Bartek POV:
Rano obudziłem się z bolącą głową. Mariusz i Arek siedzieli już na podłodze i ze sobą rozmawiali.
- Wstało nasze słonko!- powiedział Arek z uśmiechem na ustach.
- Przestań dobrze?- od rana nie miałem ochoty na jego suche żarciki.- Mógłbyś choć raz sobie darować!
- O co ci chodzi?- zapytał.
- O nic...- powiedziałem do siebie. Poszedłem do łazienki. Gdy wróciłem do pokoju Arka w nim już nie było.
- Stary co ci odbiło?- zapytał Mariusz.- Widzimy, że od kilku dni jesteś jakiś przygnębiony, ale to przekracza wszelkie granice. Aro chciał ci tylko poprawić humor, a ty zamiast mu podziękować się na niego drzesz.
- A może ja nie chcę pomocy... Nie potrzebuję tego. To i tak nic nie da...- odpowiedziałem oschle.
- Jaki masz problem?! Widzę, że coś jest na rzeczy. Klaudia coś głupiego odwaliła?
- Nie, to nie Klaudia...
- No to kto?
- Nie ważne...- chciałem wyjść z pokoju, ale Mariusz zatarasował mi drogę.- Odsuń się.
- Nie dopóki nie powiesz mi prawdy. Nie rozumiesz, że ja tylko się o ciebie martwię...
- Zupełnie niepotrzebnie.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Nie ufasz mi?- zapytał. Serce mi pękło na dwie części, bo nie chciałem żeby Mariusz czuł, że mu nie ufam.
- To nie tak...- pociągnąłem nosem.
- A jak?
- Mój przyjaciel miał wypadek... Stan jest na tyle poważny, że żeby dać mu możliwość przeżycia lekarze musieli wprowadzić go w stan śpiączki...- znowu to robię... Znowu płaczę. A miało się to już nie zdarzyć.
- No to dlaczego nie powiedziałeś mi od razu?- zapytał Mariusz.
- Nie chciałem, żebyś zaczął się martwić, bo na tym zależy mi najmniej...- on w podpowiedzi podwinął rękaw bluzy gdzie pojawiła się bransoletka z napisem „Bigos".
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedział.- Chodź na śniadanie. A tam przeprosisz Arka.
Tak też zrobiliśmy.
- Aro! Czekaj!- krzyknąłem.
- No?
- Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem się tak na ciebie wydzierać. Szczególnie, że chciałeś mi tylko pomóc.
- Nie ma sprawy Kapi. Tylko pamiętaj, żeby jutro wstać z łóżka prawą nogą.- odpowiedział z uśmiechem Arek. Usiedliśmy do stolika w tym samym składzie co wczoraj na kolacji. Panowała miła atmosfera. Po skończonym śniadaniu poszliśmy do dziewczyn do pokoju. Mariusz wszedł bez pukania za co oczywiście oberwał butem.
- Za co to było?- zapytał trzymając się za brzuch.
- Nie nauczycieli cię pukać?!- zapytała wściekła Ola.
- Nie strzelać! Przychodzę w pokoju!- krzyknąłem dopiero teraz wchodząc do pokoju z uniesionymi rękami.
- Tobie darujemy...- powiedziała Marcela.
- Aha. A mi już nie?- zapytał Mariusz.- Pfff...
- Macie dziś coś do roboty?- zapytała Ola.
- Mamy dzisiaj trening, bo za tydzień mecz z Irlandią Północną. Z tego co pamiętam jest od 15 do 18.
- To jeszcze jest trochę czasu, bo jest 11:50.- powiedziała Marcela spoglądając na zegar ścienny. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer nieznany.
- No halo?
- Hej, tu Oliwia.- czyli siostra mojego starego przyjaciela.- Ksawery się obudził...
- Jak to?- zapytałem. Moje serce stopniowo przyspieszało.
----
Hej misiaczki <3
Wiem, dawno mnie nie było, ale za dużo rzeczy ostatnio działo się w moim życiu i no.... Po prostu nie miałam czasu :( Głównie też chodziło o to, że są wakacje i czasem nie miałam internetu. Musicie mi to wybaczyć :) Obiecuję, że niedługo znowu pojawi się rozdział. Mam nadzieję, że ten wam się spodobał i do następnego!
Bye :3

CZYTASZ
Wystarczysz ty
RandomOna - 18-latka zdeterminowana do spełniania marzeń swoich jak i ludzi jej bliskich, nie wierząca w miłość od pierwszego wejrzenia On - 19-latek debiutujący w polskiej reprezentacji piłki nożnej, który od dawna jest nieszczęśliwy ze swoją dziewczyną ...