"Możesz ucałować rodzinę i przyjaciół na pożegnanie i oddalić się na milę, ale jednocześnie zabierzesz ich w swoim sercu, umyśle i trzewiach, bo nie tylko ty żyjesz w świecie, ale świat żyje w tobie." *
Czkawka westchnął ciężko i wyszedł z ciepłej kuźni w czasie kiedy przez wioskę przedarł się zimny powiew jesiennego wiatru. Zadrżał czując go na skórze i poprawił ciągnące się za nim ciemne, długie futro. Spojrzał w górę, w granatowe, ciężkie chmury i uśmiechnął się na myśl, że dzisiejszego dnia nie miał więcej spraw do załatwienia i mógł udać się do domu na spokojny odpoczynek. Na takowy przynajmniej liczył.
Zwrócił się w kierunku domu i ciężkimi krokami począł wchodzić na delikatne wzniesienie. Za nim posłusznie pospieszył czarny, niczym noc, smok. Zamruczał cicho, kiedy Czkawka stanął niepewnie przed drzwiami domu, nie mogąc zdecydować się na wejście do środka. Miał już zapukać, kiedy zrezygnował i cicho otworzył drzwi. Kiedy znalazł się w środku poczuł przyjemne ciepło. Dołożył drewna do ognia w palenisku i przetarł zmarznięte dłonie. Przeszedł do małej kuchni i wyciągnął kosz ryb ze schowka, następnie podając go przyjacielowi, który zaczął ze smakiem zajadać kolację. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i sam przegryzł co nieco. Kiedy usiadł jeszcze przy stole by przejrzeć spisy towarów, które zostały już zamówione z odległych wysp, usłyszał na schodach kroki. Zamknął oczy, a gdy ponownie je otworzył ujrzał przez sobą Astrid. Jego ukochaną, piękną żonę, na której widok powinno roztopić mu się serce. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego, po plecach przeszedł mu zimny dreszcz, mimo że w domu naprawdę zrobiło się ciepło. Jej, niegdyś przepiękne oczy przeszyły go lodowatym spojrzeniem. Nic nie powiedziała, ledwo zwróciła na niego swoją uwagę. Zaparzyła szybko herbatę i zniknęła na górze. Nawet nie próbował jej zatrzymywać i nie zamierzał z nią rozmawiać. Heather doradziła mu by chwilę poczekał. Tyle, że czekał już miesiąc i nadal nie widział sensu w tym całym zawieszeniu w jakim się znaleźli. Miał ochotę po prostu zrezygnować, ale koniec końców nie potrafił – za bardzo ją kochał. Tyle lat spędzili w swoim towarzystwie, tyle razem przeżyli... Aż trudno było w to wszystko uwierzyć, widząc ich teraz.
Czkawka rozłożył ciepłe futra przy palenisku i ułożył się na nich wygodnie. Choć najbardziej na świecie pragnął przespać się we własnym łóżku, nie chciał siać niepotrzebnej kłótni z Astrid. Leżał przez chwilę na plecach, patrząc na sufit.
Czkawka, będziesz najcudowniejszym ojcem na świecie.
Przeszło mu przez myśl. Doskonale pamiętał tamten wspaniały dzień, który miał zmienić wiele w jego życiu. Miał przynieść nadzieję na kolejne lata życia. A przyniósł nieprzyjemne, pełne bólu wspomnienie.
- Skąd ta pewność? – zaśmiał się cicho i popatrzył w oczy ukochanej, która uśmiechała się promiennie od dłuższego czasu.
- Bo jesteś najcudowniejszym mężem na świecie.
- Cóż za komplement – cmoknął ją w policzek i otoczył ramionami, chcąc być jak najbliżej żony.Zamknął oczy i westchnął cicho, czując jak pod powiekami wzbierają mu się łzy. Nie zamierzał powstrzymywać ich, dlatego nie zdziwił go fakt, kiedy poczuł jak spływają mu po policzkach. Zamrugał szybko powiekami, chcąc odgonić od siebie złe wspomnienia, chciał zapomnieć, jednak nadal nie potrafił. Leżał tak przez długi czas. W chacie trwała spokojna, uśpiona do snu cisza. Czkawka rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu, przyzwyczaił się już do mroku, który w nim panował. Wstał najciszej jak tylko mógł i uspokoił smoka, który uniósł lekko powieki, chcąc zobaczyć co się dzieje. Mężczyzna narzucił na siebie ciepłe futro i ruszył bardzo cicho na górę. Stawiał wolno stopę i protezę na kolejnych schodach kiedy dotarł na piętro. Nacisnął delikatnie klamkę prowadzącą do sypialni i wszedł jak najciszej, nie chcąc budzić ukochanej kobiety, śpiącej na dwuosobowym, wygodnym łóżku. Podszedł do niej i kucnął zaraz obok chcąc nacieszyć się jej widokiem. Wyglądała tak niewinnie, jej oddech go uspokajał. Dłonie leżały zaraz przy piersi. Po ułożeniu futra zauważył, że podkuliła nogi. Teraz zaczął zwracać uwagę na takie szczegóły, przez co znał ją coraz lepiej. Miał jednak wrażenie, że coraz bardziej się od niej oddala. Że wyślizguje mu się z rąk. Bał się o nią każdego dnia. Bał się, że kiedyś upadnie, rozsypując się na miliony kawałków, a on nie będzie potrafił jej posklejać.
CZYTASZ
the greatest gift is love || hiccstrid
FanfictionJedyna, prawdziwa, bezkresna miłość. O tym chciałam zawsze pisać, gdy myślałam o Czkawce i Astrid. To dlatego powstała ta książka - aby zebrać multum pomysłów i przedstawić je czytelnikom. Jest dla Was. Zachęcam do czytania. Myślę, że każdy znajdzie...