5★ Lis

2.3K 340 82
                                    

11 lipca 2016

Kolejny tydzień, kolejny poniedziałek, a razem z nim również kolejny wieczór. Przychodzenie na boisko stało się powoli dla mnie rutyną, której nie mogło w żaden sposób zabraknąć. Nawet jeśli mama miała dla mnie inne plany na wieczór, zawsze udawało mi się w jakiś sposób tam dotrzeć.

Inną sprawą było to, że dni stawały się coraz krótsze, przez co spędzałem mniej czasu na boisku. Miałem zamiar zacząć przychodzić wcześniej, jednak najpierw musiałem porozmawiać o tym z mężyczyzną. Liczyłem na to, że nie będzie miał nic przeciwko mojemu pomysłowi. W końcu był dorosły i miał o wiele więcej obowiązków niż ja.

Tego poniedziałku również siedział bez piłki pod koszem, ale już z daleka widoczną zmianą był inny kolor włosów na jego głowie - blond. Wyglądał równie dobrze co wcześniej, choć z początku odczuwałem tęsknotę za ich szarą barwą.

Mężczyzna dostrzegł mnie, kiedy byłem kilkanaście metrów od ogrodzenia. Posłał mi lekki uśmiech, jednocześnie podnosząc się do góry i od razu stając przy furtce. Po tygodniu przechodzenia przez siatkę, przestało wydawać mi się to już tak straszne jak na początku, więc bez większych problemów wspiąłem się na górę, kończąc to wpadnięciem prosto w jego ręce.

- Jak ci minął dzień? - zapytał z ciepłym uśmiechem kiedy dalej mnie obejmował.

Nie powiem, że mało się między nami zmieniło, bo byłoby to niemałym kłamstwem. Zaczęliśmy prowadzić coraz dłuższe rozmowy, a blondwłosy coraz częściej mnie dotykał, chociażby w tak subtelny sposób jak muśnięcia mojej ręki. Nie byłem w stanie mu odmówić, bo sam chciałem więcej i więcej.

To właśnie mnie najbardziej w tym wszystkim przerażało.

- Nie najlepiej - mruknąłem ze smutną miną, jednak po chwili specjalnie przybrałem na twarzy szczery uśmiech. - Ale od kilku minut jest o wiele lepszy - u mężczyzny zagościł jeszcze szerszy uśmiech, a może i nawet iskierki w oczach. - A jak tobie?

- Nie narzekam, choć mógłby być lepszy. Wiesz jak można by to zmienić? - nie mogłem nic poradzić na falę dreszczy, która przeszła na te słowa po moim ciele.

- Myślę, że... gra w kosza załatwi sprawę - puściłem mu oczko i szybko wydostałem się z jego objęć, żeby zaraz podnieść piłkę z ziemi i razem z nią w jednej ręce zabrać go na środek boiska. - Chodź, pokaż mi na co cię stać!

Blondwłosy szybko zgodził się na moją propozycję. Z szerokim uśmiechem zabrał mi piłkę, odbijając ją o ziemie i zaczynając kozłować. Kręcąc głową, pobiegłem za nim, żeby wyprzedzić go dopiero przed samym koszem. Za wszelką cenę starałem się zablokować jego rzut, jednak wzrost mężczyzny bez problemu pozwolił mu na trafienie do kosza.

- To nie fair! Jestem za niski! - wyjęczałem, podnosząc piłkę z ziemi.

- Wiem, kochanie, wiem. Następnym razem nie będę tego wykorzystywał przeciwko tobie - cała ta wypowiedź raczej spłynęłaby po mnie, gdyby nie to jedno słowo. Kochanie.

Patrzyłem na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy i niemym pytaniem w oczach, na co jedynie odpowiedział mi wzruszeniem ramion.

- Chciałem zobaczyć, jak zabrzmi to w moich ustach. Ale nie, to słowo nie pasuje mi do ciebie - powoli przytaknąłem, chociaż gdzieś w środku mnie to zabolało. Kolejna gra na moich uczuciach, którą z uporem starałem się zignorować.

Rzeczywiście, mężczyzna później zaczął grać spokojnie, dając mi rady i poprawiając, kiedy była taka potrzeba. Czasami położył rękę na moim ramieniu, ale najczęściej zachowywał odpowiedni dystans. Jedno było pewne - to on ustalał zasady w naszej relacji i to od niego zależało, co robimy danego dnia i jak daleko zajdziemy. Podobało mi się, że koszykarz miał kontrolę nad wszystkim, a jednak pozwalał mi na różne wygłupy. Jakkolwiek nie mówiąc, z pewnością zmierzało to do czegoś innego, niż typowa relacja miedzy osobami z taką różnicą wieku.

My Forbidden Fruit | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz