#49: Rowery runda druga

1.2K 36 2
                                    


Chłopaki oczywiście mieli problem, żeby zjeść to co przygotowała Anka. Po posiłku wróciłam z Olką do pokoju.

 - Co robimy do końca dnia?- zapytałam.

 - Nie. Mam. Zielonego. Pojęcia.- odpowiedziała Ola.- Chodź, może chłopcy będą mieli jakiś pomysł.

Poszłyśmy do pokoju gatunku męskiego gdzie trwała zażarta bitwa na poduszki. Arek leżał już obalony na łóżku i śmiał się w głos. Dopiero po chwili dostrzegli, że jesteśmy w ich pokoju. Wszyscy naraz rzucili nam błagalne spojrzenia.

 - Boże...- strzeliłam face plama.

 - Stare chłopy, a takie durne...- powiedziała Ola.

 - Mówiłem ci już dzisiaj, że cię kocham?- zapytał Mariusz patrząc na Olkę.

 - Nie zmieniaj tematu! Co dzisiaj robimy?

 - Liczyłem, że wy macie jakiś pomysł...- przyznał Arek.

 - No to jesteśmy w kropce.- odpowiedziałam krótko.

 - Możeee pójdziemy na rowery.- zaproponował Bartek.

 - Ale nie wpadniecie znowu do morza?

 - Nie.

 - I nie zostaniemy zaatakowani przez paparazzi?

 - Tym bardziej nie.

 - W takim razie idziemy. Za 15 minut na dole!- krzyknęłam wychodząc z pokoju.- No to już mamy co robić.

Postanowiłam, że nie będę się przebierać. Więc po chwili cała nasza „banda" znalazła się przed hotelem.

 - Jak tam ekipa?- zapytał jak zwykle spóźniony Arek.

 - Nieliczna, ale śliczna.- odpowiedziałam.- Jedziemy?

 - No.

Tym razem obeszło się bez dziwnych incydentów rowerami w roli głównej. Zajechaliśmy dalej niż ostatnio. Stanęliśmy na wielkim klifie, na którym stał mały płotek. Słońce chyliło się ku zachodowi. Bartek położył mi głowę na ramieniu.

 - Piękny widok...

 - Co?

 - Zachód słońca w twoim tle. Niezapomniane... Mogę zrobić zdjęcie?- zapytał.

 - Skoro musisz.

 - Muszę.- zakryłam twarz rękoma.- Zostaw! Jesteś piękna.

 - Ej, myślicie, że widać stąd nasz hotel?- zapytał Mariusz.

 - A jak niby chcesz to sprawdzić?

 - Nie wiem... Wejdę na drzewo.- podszedł do wielkiego dębu.

 - Może lepiej ja to zrobię.- powiedziałam.- Jutro macie mecz i lepiej, żebyście dotarli na boisko w jednym kawałku.

 - Tylko nie spadnij.- szepnął mi do ucha Bartek. Wspięłam się na drzewo sprawnie zupełnie jak małpka. Zajęło mi to o wiele mniej czasu niż mogłam się spodziewać.

 - Widać!- krzyknęłam oślepiona przez blask słoneczny.

 - Dobra, schodź!- odkrzyknął Mariusz. Zaczęłam powoli poruszać się na cienkich gałęziach. Nagle jedna z nich się złamała. Spadłam na ziemię.

 - Jezu Marcela! Nic cie się nie stało? Boli cię coś?- zapytał Bartek.

 - Nadgarstek...

 - Pokaż.- wolno wyciągnęłam rękę przed siebie.- Jest opuchnięte. Dasz radę prowadzić rower jedną ręką?

 - Chy- chyba tak.

 - Dobrze.- zaczęliśmy wracać do hotelu. Cała droga minęła mi bardzo szybko i w milczeniu. Odłożyliśmy rowery po czym poszłam z Bartkiem do jednego z rehabilitantów- Tomka (tego samego co pomógł nam z kostką Bartka). Okazało się, że mam zwichnięty nadgarstek. Po założeniu odpowiednich opatrunków zaczęłam wracać z nim do pokoju. Zauważyłam, że był smutny od jakiegoś czasu.

 - Co się dzieję?- zapytałam. Odpowiedziała mi cisza. Po chwili odezwał się Bartek.

 - Mówiłem ci, że masz na siebie uważać...

-----

PYTANIE NA DZIŚ: DZISIAJ BEZ PYTANIA, BO ZWYCZAJNIE NIE WIEM O CO ZAPYTAĆ HAH

hej hej :)

macie świadomość, że niedługo do szkoły? bo nie wiem jak was, ale mnie skręca na samą myśl... X(

mam nadzieję, że rozdział się spodobał i do następnego

kochajcie ludzi i siebie 

bye <3

Wystarczysz tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz