#63: Logika

1K 30 1
                                        


Bartek POV:

Wróciłem do pokoju. Zacząłem walić gołymi rękami w ścianę. Po chwili moje knykcie wyglądały już katastrofalnie.

- Kapi, uspokój się, bo drzesz się jak opętany.- powiedział Arek. No patrzcie państwo, nawet nie wiedziałem, że krzyczę.- W porządku?

- Nie.- odpowiedziałem.- Muszę iść się przejść.

- Idę z tobą.- zadeklarował się Mariusz.- Dobrze mi to zrobi.

- Obojętne mi to.- powiedziałem cicho.

- No więc o co tak naprawdę chodziło?- zapytał gdy tylko wyszliśmy z pokoju.

- O nic.

- Przestań. Wiem, że nie chciałeś tego mówić przy Arku.- wiercił mi wzrokiem dziurę w brzuchu.

- Nie chodzi o nic, okej? Dasz mi ty w końcu spokój?

- Nie-e. Zaczniesz gadać po dobroci?

- Eh... Rozmawiałem z Klaudią.

- I co w tym złego? Ja też często gadam ze swoją ex.

- W tym rzecz, że ona jest w ciąży.- odpowiedziałem za wszelką cenę unikając jego spojrzenia.

- No to ci gratuluję.- zaśmiał się.

- Zawsze myślałem, że to ty zostaniesz pierwszy ojcem.

- Ha ha ha, baaardzo śmieszne.

- No właśnie kurde wcale.- odpowiedziałem.- Ty się śmiejesz, a ja serio mam problem.

- Jeżeli to faktycznie prawda, to jesteś w czarnej dupie.

- Zdziwisz się, ale wcale nie poprawiło mi to humoru.

- Ja tylko staram się ci pomóc.

- Ale tak jakby ci nie wychodzi. Może wracajmy? Jutro ważny mecz, musimy się wyspać.- powiedziałem i nie czekając na jego odpowiedź odszedłem w stronę hotelu. Po drodze przez przypadek potrąciłem ramieniem Wawrzyna.

- Gdzie tak lecisz Kapi?!- zawołał za mną, ale ja nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Jak burza wpadłem do pokoju, rzuciłem się na łóżko i niemal od razu zasnąłem.

Marcela POV:

Rano wstałam lewą nogą. Miałam ochotę kogoś zabić. Ubrałam się i zeszłam na dół. Usiadłam do stolika, przy którym siedzieli już Szczęsny i Fabiański.

- Gdzie Krycha?- zapytałam.

- W pokoju. Musi się wypięknić.- zaśmiał się cicho.

- No przecież...

Po chwili do naszego stolika dosiedli się także Ola, Bartek i Mariusz.

- Witam państwa.- powiedział Bartek. Nie odpowiedziałam mu.- Ehh...

- Co jest?

- Nic.

- Na pewno?- zapytał Wojtek.

- Taak. Jest świetnie.- odpowiedziałam.

- Marcela, ale to cię przecież nie dotyczy.

- Jeżeli coś cię dotyczy to znaczy, że cie dotyka. Jeżeli cię dotyka to znaczy, że cię atakują. Jeżeli jesteś atakowany to znaczy, że się bronisz. Jeżeli CZUJESZ się atakowany to znaczy, że jesteś celnie trafiany. Logika Bartuś.- powiedziałem wstając od stolika. Wyszłam bez słowa z Sali. Usłyszałam za sobą tupot stóp.

- Ej poczekaj!- krzyknęła Ola. Poszłam wprost do pokoju. Usiadłam na swoim łóżku i chwyciłam do ręki telefon. Napisałam do Maćka.

Ja: Mas co robić?

Maciek: Nie. Sory, ale musiałem wrócić wcześniej do Polski i nie ma mnie już we Francji :(

Ja: To szkoda... Kiedy wyjechałeś? Nawet nie zdążyłam się z tobą pożegnać...

Maciek: Tego dnia kiedy byliśmy na basenie tylko wieczorem

Ja: Czemu nic nie powiedziałeś?

Maciek: Nie chciałem zaprzątać ci głowy

Nie odpisałam mu już.

- Dlaczego wyszłaś tak bez słowa?- zapytała Ola.

-Nie miałam ochoty tam siedzieć.

- Ale musisz coś zjeść.

- Jakość nie jestem głodna... Chyba się prześpię.- powiedziałam i odwróciłam się do niej tyłem.

- Jak chcesz...- odparła cicho. Wcale nie zamierzałam spać, ale to był jedyny sposób, żeby zakończyć kręująca dla mnie rozmowę. Jedno, jedyne pytanie ciągle krążyło mi po głowie i nie dało się zrelaksować. Dlaczego jak zaczyna się układa to wszystko się chrzani?

-----

PYTANIE NA DZIŚ: CO MYŚLICIE O MAĆKU? (ODPOWIEDZI W KOMENTARZACH)

hej hej

nie wiem co tu napisać sooo

mam nadzieję, że rozdział się spodobał i do następnego

kochajcie ludzi i siebie !!

bye <3

Wystarczysz tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz