#60: Złodzieje

1K 23 2
                                    


Ola POV:
- Gdzie idziemy?- zapytała Marcela.

- Niespodzianka.- odpowiedział Bartek.

- No powieeedz.- poprosiłam.

- Dzisiaj odbędzie się romantyczny rejs po zatoce.- powiedział Mariusz.

- To nie w waszym stylu..- stwierdziłam.

- Może. Ale za to gwarantuję, że będzie super.

- W takim razie, chodźmy.

Ruszyliśmy przed siebie. Co się później okazało statek już dawno wypłynął w ostatni tego dnia rejs.

- Kurna...- zaklął pod nosem Bartek.

- Wybaczcie dziewczyny, to nie tak miało być.- powiedział Mariusz bawiąc się swoją bransoletką.

- Jest okej.- odpowiedziałam wzruszając ramionami.

- Czyli... Co robimy?- zapytała Marcela nieśmiało.

- A może pogramy w koszykówkę?- zaproponował Bartek.

- A niby gdzie?

- Na boisku kadrowym.- odpowiedział Mariusz.

- Ty ciemna maso, przecież tylko trener ma klucze. A wątpię, żeby teraz pozwolił wam zagrać.- podniosłam lekko głos.

- Ej, nie dawajcie pomysłów, które mogą mu zaszkodzić.- powiedział Mariusz. Na twarz Bartka wstąpił chytry uśmieszek.- No masz... Za późno. Jaki masz pomysł, żeby wpakować nas w kłopoty?

- Nie będę go pytać o zgodę.- powiedział Bartek tajemniczo.- Chodźmy.

Szybko wróciliśmy do hotelu i poszliśmy z powrotem do pokoju ich trenera.

- Jak mamy zamiar je zdobyć?- zapytałam po cichu.

- Zostawcie to mnie.- odpowiedziała Marcela. Zapukaliśmy energicznie. Po chwili w drzwiach stanął Adam Nawałka.

- Czego wy znowu chcecie?- zapytał przecierając oczy.

- Wujku, bo ja muszę ci coś powiedzieć.- zaczęła.

- Szybko, bo nie mam czasu...

- Chciałam ci jeszcze raz podziękować, że z okazji moich 18 urodzin zrobiłeś to wszystko. Jesteś najlepszy wujkiem na świecie!- rzuciła mu się na szyję tak, że mało aby się wywrócili.

- Marcelinka nie ma za co, ale teraz naprawdę muszę już wracać do obowiązków.- zamknął drzwi.

- I co teraz?- zapytał Mariusz. Marcela pomachała mu przed oczami kluczami do boiska kadrowego.- Kiedy to? JAK?

- Mam swoje sposoby.

- Moja dziewczynka.- Bartek dał jej buziaka w czubek głowy. Zaczęliśmy kierować się na boisko kadrowe. Oczywiście po drodze spotkaliśmy jeszcze Fabiańskiego, Piszczka i Wiśnię.

- Gdzie wam się tak spieszy?- zapytał Fabiański.

- Jak najdalej od was przymuły jedne.- odpowiedział Mariusz.

- No eej.- Piszczek udał, że płacze na co my wszyscy zareagowaliśmy śmiechem.- A tak serio?

- Umm... Na plażę.- powiedział Bartek.

- Coś kręcisz.- odparł Wiśnia.

- Co? Ja? Nigdy. Pff...- zaprzeczał. Wiśniewski podniósł do góry jedną brew. Marcela pokazała im klucze do boiska kadrowego.

- Dał wam?! Szczęściarze...- dodał ciszej Fabiański. Ja pokiwałam przecząco głową.- Ukradliście?

- Tak jakby.- odpowiedziała wzruszając ramionami.

- Jak myślicie, powiedzieć o tym trenerowi?- zapytał Piszczek swojej ekipy.

- Myślę, że możesz.- odpowiedział Wiśnia.

- Tak. Zdecydowanie.- zawtórował mu Fabiański.

- Nie proszę!- poprosił Bartek.

- To zrobimy tak. My u nie powiemy, ale za to możemy iść z wami.

- Oczywiście, że was weźmiemy. Chodźmy.

I tak w towarzystwie Fabiańskiego, Piszczka i Wiśni (który oczywiście wszystko nagrywał) poszliśmy na boisko.

----

PYTANIE NA DZIŚ: KTO KIEDYKOLWIEK PŁYNĄŁ STATKIEM? (ODPOWIEDZI W KOMENTARZACH)

hej :)

jak tam? październik nie zaczął się dla mnie zbyt optymistycznie no ale cóż... a jak u was?

mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodobał chociaż uważam że jest nuudny jak cholera

STILL proszę o promowanie mojego nowego ff byłoby mi bardzo miło gdybyście je czytali i polecali swoim znajomym !!!

kochajcie ludzi i siebie

bye <3

Wystarczysz tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz