To ostatni wakacyjny rozdział w tej książce, który łączy ze sobą całą historię. Kocham Was.
××× ××× ×××
BEZ POPRAWEK
- Gdzie jedziemy? - pytałem po raz kolejny, kiedy Loey uporczywie uśmiechał się pod nosem i nic nie mówił.
Kilka dni wcześniej poinformował mnie tylko, że gdzieś pojedziemy. Byłem bardzo ciekawy co zaplanował, jednak na każde próby dowiedzenia się ten reagował tylko uśmiechem. Nie było to właściwie takie złe, bo w ten sposób zyskiwałem również masę pocałunków, a na to nigdy nie mógłbym narzekać.
- Kochanie, jeszcze trochę cierpliwości - powtarzał, głaszcząc moje udo. - Został jeszcze jakiś kwadrans drogi, dowiesz się na miejscu.
- Więc czy nie możesz mi powiedzieć już teraz, skoro zaraz tam dojedziemy? Proszę, co ci szkodzi?
Mężczyzna jedynie pokręcił głową. Dostał w zamian moje ciche prychnięcie, bo już zaczynało mnie to mocno irytować.
Jechaliśmy jakieś półtorej godziny. Przez tyle czasu mogliśmy dojechać w tyle miejsc, że już niespokojnie kręciłem się na fotelu. Rzadko jeździliśmy z domu na jakieś wycieczki, więc ta podróż wydawała się przez to jeszcze ciekawsza. No i... skrycie marzyłem o czymś naprawdę wyjątkowym ze starszym Zbliżał się już koniec wakacji, zostały zaledwie dwa tygodnie do końca, nie licząc tego weekendu. To było pewne, że mężczyzna mógł mieć dla nas jakieś niezwykłe plany.
- Spójrz w lewo, Lisku.
Na jego słowa automatycznie moja głowa razem z całym ciałem podążyły za jego prośbą. Nie spodziewałem się zobaczyć przed sobą ogromnej sceny na polu, a przed nią masę ludzi. Wszędzie stały jakieś namioty, to z jedzeniem, to z drobiazgami.
- Co to jest - wydusiłem otwierając buzię, a mężczyzna tylko się śmiał.
- Spełnienie twoich marzeń, Lisku - mruknął, przysuwając się do mnie.
Złączył nasze usta w mocnym pocałunku. Nie mogłem się jednak kompletnie na tym skupić, bo miałem zbyt dużo pytań w głowie.
- Gdzie jesteśmy? To jakiś festiwal?
Loey skinął głową. Wyciągnął rękę, bawiąc się moimi włosami, jednak ja w przypływie szczęścia kompletnie nie zwracałem na to uwagi.
- Powiedz mi więcej - prosiłem jak jakieś małe dziecko o zabawkę.
Mężczyzna westchnął, ale na szczęście w końcu postanowił dać mi odpowiedzieć.
- Będzie tu zaraz występować masa artystów, a za dwie godziny zaśpiewa... ktoś - powiedział, a ja głośno prychnąłem.
- Żartujesz sobie że mnie. Mógłbyś mi w końcu powiedzieć - jęczałem.
- Tak będzie ciekawiej, chodź - powiedział i pocałował mnie przelotnie w policzek. Chwilę później już wyszedł z auta i otwierał przede mną moje drzwi.
Nie ukrywałem swojego niezadowolenia przez to co robił. Nienawidziłem kiedy ktoś coś przede mną ukrywał, a tym bardziej Loey. Złapałem go jednak za rękę i pozwoliłem się pociągnąć do sprzedawcy waty cukrowej. Na razie postanowiłem odłożyć ten temat na bok. Może później będzie bardziej chętny.
Dostałem kolorową watę cukrową. Zabrałem się za jedzenie, ale przez cały ten czas przyglądałem się ludziom wokoło. Wszyscy byli raczej w moim wieku, może dwa lata młodsi. Starsi też się zdarzali, ale nie było ich tu za wiele.
CZYTASZ
My Forbidden Fruit | chanbaek
FanfictionGdzie Chanyeol zostaje nowym wychowawcą Baekhyuna, a żaden z nich nie przestał kochać drugiego. ~~~ „- Jest taki jeden gwiazdozbiór, który kojarzy mi się z tobą - wyszeptał. - Lis. Idealnie do ciebie pasuje, Lisku. - Lis? - powtórzyłem niczym echo i...