31

3.7K 253 41
                                    

Felix zagwizdał głośno i już po chwili piraci Czarnobrodego zerwali się do ataku. Od razu zostałam zasłonięta przez Jamesa.
– Idziemy! – krzyknął machając dłonią na Harry'ego.

Rozejrzałam się na wszystkie strony. Nie trzeba było długo czekać, a na pokład wtargnęli piraci Hook'a. Uśmiechnęłam się w duchu, zaczynając myśleć, że naprawdę mamy szansę to wygrać. Pociągnięta przez Jamesa ruszyłam szukać Petera. Na nasze szczęście nikt nie zwracał na nas zbytnio uwagi, głównie dlatego, że byli zajęci walką.

– Gdzie powinniśmy iść najpierw? – spytałam po chwili.

Harry wzruszył ramionami.
– O ile trzymają go tutaj to musi być gdzieś ukryty.

– Więc zapraszam – odezwał się James i chcąc otworzyć drzwi pociągnął za klamkę.

Jak można było się domyślić, nawet nie drgnęły. Chłopak przeklął i z całej siły uderzył nogą w drewno. Uniosłam brew, gdy ujrzałam, że naprawdę mu się udało. Uśmiechnął się szeroko wyglądając jak małe dziecko, które właśnie dostało lizaka.

– Zapraszam – powtórzył.

– A więcej gdzie się tego nauczyłeś? – spytałam, gdy weszliśmy do środka.

– Pamiętaj, że żyję bardzo długo. Lata praktyki. – Mrugnął, a ja przewróciłam oczami.

Już nic nie mówiąc, skupiłam się na pomieszczeniu, które, nawiasem mówiąc, było ogromne. Zmarszczyłam brwi widząc, iż poza meblami nic tu nie ma. Biblioteczka, dwie ogromne szafy, biurko, krzesło.

– Nie ma go – odezwał się Harry, wyprzedzając mnie.

James pokręcił głową.
– Człowieku małej wiary... Widać, że na statku się nie wychowałeś.

– A ty niby tak? – Uniosłam brew.

Uśmiechnął się tajemniczo.
– Harry – Spojrzał na chłopaka. – Widzisz tamtą klapę?

Wskazał palcem jakieś miejsce i dopiero teraz ujrzałam małe drzwiczki w podłodze. Szybko podbiegłam w tamto miejsce i pociągnęłam za klamkę. Zaraz potem chłopaki pomogli mi ją podnieść. Wstrzymałam oddech, mając nadzieję, że ujrzę tam Pana, jednak zamiast niego zauważyłam schody, które prowadziły w dół.

– Myślisz...

– Tak – przerwał mi James. – Jeśli tutaj go nie będzie, to oznacza, że nie żyje.

W jego głosie usłyszałam obojętność, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. Jednak na tyle, o ile poznałam Jamesa to domyślałam się, iż tak naprawdę nie było mu to obojętne. W głębi duszy był bardzo wrażliwy.

Przytaknęłam lekko głową, bo tylko to byłam w stanie zrobić. Przerażała mnie myśl, że jeśli go tutaj nie będzie, to nasze pożegnanie było już tym na wieczność. Zaczęłam się trząść, a serce przyspieszyło, gdy tylko zrobiłam krok do przodu.

– Mam cię tam zanieść? – W głosie Jamesa mogłam wyczuć rozbawienie.

Zgromiłam go wzrokiem.
– Podziękuję – syknęłam.

Teraz naprawdę nie było miejsca na jego durne żarty, które w takich okolicznościach nie były zabawne. Zaczęłam schodzić w dół i dopiero w tym momencie wyczułam odór ulatniający się z tamtego miejsca. Stłumiłam odruch wymiotny.

– Mała to tylko zapach trupów. – James zaciągnął się jeszcze mocniej, a ja widząc to, o mało nie obrzygałam jego butów. – Nie ma nic piękniejszego od zapachu śmierci.

– Jesteś popieprzony – burknął Harry, rozglądając się po pomieszczeniu, jednak tak samo, jak ja nie był w stanie dostrzec czegokolwiek.

Poczułam, jak moje stopy robią się mokre, dzięki czemu mogłam wnioskować, że pokład zaczynał przeciekać. Czyżby statek powoli tonął?

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz