astrid uśmiechnęła się do chłopaka, ale on nie odwzajemnił gestu. Jego twarz była jakaś taka kamienna i poważna. W żadnym razie nie przypominał teraz tego „dobrego" Czkawki. Eret niemal natychmiast znalazł się na brzegu. Wódz obserwował go na każdym kroku kiedy mężczyzna zakładał na mokry tors koszulę i pomagał dziewczynie wygramolić się z wody.
- Co cię ugryzło? – zapytała, podchodząc do niego. Stanęła na palcach i już miała musnąć jego policzek ustami kiedy odsunął się od niej. Zmarszczyła brwi.
- Nic. Eret – zatrzymał mężczyznę, który zaczął odchodzić w stronę lądu. Popatrzył jednak odważnie w oczy Czkawce i zaczekał. – Posprzątasz stajnie. Na błysk – zlecił głosem nie wyrażającym sprzeciwu.
- Ale przecież Sączysmark sprzątał je dwa dni temu... Nie ma potrzeby... – zaczęła, lecz przerwał jej Czkawka.
- Chcesz do niego dołączyć?
- Z miłą chęcią – odwarknęła, chcąc wyprowadzić go z równowagi. Irytowało ją zachowanie Czkawki. Odkąd został wodzem bardzo się zmienił i choć on cały czas próbował się tłumaczyć, jego przyjaciele również to zauważyli. Czasem wykorzystywał swoje przywileje do wystawiania kar. Nikt nie mógł się przecież przeciwstawić. Astrid próbowała go zrozumieć, ale razem z Valką doszła do wniosku, że on jeszcze do końca się w tym wszystkim nie odnalazł. Od bitwy z Drago minęły niecałe dwa miesiące. Czkawka wiele razy wracał do przeszłości, próbując przypomnieć sobie ojca i jego postępowanie w różnych sytuacjach. Starał się żyć tak jak dawniej, ale przecież nic już nie było takie jak kiedyś. Musiał znaleźć własną drogę i popełniać własne błędy. Miał do pomocy przyjaciół, rodzinę i smoki. Tylko czy na pewno zwracał na nich tyle uwagi na ile zasługiwali?- A, ten, Czkawka to zawsze taki nerwowy? – zapytał Eret zamiatając podłogę brudną od kurzu i siana. Astrid popatrzyła na niego i oparła się o kij miotły, chcąc chwilę odpocząć.
- Martwi się – odpowiedziała i westchnęła, myśląc o ukochanym. – Chciałby obronić cały świat.
- Jest bohaterem – wyszeptał, jakby do siebie.
- Cóż, nie zawsze tak było – zaczęła Astrid, a mężczyzna popatrzył na nią ze zdziwieniem. – Nie wiele o tym mówimy, bo sam Czkawka uznał, że przeszłość już była i nie warto do niej wracać, no chyba, że chodzi o Stoicka. Cały czas o nim rozmyśla, jakby mógł cokolwiek zmienić. Wiem, jak bardzo zależy mu na tym by wszystkim było dobrze. Próbuje mu dorównać – wyznała i wróciła do pracy. Wrzuciła zużyte siano na taczki i otarła pot z czoła.
- Nie lubi wspominać dzieciństwa? – zapytał czarnowłosy. Odkąd zamieszkał na Berk dowiedział się o każdym jeźdźcu z osobno, lecz Czkawka nadal pozostawał dla niego zagadką. Słyszał, że nie był zbytnio lubiany, ale to byłoby na tyle. Czasów „przed Szczerbatkiem" nikt mu nie przedstawił, jakby było to tajemnicą. Miał nadzieję, że teraz dowie się czegoś więcej.
- Był popychadłem, pośmiewiskiem. Nie znaczył nic dla wioski, a Stoick wstydził się, że jest jego synem. Chyba nie ma czego wspominać. Ale to minęło, nie wracajmy do tego – zakończyła i usiadła na ławce przy ścianie budynku. Mężczyzna usiadł obok, chcąc zrobić sobie krótką przerwę. Nieznacznie przysunął się do dziewczyny, nie zauważyła tego. Wyciągnęła dłoń w kierunku małego Straszliwca, który odważnie podszedł do niej i dał się podrapać po chłodnych łuskach.
- Jak tam Czaszkochrup? – spytała, nie patrząc na niego i nadal zabawiając się ze smokiem.
- Całkiem nieźle, jest wspaniałym przyjacielem. Najlepszym jakiego miałem i w zasadzie jedynym jakiego kiedykolwiek spotkałem. Oczywiście nie licząc ciebie, jeźdźców i chyba Czkawki. Nie wiem czy on za mną przepada... – odwrócił wzrok, nie chcąc na nią patrzeć. Albo inaczej... nie chciał patrzeć na jej reakcję.
- Dlaczego miałby nie przepadać? – zaśmiała się.
- Gdy tylko jesteś w pobliżu staje się jakiś taki nerwowy i poważny – wyznał, a blondynka przyjęła zdziwiony wyraz twarzy. Nagle uśmiechnęła się wszystko rozumiejąc.
- Nie przejmuj się, przejdzie mu. Porozmawiam z nim na ten temat. Jak już przestanie mnie denerwować – odparła i popatrzyła w oczy mężczyzny. Musiała przyznać, że był pociągający i choć nigdy nie myślała tak o żadnym mężczyźnie, oprócz Czkawki, wydawał jej się całkiem przystojny. Po chwili zauważyła jak Eret zbliża się w jej stronę, ale natychmiast go powstrzymała kładąc mu palce na ustach. Otworzył momentalnie oczy, zdziwiony jej zachowaniem, a ona pokręciła tylko przecząco głową i wstała, po czym wyszła z budynku. Nie próbował jej zatrzymywać i odpuścił. Przetarł dłonią twarz, w myśli karcąc się za to co chciał zrobić. Chciał pocałować dziewczynę innego chłopaka. Tym bardziej, że tym chłopakiem był jego wódz i przyjaciel...Astrid wróciła późnym wieczorem na Berk. Wylądowała razem z Wichurą tuż przy domku smoka. Zeskoczyła na ziemię i z uśmiechem zaczęła ściągać siodło z przyjaciółki. Wprowadziła ją do budynku i życzyła dobrej nocy.
Weszła do domu. Już w progu zrzuciła ciepłe buty, zostając w wygodnym skarpetkach. Weszła w głąb pomieszczenia, kiedy przy stole zauważyła zmęczonego Czkawkę, a obok krzątającą się wokół paleniska matkę.
- Cześć – powiedziała blondynka, czym zwróciła na siebie uwagę dwóch par oczu. Kobieta uśmiechnęła się tylko, po czym zabrała ręczne robótki ze stołu i zamknęła się we własnej sypialni. Czkawka wstał wolno i ze spuszczoną głową podszedł do swojej dziewczyny. Ona sama stała z założonymi ramionami na piersi i patrzyła na jego poczynania z kamiennym wyrazem twarzy. Nie wytrzymała jednak długo i wybuchnęła śmiechem. Chłopak popatrzył na nią jak na wariatkę i sam się uśmiechnął.
- Z czego się śmiejesz? – zapytał, a dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko złapała go za rękę i pociągnęła po schodach na górę. Zrzuciła się siebie ciepłe futro, pozostając w koszuli z długim rękawem i ciemnych spodniach. Usiadła na łóżku i przesunęła się, zapraszając tym samy chłopaka.
- Przeszedłem cię przeprosić – wyznał, kiedy zaczęła odpinać mu kombinezon. Chwilę wcześniej zrzuciła z niego wodzowskie futro, kładąc je na fotelu w rogu pokoju. – To było głupie.
- Jesteś zazdrosny? – zapytała wprost i popatrzyła mu w oczy.
- Kobieca intuicja?
- Może... – cmoknęła go w nos. – Albo obserwacje...
- Kiedy was wtedy zobaczyłem, coś we mnie pękło. Śmiałaś się z nim, nawet mnie nie zauważyłaś. Nie powinienem był tak się zachować. Znowu wykorzystałem fakt, że mam większą władzę od was. – Położył się, czując że to ciężkie napięcie w jednej chwili z niego uleciało. Astrid niemal natychmiast ułożyła się na jego torsie, tak by wciąż patrzeć mu w oczy. Wyciągnęła dłonie i zaczęła bawić się jego włosami, jemu to jednak w ogóle nie przeszkadzało. Zamknął oczy odprężony.
- Próbował mnie pocałować – powiedziała, nie chcąc ukrywać tego przed ukochanym. Czkawka natychmiast popatrzył na nią jakby chciał usłyszeć znacznie więcej. – Nie pozwoliłam mu.
- Zakochał się w tobie? – spytał szatyn ze zmartwieniem. Pierwszy raz poczuł zagrożenie, które mogło wpłynąć na całe jego życie.
- Możliwe, ale ja mam kogoś innego na oku.
- Jaki on jest? – zaczął się z nią droczyć. Zastanowiła się chwilę.
- Hmm... Miły, uczynny, mądry, cudownie całuje, jest odważny i wierny osobom, które kocha, nigdy się nie poddaje i walczy do końca o to w co wierzy. A, no i niezły z niego uparciuch.
- Jest przystojny?
- Całkiem całkiem – zaśmiała się i pocałowała ukochanego w usta. Objął ją ciaśniej i uśmiechnął się na myśl o wszystkich zaletach, które mu przypisała.
- Wiesz, też kogoś mam – podjął zabawę i uśmiechnął się.
- Opowiedz mi o niej – wyszeptała i wtuliła się w niego, chcąc poczuć rytm jego serca. Serca, które biło specjalnie dla niej.
- Coż... to najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek spotkałem. Ma blond włosy i takie wspaniałe, morskie spojrzenie. Potrafi mnie rozbawić i pocieszyć, jest wspaniałą przyjaciółką. Zawsze potrafi doradzić w każdej dziedzinie. Jej najlepszą wojowniczką, najbardziej odważną dziewczyną na Berk. Dla ukochanych osób jest w stanie poświęcić wszystko...
- Ma jakieś wady? – przerwała mu i spojrzała na jego twarz. Zaśmiał się krótko.
- Nie umie gotować.
- Ej!
- Ale ma kochanego chłopaka, który ją nauczy.
- Uratowałeś się – uśmiechnęła się.
- Ale przede wszystkim jest moim skarbem, całym moim światem – wyszeptał jej do ucha. Spojrzała mu w oczy i nachyliła się składając na jego ustach czuły pocałunek.
Os za os'em... Taki wyjątkowy prezent ode mnie! Od dzisiaj już szkoła, więc koniec laby 😥 Ale nie koniec pisania, zaraz się pewnie wezmę za kolejne opowiadanie 😍 #HiccstridŻyciem 😍PS: Zdjęcie mojego autorstwa
CZYTASZ
the greatest gift is love || hiccstrid
FanfictionJedyna, prawdziwa, bezkresna miłość. O tym chciałam zawsze pisać, gdy myślałam o Czkawce i Astrid. To dlatego powstała ta książka - aby zebrać multum pomysłów i przedstawić je czytelnikom. Jest dla Was. Zachęcam do czytania. Myślę, że każdy znajdzie...