19

4.6K 317 65
                                    

FELIX
Cofnąłem się o krok widząc, co robi Peter. Choć nieraz widziałem, jak chłopak ulecza, któregoś z nas z tej przeklętej choroby, to musiałem przyznać, że jeszcze ani razu nie wykorzystywał, aż tyle mocy naraz. A już na pewno nie po to, aby uratować komuś życie. Przejechałem wzrokiem po innych chłopcach, a ich wzrok był skupiony na Peterze. W spojrzeniach Zaginionych dostrzegłem niepokój jak i również uznanie, czy zaciekawienie.

Znów spojrzałem przed siebie, a gdy zobaczyłem, co Peter wyrabia wstrzymałem oddech. Ognisko paliło się jeszcze większym płomieniem, osiągając na pewno ze trzy metry wysokości. Ogromna bryła lodu, unosiła się wysoko w powietrzu, dokładnie nad płomieniem.

– Felix. – Zadrżałem słysząc nieobecny głos Petera. Miałem wrażenie, jakby jego duch był daleko, może nawet w odległym wymiarze, a zamiast niego pojawiła się nowa osoba. Szybko podszedłem do niego, nie mając zamiaru testować jego cierpliwości. – Zaraz podrzucę się na bryłę. Weź miecz i uderz czubkiem ostrza w jego warstwę. Rozumiesz?

Przez chwilę nic nie odpowiedziałem. Może i ufałem Peterowi, jednak plan wydawał się bardzo ryzykowny. Z plotek i nie tylko słyszałem jakie właściwości ma ten lód. Bowiem, gdy tylko znajdywałeś się w jego środku, całe twoje wnętrze – żyły, tętnice i cała reszta twoich organów, zostawała pokryta lodem. Jeśli wpadłbym do środka, to właśnie na tym skończyłby się mój żywot.

– Zaufaj mi – szepnął spoglądając na mnie. Widząc jak bardzo był wycieńczony i skupiony jednocześnie, odrzuciłem wszystkie zmartwienia na bok. Przecież Peter nie pozwoli, aby któremukolwiek z nas stałą się krzywda.

– Rozumiem – powiedziałem tylko, a już po chwili zostałem uniesiony w powietrze.

Wstrzymałem oddech, gdy moje nogi dotknęły powierzchni lodu. Spojrzałem na Petera, który przyglądał się mi z ufnością. Serce biło mi jak oszalałe, jednak kierowany myślą, iż nic mi się nie stanie wyjąłem miecz z pochwy. Drżące dłonie zacisnąłem na jego rękojeści, a następnie z całej siły wbiłem jego ostrze w lód. Widząc jak jego tafla pęka, odsunąłem się o krok, a już po chwili znalazłem się w powietrzu. Uśmiechnąłem się zdając sobie sprawę, że przeżyłem i nic strasznego mi się nie stało. Gładko wylądowałem na ziemi, a następnie to Wendy znajdywała się nad ziemią.

Z zafascynowaniem patrzyłem jak dziewczyna unosi się na powierzchni, a woda zaczyna cicho syczeć, jakby gasiła ogień. Wokół blondynki zaczęła unosić się para wodna. Popatrzyłem na Petera, który w skupieniu patrzył na dziewczynę. Choć on sam wydawał się odległy, to jego wzrok mówił zupełnie co innego. Chłopak jedną dłonią wykonywał skomplikowane ruchy, a drugą trzymał zaciśniętą w pięść. Po chwili sam zaczął unosić się w powietrzu, aby zaraz potem znaleźć się przy dziewczynie. Spokojnie, klęknął na wodzie, a ja uniosłem brew widząc, co on właściwie wyrabia. A do dziś żyłem w przekonaniu, że tylko Jezus potrafił chodzić po wodzie.

PETER
Każda moja czynność była spowodowana podpowiedzią z mojego umysłu. Pierwszy raz, stuprocentowo zaufałem sobie do tego stopnia, iż klęczałem na wodzie, która w każdej chwili mogła spowodować moją bolesną śmierć.

Ja jednak postanowiłem zignorować ten, jakże istotny fakt. Podświadomość podpowiadała mi, że powinienem być jak najbliżej dziewczyny.

– Podajcie mi szmatkę – powiedziałem, a Will wyszedł z tłumu i od razu rzucił mi ją.

Nie wahając się zamoczyłem materiał w wodzie, a następne omyłem nią twarz dziewczyny, która jako jedyna nie była jeszcze mokra. Usłyszałem ciche syczenie, co spowodowało, iż poczułem ulgę. Miałem wrażenie, że właśnie tak powinno być.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz