#30: TEN

1.7K 50 2
                                    


Posłusznie wyszedłem z pokoju, wziąłem torbę i popędziłem na trening. O dziwo bardzo się dzisiaj zmęczyłem. Moja forma widocznie spadła. Zostały nam kilka dni do meczu z Niemcami. Miałem nadzieję, że nie zbłaźnimy się aż tak bardzo. Ale z drugiej strony cieszyłem się na to spotkanie, ponieważ chciałem spotkać Ozila i przekonać się czy naprawdę ma takie wielkie oczy jak wszyscy opowiadali.

 - Bartek mogę cię na chwilę prosić?- zapytał trener.

 - Jasne.

Odeszliśmy trochę na bok.

 - Widziałem, że po ostatnim meczu nie za bardzo cieszyłeś się z wygranej.

 - Nooo i co? Trenerze po prostu.. Wal.

 - Grasz w następnym meczu.- miałem wrażenie jakby zaraz miało mnie rozsadzić szczęście.- Nie dziękuj.

Wróciliśmy do hotelu. Z tego co widziałem i słyszałem Marcela dalej nie wróciła. Trochę zaczynałem się już martwić. Poszedłem do Olki do pokoju.

 - Marcela się odzywała?- zapytałem.

 - Nie. Naprawdę nie wiem gdzie ona jest...

 - Ja też nie wiem.- przeczesałem włosy palcami.- Jakbyś wiedziała coś więcej to zadzwoń lub napisz do mnie. Od razu.

 - Okej...

Wróciłem do pokoju.

 - Gdzie ty znowu byłeś?- zapytał Arek.

 - U Olki.

 - I co tam u niej?

 - A co ma być? Co to w ogóle za pytanie?

 - Tak jakoś zapytałem.- odpowiedział. Na takich rozmowach minął czas aż do kolacji. Po posiłku wróciłem do pokoju. Wziąłem telefon, bluzę i wyszedłem.

 - Gdzie idziesz?

 - Idę się przejść.

 - Czekaj! Idziemy z tobą.

 - Nie.- podniosłem głos na co moi przyjaciele lekko odskoczyli.- Muszę pomyśleć...

Wyszedłem z hotelu. Udałem się na plażę. Do pewnej chwili patrzyłem w nogi. Zanim się spostrzegłem byłem w lesie. Rozejrzałem się dookoła. Poczułem déjà vu. Znowu szedłem TYM lasem. Mój oddech stawał się coraz szybszy. Prawie biegnąc zauważyłem dwie postacie. Tak samo jak we śnie.

 - O boże...- podążałem w stronę osób. Wtedy nie miałem już wątpliwości. Marcela jest w niebezpieczeństwie. Stałem jak wryty nie mogąc nic powiedzieć.

 - Patrz mała!- ona chciała opuścić głowę, ale on szarpnął ją za włosy tym samym kierując jej wzrok na mnie.- Kto zaszczycił nas swoją obecnością...

 - Puść ją... Proszę...- jąkałem się. Bałem się, że naprawdę zrobi jej krzywdę.

 - Tylko na tyle cię stać?- zapytał drwiąco.- Myślisz, że mi twoje nędzne „proszę" starczy?!

 - Czego od niej chcesz?

 - Ja? Niczego... Poza zemstą... Nawet nie wiesz jak długo zajęło mi znalezienie tej dziewczyny. Jeśli nie wiesz wyjaśnię ci wszystko. Jej ojciec kiedyś pracował w policji i na jednej z akcji zabił jedną dziewczynę. To była moja narzeczona. Wcześniej planowałem już to zrobić, ale ktoś nam przeszkodził. Po tym jak zabiłem jej przyjaciela miałem zamiar zabić i ją, ale ona wcześniej zdążyła zadzwonić po policję, a mój plan legł w gruzach.

 - I dobrze zrobiła...- poczułem przypływ odwagi.

 - Co?

 - Tacy jak ty powinni gnić w pierdlu!!!- krzyknąłem. On przywiązał ją grubym sznurem do drzewa i zakleił jej usta taśmą.

 - Poczekaj tu na mnie.- pocałował ją w czoło.- Ty gówniarzu!

Zacząłem uciekać. Pobiegłem jak najszybciej umiałem, żeby w efekcie zgubić tego psyhola wśród drzew. Ale wiedziałem, zę tak łatwo nie odpuści... Było już bardzo ciemno więc nawet nie widziałem gdzie biegnę. Nagle noga wpadła mi w jakiś dół. Upadłem na ziemię. Nie zwracałem uwagi na ból przeszywający moją kończynę. Kuśtykając wróciłem w miejsce gdzie była Marcela. Pobiegłem do niej, odkleiłem taśmę z jej ust i rozwiązałem ją.

 - Przepraszam... To moja wina...- płakała.

 - Ciii.- zakryłem jej usta dłonią.

 - Nie chowaj się!!!- krzyczał mężczyzna.

 - Chodź szybko.- powiedziałem i wyciągnąłem ją z lasu. Co jakiś czas ludzie na plaży rzucali nam zdziwione spojrzenia. Wcale mnie to nie dziwiło, ponieważ po dzisiejszych przeżyciach wyglądaliśmy nie jak piłkarz i jego dziewczyna, ale bardziej jak jacyś powstańcy.- Zadzwoń na policję.

 - Dobra.- zrobiła to co kazałem. Nagle noga dała o sobie znać. Syknąłem z bólu.- Bartek co się dzieję? On ci coś zrobił?

 - Nic... Gdy gonił mnie ten facet wywróciłem się i coś mi się stało w kostkę.

- To musimy iść do lekarza.

 - Nie musimy... Nic mi nie będzie. A tobie nic się nie stało?

 - Chy-chyba nie.- milczała chwilę.- To było straszne...

 - Wiem.- przytuliłem ją do siebie. Wróciliśmy do hotelu. Na szczęście nikt z obsługi już po nim nie chodził. Bo wiedząc jak w jakim byliśmy stanie fizycznym i psychicznym, stwierdziłem, że mogliby się nas przestraszyć. Zaprowadziłem Marcelę pod pokój.

 - Bartek... Mam pytanie. Mogę dziś też z tobą spać?- zapytała zakłopotana.

 - Pewnie. Kiedy tylko chcesz.

------

Hej :)

Wiem, długo mnie nie było. Ale nie miałam czasu zbytnio, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie. I że ktoś to w ogóle czyta hehe

Trochę dziwny ten rozdział jak na mój gust, ale nie wykluczone, że wam może się podobać. Jeśli tak proszę o zostawianie komentarzy i gwiazdek! To nie boli, a fajnie wygląda i miło się robi. 

Do następnego :3

Wystarczysz tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz