40½. Walentynki z Kaisoo | NIEPOPRAWIONE

1.5K 237 148
                                    

~ Polecam jeszcze raz przeczytać, bo będzie wspominany w najbliższym rozdziale ~

××× ××× ×××

BEZ POPRAWEK

Święta już dawno minęły, więc o odrobinie wolnych dni nie miałem co marzyć aż do Wielkanocy. Ten okres w roku mógł oznaczać tylko jedno – nadeszły walentynki, czyli kolejny dzień w moim życiu, kiedy w dalszym ciągu nie miałem drugiej połówki, jak również kolejny rok wzdychania do Jongina. Oprócz sporadycznych spotkań i udzielania mu korków z matmy, dalej nie ruszyliśmy nawet o krok w naszej znajomości, chociażby do bycia zwykłymi przyjaciółmi. A przynajmniej wolałem uparcie czekać z nazwaniem go w taki sposób, póki jemu chociaż raz nie wymsknie się z ust to słowo.

W szkole musiałem znosić irytujące zachowania Byuna, uparcie skupiać się na lekcjach i nie myśleć o tych wszystkich roznoszonych po klasach walentynkach, z których ja nie dostałem ani jednej, ale za to Jongin chwalił się przy naszym stoliku pokaźnym stosem od całej szkoły adoratorek i paru adoratorów. Miałem za mało odwagi, żeby zrobić coś dla niego. Bałem się, że w kompletnie niespodziewany dla mnie sposób odkryje kto jest jej autorem, na przykład przez coś w stylu pogrubionej kropki na końcu zdania.

Samotny wieczór przy grze na konsoli i paczce chipsów zbliżał się wielkimi krokami, ale akurat w trakcie mojej podróży między regałami w supermarkecie, telefon zaczął wibrować w kieszeni, informując mnie o nowym połączeniu. To jedno imię na wyświetlaczu, zwłaszcza tego jednego, wyjątkowego dnia w roku, spowodowało w moim sercu bolesne wybijanie przyspieszonego rytmu.

Hej Kyungsoo – rozbrzmiał z telefonu jak zwykle radosny głos Jongina. – Mam do ciebie małe pytanie – dopiero w tych słowach mogłem usłyszeć coś w rodzaju niepewności, ale mogło mi się tylko zdawać.

– Tak? O co chodzi? – spytałem udając wyluzowanego, chociaż czułem się zdecydowanie niepewniej niż zwykle podczas naszych rozmów, a nawet nie znałem powodu tej kontretnej.

Bo miałem dzisiaj wyjść z Yeri, ale tak jakby mnie wystawiła – niezręczny chichot młodszego wcale mi nie pomagał.

– I... co w związku z tym?

Może skoro zostałem wystawiony, a ty... siedzisz dziś wieczorem w domu... Znaczy ja nic nie sugeruję oczywiście – dalej chichotał. – Ale skoro odebrałeś to pewnie nie robisz nic ważnego... i później też raczej nie będziesz... Więc jak? Spotkamy się dzisiaj jako dwoje samotnych kumpli w walentynki?

– Co? – wydusiłem z siebie, dopiero później otrząsając się i formując w głowie jakąś sensowną wypowiedź. Musiałem zignorować szybko bijące serce, które miałem wrażenie, że Jongin mógł usłyszeć w swoim telefonie.

Ksoo – jęczał do telefonu młodszy. – Błagaaam, zgódź się! Będzie fajnie, zobaczysz!

– Tylko nie chcę potem słyszeć, że zaraz wracamy do domu.

Na pewno tak nie będzie, hyung! I nie zapomnij ubrać się ciepło, bo będziemy na dworze!

Kilka ciężkich uderzeń serca i pospiesznych kroków później, stałem już przed sklepem bez żadnych zakupów. Starałem się złapać jak najwięcej płytkich oddechów i wyrzucić z głowy obraz idealnej randki z tym chłopakiem, o której marzyłem tylko w najcięższych momentach.

Do Kyungsoo, czas pokazać jak dobrym jesteś aktorem.

☆★☆

Nie miałem za dużo czasu na ogarnięcie swojego wyglądu po szkole i przebranie się w ładniejsze ubrania. Musiałem przy tym uważać na to co zakładam, bo jeszcze chłopak mógłby pomyśleć, że naprawdę odebrałem to jako pojęcie na randkę. W prawdzie taka myśl chodziła mi przez cały czas po głowie, ale młodszy nie mógł się o tym dowiedzieć. Dlatego też w końcu postawiłem na ciemne spodnie i czarną kurtkę, którą planowałem rozpiąć na dworze, żeby było widać biały w paski t-shirt. Umówiłem się z Jonginem na spotkanie przy przystanku autobusowym, do którego oboje mieliśmy do pokonania podobny dystans. Nie wiedziałem gdzie pojedziemy, gdzie wyjdziemy i jaki w ogóle cel miała ta podróż. Na miejsce szedłem w stresie, czy młodszy nie zrezygnuje, czy zdąży na czas, choć właściwie to ciągle bałem się tego samego - czy nie zrobię czegoś głupiego i zrażę go tym samym do siebie. Z taką myślą borykałem się za każdym razem kiedy dochodziło między nami do rozmowy.

My Forbidden Fruit | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz