3★ Zając

2.5K 389 128
                                    

4 lipca 2016

Przez całą drogę myślałem tylko o tym jak cudownie będzie znów go zobaczyć. Kompletnie się nie spodziewałem, że to spotkanie będzie zupełnie inne.

Jak codziennie szedłem w dobrze mi znanym kierunku z piłką w ręce. Nie miałem potrzeby jej brać, ale w ten sposób moja mama myślała, że rzeczywiście wychodziłem na grę w kosza.

Widziałem już przed sobą boisko, ale nie słyszałem kozłowania mężczyzny, jedynie przejeżdżające w oddali samochody. Wcześniej nawet nie zwróciłem uwagi na to jak na uboczu znajduje się to miejsce.

Dopiero po podejściu bliżej zauważyłem, że szarowłosy siedzi po turecku pod koszem i patrzy w moją stronę. Wydawało mi się to dziwne, bo z jakiego powodu miałby tam w ogóle być, skoro nawet nie grał?

Podszedłem pod samą siatkę i uważniej przyjrzałem się mężczyźnie. Wyglądał tak samo jak zwykle, jedyną różnicą był brak piłki. Rozejrzałem się wokoło, ale nigdzie jej nie zauważyłem.

- Zostaniesz moim partnerem? - otworzyłem szerzej oczy na to pytanie, na które nie wiedziałem jak odpowiedzieć. - Do gry, oczywiście.

Miałem ochotę zdzielić się za głupie myśli, które na początku przyszły mi do głowy. Na szczęście nie zdążyłem powiedzieć czegoś nieodpowiedniego.

Patrzyłem przez chwilę niepewnie na mężczyznę. Miałem świadomość, że jeśli teraz się zgodzę, to wejdziemy na nowy etap naszej znajomości. Już nie będzie to zwykłe patrzenie na siebie i pojedyncze rozmowy. Nie wiedziałem jak mężczyzna będzie się zachowywał kiedy nie będzie nas dzielić żadna bariera.

Próbowałem rozważyć wszystkie za i przeciw najszybciej jak mogłem. Może był ode mnie starszy, ale czy to naprawdę było aż tak ważne? Chciał ze mną tylko zagrać, nie zaproponował mi przecież żadnej niestosownej propozycji. Z pewnością nawet przez chwilę nie pomyślał o mnie w ten romantyczny sposób. Najprawdopodobniej tylko ja wysnuwałem takie idiotyczne wyobrażenia.

Mężczyzna przez cały ten czas patrzył na mnie z wyczekującym spojrzeniem, które pomogło mi zdecydować. Pozostawała mi tylko nadzieja, że dobrze wybrałem.

W końcu po prostu przytaknąłem i ruszyłem do zardzewiałej furtki. Dotknąłem nagrzanego metalu po całym dniu nagrzewania się na słońcu i szarpnąłem, ale nic się nie stało. Spróbowałem znowu, a później jeszcze raz.

Przyjrzałem się przez chwilę furtce, szukając jakiejkolwiek blokady. Była kilka razy obleczona równie starym łańcuchem, a na nim wisiała zamknięta kłódka. Przez chwilę po prostu patrzyłem bez słowa, nie wiedząc co zrobić. Jakim sposobem on tam wchodził, skoro była od dawna zamknięta?

Usłyszałem zbliżające się kroki. Podniosłem wzrok na mężczyznę, który patrzył na mnie z jawnym rozbawieniem.

- Musisz przejść górą. Jest wystarczająco stabilna, żebyś dał radę skoro ja robię to codziennie.

Otworzyłem usta, żeby odpowiedzieć, ale w końcu tylko skinąłem głową. Przeniosłem wzrok z jego twarzy na furtkę i dokładnie przyjrzałem się konstrukcji. Miała z każdej strony metalowe obramowanie, więc rzeczywiście powinienem dać radę przez nią przejść.

Z bijącym sercem podniosłem nogę i włożyłem ją w jedno z dużych oczek w siatce. Nacisnąłem w tym miejscu stopą kilka razy, ale na szczęście wszystko było w porządku. Niepewnie przyczepiłem się dłońmi na wysokości twarzy i mocno podciągnąłem do góry, opierając też drugą nogę. Przeniosłem ręce wyżej, a później jeszcze raz i to wystarczyło, żebym mógł przełożyć jedną kończynę przez siatkę. Metal nieprzyjemnie wbijał mi się w krocze, dlatego z lekkim wahaniem przeniosłem również drugą. W ten sposób usiadłem na całkiem stabilnej furtce i spojrzałem w dół.

My Forbidden Fruit | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz