20½. Boże Narodzenie | NIEPOPRAWIONE

1.7K 283 432
                                    

~ Drobna świąteczna niespodzianka dla tych co jeszcze nie śpią albo wstaną w drugi dzień świąt ~

※°※°※°※°※°※°※°※°※

BEZ POPRAWEK

- Już jestem - złapałem ramię Chanyeola i pociągnąłem go w stronę salonu. - Tylko postaraj się nie zareagować zbyt... gwałtownie - zachichotałem spoglądając na niego.

- Zaczynam się coraz bardziej niepokoić tym, którego z nauczycieli tam spotkam - mruknął i odsunął moją rękę, bo trochę dziwnie by to wyglądało, gdybyśmy w ten sposób stanęli przed moją mamą.

Byłem naprawdę ciekaw jego reakcji, jak i rodzicielki na widok kolejnego nauczyciela w naszym salonie. Miałem tylko nadzieję, że nie zacznie mówić jakiś głupot, a ja sam nie spalę się tam ze wstydu. To trochę tak jakbym spędzał święta razem ze swoim chłopakiem, tyle że nasza mama nie miała o niczym pojęcia.

Wszedłem do środka i po raz kolejny tego dnia wszystkie rozmowy się urwały, a na ich miejsce zagościła cisza, która u każdej osoby znaczyła co innego.

- Dzień dobry... panie Park? - raczej spytała niż oznajmiła kobieta. Ostatkami odwagi patrzyłem jej w oczy i starałem się udawać, że wcale nie byłem cholernie bardzo skrępowany i zawstydzony tym wszystkim.

- Dzień dobry, pani Byun. Tym razem przychodzę tu jako przyjaciel Junmyeona. Właściwie to miałem się z nim wybrać tylko na spacer i go tutaj zostawić, ale pani synowie zaprosili mnie do środka - mówił Chanyeol bez cienia niepewności, jakby właśnie nie rozmawiał z matką jego dziesięć lat młodszego chłopaka.

Znaczy się nie chłopaka. Nie, nie, nie. Jego młodszego kolegi. Tak właśnie.

Patrzyłem z nadzieją na moją mamę, modląc się żeby nie zareagowała zbyt gwałtownie. To ona tutaj decydowała i jeśli nie pasował jej taki obrót sprawy, to w każdej chwili mogła go wyprosić z naszego domu.

- Nie będę się przecież sprzeczać ze zdaniem moich synów, prawda? Liczę, że przyjemnie spędzi pan z nami te święta. Bo chyba jest pan dziś sam, prawda? - pytała kobieta, na chwilę powodując między nami krępującą ciszę. - Oczywiście jeśli mogę o to pytać, panie Park.

- Jest w porządku - posłał jej lekki uśmiech, ale w dalszym ciągu się ode mnie nie odsuwał. Widocznie czekał aż sam zrobię pierwszy krok, tyle że ja niekoniecznie miałem do tego odwagę. - Cała moja rodzina mieszka w stolicy, gdzie zresztą poznałem Junmyeona. Nie chciałem jechać tam i wpychać się im na siłę, dlatego spędzam je tutaj samemu - mówił Chanyeol, a ja pierwszy raz słyszałem od niego cokolwiek o jego rodzinie. Zwykle unikał tego tematu, więc może dzisiaj wreszcie uda mi się coś z niego wyciągnąć.

- To tym bardziej zapraszam pana do nas na święta, proszę się nie krępować i usiąść - wskazała ręką na kanapę, na której siedział każdy oprócz Sehuna. - A ty, Baekhyun, czy mógłbyś porozmawiać ze mną na osobności? Przepraszam was, zaraz będziemy z powrotem.

To, że byłem zaniepokojony jej słowami to mało powiedziane. Bałem się o co mogło jej chodzić i w jaki sposób wpłynie na mnie ta rozmowa. Modliłem się tylko, żeby nie nawiązała do Chanyeola, a co było niestety najbardziej prawdopobne.

- Oczywiście, będę na ciebie czekać, kochanie - powiedział Yixing, sprawiając, że wymieniłem się spojrzeniami z Sehunem, który ciągle siedział na podłodze ze szczeniaczkiem - Vivim.

Ostatni raz podniosłem wzrok do góry na Parka i wyszedłem z pokoju. Słyszałem jak kobieta szła za mną, dlatego ruszyłem głębiej do wnętrza domu, zatrzymując się tuż przy schodach.

My Forbidden Fruit | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz