#66: Alter ego

908 28 1
                                    


Niedługo po mojej rozmowie z Grześkiem wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie.

- Na pewno nie chcesz, żebym jechała z tobą?- zapytała Ola gdy tylko wysiedliśmy.- Wiesz, nie chciałabym, żebyś zrobiła coś głupiego.

- Spokojnie. Nie jestem w aż tak dużym dołku emocjonalnym.- odpowiedziałam obojętnie.- Muszę iść. Za pół godziny mam pociąg, a dworzec jest dość daleko. Pa.

- Papa kochana. Odezwij się czasem!- krzyknęła za mną, ale ja już nie zwracałam na to uwagi. Miałam świadomość, że to być może ostatni raz kiedy widzę kadrę. To uczucie kuło mnie w serce i to bardzo. Naprawdę ich polubiłam. Po około 25 minutach dotarłam na dworzec i kupiłam bilet na pociąg do Krakowa. W ostatniej chwili zdążyłam wejść do środka. Zajęłam wolne miejsce przy oknie. Postawiłam swoją walizkę na górnej półce, a sama wyjęłam telefon i zaczęłam słuchać muzyki na słuchawkach. Napisałam do Bartka.

Ja: Nigdy nie chciałam się kłócić. Wiem, że czasu nie cofniemy, ale możemy jeszcze wszystko naprawić... Nie wiem dlaczego tak się zachowywałam we Francji... Nie powinnam. Jesteś moja drugą połówką... Jestem cholernym tchórzem, bo nie umiałam powiedzieć ci tego w twarz... Przepraszam :(

Trzymałam palec nad przyciskiem „wyślij", ale jednak tego nie zrobiłam. Byłam rozdarta na dwie części. Jedna chciała jak najszybciej znaleźć się przy NIM, a druga chciała go usunąć ze wspomnień, bo jego obecność zagrażała całemu organizmowi. Ostatecznie wygrała druga część mnie za co byłam mega zła.

Bartek POV:

Siedziałem w swoim aucie. Jechałem do domu. Sam. A miało być inaczej... ONA miała być tu razem ze mną. Miało być tak pięknie. Ale nie kurde, musiało się coś stać. Doskonale wiedziałem, że byłem agresywny wobec Klaudii. Jak mogłem pozwolić, żeby Marcela się mnie... Bała. Wszedłem do swojego domu i od razu rzuciłem torbę na bok. Poszedłem do kuchni. Wziąłem z regału szklankę. Chwilę trzymałem ją w dłoni po czym z krzykiem rzuciłem o ścianę. Ta rozbiła się na miliard kawałeczków. Westchnąłem ciężko i schyliłem się, żeby to posprzątać. Ale niestety pan Kapustka musiał się skaleczyć. Nagle do środka jak burza wpadł Mariusz.

- Pogódźcie się!!!- krzyknął.

- Jezu, nie drzyj się...- rzuciłem się na kanapę i włączyłem telewizor. Mariusz wyraźnie zirytowany moim zachowaniem dorwał się do pilota i z powrotem wyłączył TV.

- Co ty najlepszego wyprawiasz?!

- O co ci znowu chodzi?- z jego ust wydobył się zduszony krzyk. Cicho się zaśmiałem.

- To nie jest śmieszne!

- Właśnie, że bardzo.

- Zadzwoń do niej!

- Po co?

- Kochasz ją?

- Taak?

- To zrób jak ci mówię!

Dla świętego spokoju posłusznie wykonałem polecenie. Od razu włączyła się poczta głosowa.

- Ma chyba wyłączony telefon.- powiedziałem bardziej do siebie niż do niego.

- To wyślij wiadomość.

- Eh... Dobra.

Marcela POV:
Zaczęłam powoli zbierać swoje rzeczy, bo za niedługo miałam dojechać do Krakowa. Była godzina 19:50. Nagle dioda mojego telefonu się zaświeciła. To znaczyło, że dostała SMS-a.

Kapuściana maruda: Zadzwoń do mnie... Proszę.

Póki moje alter ega toczyły walkę nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać.

- Stacja Kraków!- odezwał się głos z głośników. Wzięłam resztę swoich rzeczy i wyszłam z pociągu. Na moje szczęście dom dziadka nie był aż tak daleko jak bym mogła się spodziewać. Szłam przed siebie. Niedługo potem stałam już przed drzwiami. Wzięłam parę głębszych wdechów i zapukałam. Od razu drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich uśmiechniętego dziadka.

------

PYTANIE NA DZIŚ: CO BARTEK ZROBI, ŻEBY ODZYSKAĆ MARCELINĘ?(ODPOWIEDZI W KOMENTARZACH)

hej hej :)

jeden z czytelników prosił mnie ładnie, żeby był dzisiaj rozdział i oto jestem  hahaha

jeżeli ta osoba wie, że mówię właśnie o niej lub się domyśla to mam nadzieję, że wywołałam uśmiech na twojej twarzy uwu

miłego tygodnia skarbyy!

do następnego

bye <3

Wystarczysz tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz