#12: "Nie chcę"

2.5K 67 4
                                    

(Maraton 5/6)

Nie do końca byłem przekonany co do świetności tego filmu. Ale skoro Marcela mówiła, że jest dobry to wszystko wyjdzie w praniu. Nienawidziłem kiedy między nami była taka niezręczna cisza. Nagle ona przechyliła się na moją stronę i oparła mi się o ramię. Jej oddech był spokojny i umiarkowany. To mogło znaczyć tylko jedno. Zasnęła.

 - Świetnie...- szepnąłem sam do siebie. Postanowiłem, że wrócę do domu. Ostrożnie wstałem tak, żeby jej nie obudzić. Przykryłem ją kocem, który leżał obok łóżka. Nieświadomie uśmiech wkradł mi się na twarz. Powoli zszedłem na dół.

 - Będę już leciał. Przepraszam za kłopot.- powiedziałem uprzejmie.

 - To żaden kłopot.- odpowiedziała mi jej mama.

 - Do widzenia.

 - Do widzenia.

I znowu na pieszo do domu... Wyjąłem telefon z kieszeni z zamiarem sprawdzenia godziny. Była dokładnie 19:30. Po chwili usłyszałem dzwonek. Czyli dostałem SMS-a.

Stępel: Masz czas?

Ja: Czego chcesz? ;)

Stępel: W czym mogę ci pomóc mój najlepszy przyjacielu? Na taką odpowiedź liczyłem! B)

Ja: No co?

Stępel: Nie mam co robić i się nudzę...

Ja: Wpadaj

Stępel: Serio?

Ja: Nie, w kulki sobie lecę...

Stępel: Nie bij...

Schowałem telefon z powrotem do kieszeni. Szedłem dość szybkim tempem. Pomimo tego, gdy dotarłem do domu Mariusz leżał na trawniku.

 - Wstawaj, bo siarę robisz.- powiedziałem otwierając drzwi.- Co cię napadło, żeby kłaść mi się na trawie?

 - Jestem PADNIĘTY...- odpowiedział ziewając.

 - To po cholerę chciałeś się spotkać?- zapytałem zdziwiony.

 - Muszę pogadać...

 - Mam się bać?

 - Możesz. Tak mi jakoś ciężko na sercu...

 - Siadaj. Psycholog Kapustka się tobą zajmie. Opowiadaj co ci tam u duszy gra.

Wypuścił nerwowo powietrze.

 - Zakochałem się...

 - Serio?

 - Tak. Zakochałem się. Na zabój... Śmiertelnie...

 - Kim jest ta szczęściara?

 - Gdy tylko zobaczyłem Olę poczułem, że to jest to. Serce waliło mi jak młotem.

 - A bo każda dziewczyna wręcz marzy o tym, żeby została prawie potrącona przez swojego kochasia...- zaśmiałem się.

 - To nie jest śmieszne. Ja po prostu czuję, że to jest miłość od pierwszego wejrzenia... Rozumiesz?

 - No to nieźle... A powiedziałeś jej chociaż o tym?

 - Nie no coś ty?! Uznałaby mnie za skończonego debila.

 - I w sumie miałaby rację...- nie dokończyłem. Mariusz wstał z fotela.

 - Nie wiem po co ja tu w ogóle przychodziłem...

 - Czekaj! To był żart.

 - Nie śmieszny...

 - A wracając, skąd wiesz? Może czuje to samo co ty.

 - Nie chcę jej o tym mówić... Tylko, bo...

 - Bo co?

 - Chodzi o to, że byłem u niej dzisiaj w szpitalu.

 - To chyba się ucieszyła, nie?

 - I ją pocałowałem...

 - O Kuźwa! Lecisz na całego.- poklepałem go po plecach.- To dobrze. Mój ty Casanova.

 - Nie dobrze! Co ona sobie teraz o mnie pomyśli?!- schował twarz w dłonie.

 - Ej nie przejmuj się... Przyniosę nam piwo.

 - Nie chcę...

 - TY?!

 -No. Spadam. Trzymaj się!- powiedział i wyszedł.


Wystarczysz tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz