Lądując na wilgotnym piasku dostrzegłem Felix'a czekającego zapewne na mnie. Chłopak opierał się o drzewo i chociaż twarz miał zasłoniętą kapturem, to po jego posturze domyśliłem się, że jest znudzony całą sytuacją. W dłoniach trzymał długi miecz, któremu przyglądał się uważnie.- Przez chwilę miałem wrażenie, że tam zostaniesz - odezwał się na powitanie nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem .
- Nie miałem takiego zamiaru - prychnąłem podchodząc do niego.
- Znalazłeś coś? - W końcu na mnie spojrzał zdejmując przy tym kaptur.
- Nic godnego naszej uwagi - westchnąłem uznając, że nie ma sensu wspominać mu o tajemniczej Wendy Darling, o której jak na złość cały czas myślałem.
- Zapewne Cień był szybszy.
- O czym mówisz? - Uniosłem brew nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Wyruszył od razu za tobą. - Obrócił broń w dłoniach. - Nie byłem w obozie od kilku godzin, więc możliwe, że coś znalazł.
Wściekły zacisnąłem dłonie w pięści. Ja i Cień mieliśmy zupełnie inne metody, co do odnajdywania Zaginionych Chłopców. On je porywał nie dając im nawet dojść do słowa, natomiast ja dawałem propozycję. Nigdy nikogo nie zmusiłem do zamieszkania w Nibylandii. Zapewne, dlatego to chłopcy ode mnie przeżywali najdłużej. Byli tu, ponieważ to oni tak zadecydowali. Od początku wiedzieli, jakie niebezpieczeństwa czyhają na nich na wyspie oraz co mogą dostać w zamian.
Nibylandia miała w sobie tyle mroku, co samo piekło. Pułapki, które zastawił pierwszy pan tej wyspy, moje, czy nawet Hook'a były śmiertelnie niebezpieczne. Swoim bogactwem i pięknem przyciągała wielu piratów, jednakże tylko nieliczni przeżyli samo wpłynięcie w okolice wyspy. Jednak ci, którzy zostawali byli niebezpieczni i zepsuci do szpiku kości. Dlatego właśnie potrzebowałem chłopców pragnących walczyć, a nie dzieci, które nie potrafiłyby utrzymać głupiej broni. Nastolatkowie w wieku czternaście - siedemnaście lat byli wręcz idealni. Zbuntowani, mający wrażenie, że cały świat jest przeciwko nim byli doskonałą bronią. Niektórzy żyli tu tak długo, że zapominali skąd pochodzą i dlaczego się tu znaleźli. Jednym z nich był Felix, którego zabrałem tu, jako pierwszego. Znalazłem go w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku pod gruzami jednego z budynków. Tamtego dnia trzęsienie ziemi pochłonęło tysiące ofiar, a Felix miał szczęście, że przeżył. Uznałem, że potrzebuję kogoś na wyspie, a blondyn wydawał się idealny do tego. Po prawie dwustu latach nie żałowałem swojej decyzji. Chłopak okazał się wspaniałym przyjacielem i najlepszym wojownikiem, czy też moją prawą ręką. Felix był po prostu niezastąpiony.- Chodźmy już - odezwał się blondyn. - Chłopcy nie będą czekać.
Przytaknąłem głową, jednak przyjaciel nie ruszył się z miejsca. Westchnąłem zdając sobie sprawę, co to może oznaczać. Znałem go, aż nazbyt dobrze.
- Co się dzieje? - spytałem.
- Hook z dnia na dzień jest potężniejszy, a jego szeregi powiększyły się. Nie daliśmy rady - powiedział najwyraźniej nie próbując być delikatny.
- Ilu zginęło? - spytałem obawiając się najgorszego.
- Mike, Thomas i czterech nowicjuszy. - Przegryzł wargę, a ja głośno westchnąłem.
CZYTASZ
Peter pan
FanfictionZAKOŃCZONE Peter Pan staje się nieśmiertelny i niepokonany. Od teraz może robić co zechce. Jednak przeszłość, którą ukrywa niedługo może go zniszczyć. Co się stanie, gdy na jego drodze stanie Wendy Darling, niewinna, skrzywdzona przez los dziewczyn...