BEZ POPRAWEK
Niewiele pamiętam po moim wybiegnięciu z bloku Chanyeola. Plecak ciążył mi na plecach, ale mimo to biegłem przed siebie, jak się później okazało - do domu Kyungsoo. Musiałem się tam znaleźć po niecałym kwadransie, bo chłopak mieszkał bliżej Parka niż ja.
Z początku nie mogłem sobie przypomnieć skąd kojarzę dom przed sobą. Dopiero po otarciu łez z oczu, moja głowa zaczęła pracować i przypomniała sobie o tym podstawowym fakcie.
Chwilę stałem przed budynkiem, żeby zaraz podejść do drzwi i nacisnąć dzwonek. W międzyczasie modliłem się o to, żeby nie wyglądać jak jakiś potwór po płaczu, bo zapewne jak zwykle byłem cały bordowy na twarzy.
Co do tego potwora się nie myliłem, bo zaraz otworzyła mi pani Do z szerokim uśmiechem, który krótko później zastąpiło widoczne zaniepokojenie na twarzy.
- Baekhyun, coś się stało? Jest dopiero noworoczny poranek, czemu płaczesz? - pytała kobieta. Musiała minąć chwila, aż udało mi się zmusić do jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Mogłoby być lepiej. Jest pani syn? - mruknąłem unikając szczegółów.
- Jest, ale chyba ciągle śpi. Siedział do rana z Jonginem w salonie i...
- Z Jonginem? - przerwałem jej zszokowany słysząc to imię.
- No tak. Mówił, że miałeś inne plany, więc zaprosił do siebie tego młodszego kolegę - mówiła mrużąc oczy.
- Tak, tak. W ostatniej chwili mi coś wypadło - mruczałem nie chcąc smucić kobiety, że jej syn okłamał nas oboje. - To ja w takim razie już pój...
- Mamo? Z kim rozmawiasz?
Kyungsoo.
- Z Baekhyunem, przyszedł przed chwilą cały zapłaka...
- Pani Do, naprawdę nic się nie stało - mówiłem szybko. Chciałem już odejść od drzwi, ale wtedy obok niej stanął Kyungsoo w swojej ulubionej piżamie z pytającym wyrazem twarzy.
- Mamo, mogłabyś zostawić nas samych? - grzecznie spytał niższy chłopak. Powiodłem wzrokiem do jego twarzy, mając przed sobą idealny widok na smutne oczy czarnowłosego.
- Oczywiście. Tylko nie każ mu tak stać na dworze, przecież jest styczeń.
- Nie ma takiej potrzeby, będę zaraz szedł - powiedziałem jej jeszcze i chwilę później zniknęła we wnętrzu domu. Zostałem tylko ja i Kyungsoo. - Więc? Co masz mi do powiedzenia? - wyrzuciłem z siebie nie kryjąc urażonego tonu. Byłem za bardzo przytłoczony wydarzeniami sprzed chwili i nie miałem teraz ochoty udawać w jak świetnym jestem humorze.
- Baek... Ja po prostu chciałem się z nim spotkać, a ty masz brata i na pewno znalazłbyś sobie inne towarzystwo w zastępstwie - mówił nawet nie patrząc mi w oczy.
- Szkoda tylko, że wtedy byłem już ubrany i gotowy do wyjścia. Wiesz jak beznadziejnie jest spędzać w tym wieku sylwestra z rodziną? Poza tym, mój brat ma przecież faceta i to z nim się wczoraj spotkał.
Nie miałem zamiaru mówić chłopakowi o tym, do czego doszło tej nocy. Może gdyby mnie nie okłamał, to w końcu wygadałbym się na ten temat, ale nie w takim przypadku. Nienawidziłem kłamstwa i nie mogłem tego zignorować.
- Od kiedy to trwa, Kyungsoo? - spytałem po chwili ciszy.
- O czym mówisz?
- O twoim uczuciu do Jongina, idioto - warknąłem nie spuszczając spojrzenia z niższego chłopaka. - Nietrudno zauważyć, że od momentu nie pójścia z wami na korki, ciągle chcesz się z nim spotykać i robisz wszystko, żeby uniknąć spotkania ze mną.
CZYTASZ
My Forbidden Fruit | chanbaek
FanfictionGdzie Chanyeol zostaje nowym wychowawcą Baekhyuna, a żaden z nich nie przestał kochać drugiego. ~~~ „- Jest taki jeden gwiazdozbiór, który kojarzy mi się z tobą - wyszeptał. - Lis. Idealnie do ciebie pasuje, Lisku. - Lis? - powtórzyłem niczym echo i...