8

5.8K 366 64
                                    

   W końcu na horyzoncie ukazała się wyspa. Wstrzymałam oddech przyglądając się jej. Już z daleka wydawała się ogromna, więc mogłam się jedynie domyślać, jak naprawdę wyglądała. Uśmiechnęłam się przypominając sobie, po co tu byłam. Już za chwilę miałam spotkać Tyler'a i wszystkie moje problemy miały się skończyć. Instynktownie przywołałam wszystkie dobre chwile, które z nim spędziłam. Zdecydowanie mogłabym się pokusić na stwierdzenie, że były to najlepsze momenty w moim życiu. Musiałam przyznać, że chłopak nie był tylko moim przyjacielem. Był kimś, kto nigdy mnie nie zawiódł i na kogo zawsze mogłam liczyć. Tym razem chciałam mu się za to odwdzięczyć, dlatego gdy tylko znaleźliśmy się nad wyspą puściłam dłoń Cienia spadając w dół. Zdusiłam krzyk i jeszcze raz przeanalizowałam plan swojego upadku, który w sumie to wymyśliłam dwadzieścia sekund wcześniej. Tak jak myślałam, tak też zrobiłam i zwinnie złapałam się jednej z gałęzi. Wzięłam głębszy oddech i z całej siły podciągnęłam się mając zamiast usiąść na gałęzi. Widząc Cienia szybko skuliłam się, między gałęziami i liśćmi, które idealnie mnie zasłoniły. Przełknęłam ślinę, gdy zauważyłam jak mocno obtarłam sobie dłoń, którą złapałam gałęzi. W końcu moje akrobacje nie należały do wybitnych, a to że nie spadłam prosto na ziemie było tylko kwestią mojego życiowego fartu.

Dopiero po kilku sekundach, które miałam wrażenie, że ciągnęły się w nieskończoność Cień odleciał zostawiając mnie samą. Zaledwie po jego odejściu ptaki zaczęły śpiewać, na co lekko się uśmiechnęłam. Poczekałam jeszcze dobrych parę minut, aby mieć pewność oraz uspokoić się, a następnie zeszłam z drzewa. Nogi drżały mi z wysiłku, jednak satysfakcja, którą czułam była wręcz nie do opisania. Wzięłam głębszy oddech rozglądając się. Teraz wystarczyło, że znajdę Tyler'a.

PETER
Nagle zerwałem się z miejsca nerwowo rozglądając się po obozowisku. Zaniepokojony Felix podszedł do mnie, przez co spojrzałem na niego.

– Ktoś jest na wyspie – powiedziałem cicho, jakby sam do siebie, jednak chłopak mnie usłyszał.

– Piraci? – spytał, na co szybko pokręciłem głową.

– To nie to. – Przełknąłem ślinę próbując skupić się na uczuciu, które czułem. Pomimo, że było dla mnie znajome miałem wrażenie, że jest bliższe niż kiedykolwiek. Zacisnąłem dłonie w pięści i zamknąłem oczy próbując skierować moc.

– Coś gorszego?

Uśmiechnąłem się kpiąco.
– Ty mi to powiesz. Czas ocenić jak nowicjusze radzą sobie w terenie.

Felix przyjrzał mi się, jednak po chwili przytaknął głową i odszedł w kierunku chłopaków.

– Macie mi nie wracać bez nikogo! – krzyknąłem jeszcze, a następnie odwróciłem się w stronę lasu.

Ja natomiast, miałem zamiar obserwować postępowania Zaginionych Chłopców. Zdawałem sobie sprawę, że Felix nie rozdzieli się, a ja byłem ciekawy, czy wszyscy sprawdzą się tak samo jak na ostatnich treningach. W końcu nie mogłem trzymać w obozie nieudaczników, którzy nie potrafili poradzić sobie z prostym zadaniem. Miałem jednak nadzieję, że mnie nie zawiodą i spełnią moje oczekiwania. Czekając, aż chłopcy wyjdą z obozu ruszyłem bezszelestnie za nimi kryjąc się tak, że nie było możliwości, aby mnie zauważyli.

Spojrzałam na najbliższy krzak, przez który skierowałem myśli na tajemniczą postać, która pojawiła się w Nibylandii. Jeśli nieproszony gość nie był stąd mógł równie dobrze być już martwy. Każda roślina na wyspie była na swój sposób wyjątkowa, co oznaczało, że każda zabijała w inny sposób. Jedne z nich były uderzająco podobne do owoców, więc atakowały układ pokarmowy, na inne wystarczyło stanąć, a gaz które wydzielały pozbawiał człowieka tlenu. Jeszcze innych wystarczyło dotknąć, a nawet przyjrzeć się z bliska.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz