19. Zakazany ratunek

1.9K 300 366
                                    

~Rozdział podzieliłam na dwie części~

Z rękami pełnymi toreb wyszedłem z auta mamy Luhana. Grzecznie pożegnałem się z kobietą i jeszcze posłałem chłopakowi szeroki uśmiech. Była sobota wieczór, równo tydzień przed gwiazdką. Nasze wspólne świąteczne zakupy udały się bez większych przeszkód, nawet w prezentach znalazło się coś dla Chanyeola. Z mężczyzną coraz bardziej wracaliśmy do tego co było i po prostu nie mogłem się powstrzymać przed zakupieniem małego upominku dla niego.

Od rana miałem dobry humor, którego w żaden sposób nie potrafiłem wytłumaczyć. Tłumaczyłem to sobie jako podekscytowanie nadchodzącymi świętami, ale tak naprawdę mogło chodzić jedynie o przyjemne wyspanie się we własnym łóżku. Wolałbym jednak zasnąć z Chanyeolem jak kilka dni temu, tyle że w najbliższym czasie nie planowałem podobnych sytuacji. A przynajmniej o niczym takim nie wiedziałem.

Podszedłem do drzwi wejściowych i zadzwoniłem dzwonkiem. W środku był tylko Sehun, który od razu mi otworzył.

- Dobrze, że już jesteś. Właśnie wychodziłem - oznajmił, bez pytania biorąc moje torby i odkładając je na szafkę w przedpokoju. - Jadę do znajomego i zostanę u niego na noc, bo mam tam jakąś godzinę drogi, a chcemy trochę wypić - puścił mi oczko i pozwolił wejść do środka. Patrzyłem na niego w ciszy, nie wiedząc jak zareagować. - Coś się stał? Miałeś jakieś plany dla nas na dzisiaj?

- Nie... - mruknąłem. Czułem jak mój humor nagle wyparował, a w zamian pojawił się dziwny smutek. - Jedź i baw się dobrze. Tylko uważaj po drodze - dodałem pewnym głosem i nawet zdobyłem się na uśmiech.

- Oczywiście, wrócę szybko do mojego ukochanego braciszka - zaśmiał się, tarmosząc moje włosy. Posłałem mu wymowne spojrzenie, ale jak zwykle nic sobie z tego nie robił. - Tylko nie zapraszaj mi tutaj Chanyeola - pogroził palcem, przez co doczekał się ciosu z łokcia w żebra. - Ej, no co? Ja tylko się o ciebie martwię.

- Ja też się martwię, ale o twoją głupotę, Sehun, wiesz? Oczywiście, że go tutaj nie zaproszę. Nawet nie będę o nim myśleć - mówiłem, a kłamstwo ściskało mnie w gardle.

- Takie podejście mi się podoba. Zrób sobie coś do jedzenia, bo ja zjadłem resztki z wczoraj. I zebrałem pranie, żebyś nie musiał nic robić.

Zdjąłem odzież wierzchnią i patrzyłem jak szykuje się do wyjścia. Naprawdę wolałbym, żeby został, bo nie chciałem kończyć tak przyjemnego dnia samotnym oglądaniem jakiejś dramy. Mimo wszystko nie miałem wpływu na tę sytuację, dlatego tylko tak stałem.

- To do jutra. I nie smuć się, jesteś zmęczony po całym dniu z przyjaciółmi, więc na pewno szybko zaśniesz - powiedział jeszcze Sehun i wyszedł z domu. A ja zostałem pierwszy raz od dawna całkiem sam w tym dużym domu.

Obłożony zabrałem się na górę. Położyłem wszystko na łóżku i wyrzuciłem z toreb, a potem wygrzebałem z szafy stary materiał na prezenty. Miałem już w tym wprawę, więc bez większych problemów zacząłem pakować sweterek dla Jongina. W tym roku chciałem dać coś każdemu z moich przyjaciół, a w dodatku Sehunowi, Chanyeolowi i mamie. Sporo mnie to kosztowało, ale było warte przyjemności, którą miałem później z tego poczuć.

Nie chciałem tylko przyznać przed samym sobą, że najbardziej nie mogłem się doczekać dania prezentu Parkowi.

Czas mijał mi dość szybko, a góra rzeczy na biurku malała, za to tych zapakowanych na podłodze rosła z każdą chwilą. Od razu pisałem na opakowaniach co jest dla kogo, bo potem jeszcze pomyliłbym prezenty, czego nikt by nie chciał. A zwłaszcza Kyungsoo nie chciałby dostać mojego pakunku dla Chanyeola.

My Forbidden Fruit | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz