42. Zakazane lodowisko | NIEPOPRAWIONE

1.6K 212 341
                                    

~ Już tylko tydzień do wakacji!

××× ××× ×××

BEZ POPRAWEK

Pierwszy tydzień szkoły minął mi szybko, urozmaicony spotkaniami z przyjaciółmi czy oglądaniem filmów z mamą i Yixingiem, który już na dobre u nas zamieszkał. Nie robiłem przez ten tydzień niczego specjalnego, ale nie mogłem narzekać, bo spędzałem go z najbliższymi mi osobami. W prawdzie z Chanyeolem widziałem się po szkole tylko raz, jednak nie było mi z tego powodo jakoś bardzo źle, bo dopóki się ukrywaliśmy taki stan rzeczy był oczywisty.

Mojej sobotniej pobudce było daleko do przyjemnej, bo obudził mnie dzwoniący telefon. Nie do końca kontaktowałem, kiedy wyciągnąłem na oślep rękę i chwyciłem w palce denerwujące urządzenie.

– Halo? – mruknąłem do słuchawki, nie otwierając nawet oczu, żeby sprawdzić kto dzwonił.

– Dzień doberek, słoneczko. Tu twój ulubiony przyjaciel, Luhan. – Prychnąłem tylko pod nosem na te słowa. – Słyszę, że chyba cię obudziłem, ale spokojnie, masz całe pół godziny, żeby się ogarnąć.

– Huh? – Tym razem podniosłem głowę z poduszki i lepiej przyłożyłem telefon do ucha. – O czym ty mówisz?

– Po prostu bądź gotowy za pół godziny. I pamiętaj, żeby ubrać się ciepło. Pa, słońce!

Teraz byłem już całkowicie rozbudzony, a jednak dalej jakby nie do końca rozumiałem usłyszane słowa. Luhan rozłączył się bez czekania na moją odpowiedź, więc pozostawało mi albo go wysłuchać, albo też zostać w łóżku i zignorować przyjaciela. Oczywiście druga opcja brzmiała o wiele bardziej kusząco, ale nie w moim stylu było potraktowanie kogoś w ten sposób.

Zwlokłem się z łóżka, przetarłem oczy i cudem dowlokłem się do łazienki. Nie obyły się te czynności bez mamrotania pod nosem jak nienawidzę pewnego Chińczyka i najchętniej uderzyłbym go czymś naprawdę ciężkim. Było to tylko głupie gadanie, bo oczywiście nie zrobiłbym czegoś takiego.

Chyba.

Poranną toaletę musiałem wykonać szybciej niż to zwykle mi zajmowało. Moja cera prezentowała się tego dnia całkiem dobrze, więc z ulgą szybko wróciłem do pokoju i tam się ubrałem w typową dla mnie ciemną bluzę i spodnie wyglądające jak każde inne w szafie.

Kwadrans później kończyłem już jeść śniadanie w kuchni u boku Yixinga, który przeglądał poranną gazetę. W międzyczasie rozmawialiśmy o różnych, mało istotnych rzeczach bez skrępowania, które już dawno temu zniknęło między nami. Do tej pory się dziwiłem, jak bardzo zmieniło się moje życie od świąt, kiedy to Zhang na dobre pojawił się w moim życiu. I domu również.

– Wychodzę – oznajmiłem mu, odkładając talerz do zlewu.

– Późno wrócisz?

– Nie mam pojęcia. Liczę, że wcześnie, ale może być różnie – odpowiedziałem idąc już do przedpokoju.

– Pamiętaj, żeby pisać czasem do mamy! Dobrze wiesz, jak się o ciebie martwi.

– Pamiętam! To do później!

Akurat kiedy chwyciłem za klamkę, z dworu usłyszałem dźwięk klaksonu. Nie podobało mi się to. Przecież Luhan nie miał samochodu...

I tak jak się spodziewałem, to nie Chińczyk był kierowcą samochodu. Był to Chanyeol, który posyłał mi szeroki uśmiech z wnętrza auta. W środku udało mi się dostrzec więcej osób, dlatego już całkowicie zaniepokojony zamknąłem drzwi i ruszyłem do auta. Całe szczęście, że wolne miejsce było obok Chanyeola i nie musiałem siedzieć z tyłu pojazdu.

My Forbidden Fruit | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz