PETER
Już w oddali dostrzegłem statek Czarnobrodego. Tak naprawdę nie miałem żadnego planu, jednak od zawsze właśnie tak wyglądało moje życie. Jednak... jednak w tym dniu sprawa wyglądała inaczej. Pirat był moim odwiecznym wrogiem, którego jako jedynego nie potrafiłem pokonać oraz którego tak bardzo się bałem.Dlaczego Czarnobrody wywoływał u mnie takie emocje? Pirat był jednym z pierwszych, który zagościł na tej wyspie, a ja byłem w tamtym okresie jedynie jego niewolnikiem. Mężczyzna był ode mnie niezależny, mógł wpłynąć na wyspę bez mojej wiedzy oraz przebywać na niej niezauważony. Ten fakt przerażał mnie, ponieważ wiedziałem, że nad tym człowiekiem nie mam kontroli. A on sam był chorym, psychopatycznym potworem, który był zdolny dosłownie do wszystkiego.
Wiedząc, że nie mam zbytnio wyjścia, wylądowałem na statku, a następnie rozejrzałem się dookoła. Ku mojemu zdziwieniu jedyne co usłyszałem to szum fal oraz śpiew ptaków. Wziąłem głęboki oddech, ponieważ cisza, która mnie otaczała była wręcz przerażająca.
– Już w ciebie wątpiłem – z prawej strony usłyszałem ten głos. Automatycznie moje dłonie zacisnęły się w pięści, a we własnej krwi wyczułem moc. – Wiem, że od mojego odejścia dużo się tu zmieniło. – W końcu skierowałem na niego wzrok i cudem powstrzymałem się przed odwróceniem go. – Jednak nie sądziłem, że ty się tak zmienisz, Peter.
Moje imię wypowiedział z tak wielką kpiną, że nie mogłem powstrzymać się przed wzdrygnięciem.
– Nie przybyłem, by z tobą dyskutować – powiedziałem po dłuższej chwili, a pirat uniósł brew.
– A niby co? – Wybuchnął śmiechem. – Zabić?
– Wynoś się z wyspy – nie dałem się sprowokować.
Kiedy tylko na niego patrzyłem, miałem ochotę rzucić się na niego z pięściami. Przed oczami widziałem setki przyjaciół, którzy ginęli, tak naprawdę, za nic. Ginęli z rąk Czarnobrodego, który bez wyrzutów sumienia stał przede mną, uśmiechając się obrzydliwie. Potwór.
– Nie wiem, czy pamiętasz, jednak była to moja wyspa – ryknął, a ja nie potrafiąc się powstrzymać, zmrużyłem oczy.
– Dokładnie. To była twoja wyspa.
Mężczyzna przewrócił oczami, a następnie westchnął głośno.
– Dlatego już czas, abym odebrał to, co należało do mnie. Łącznie z tobą Peter.Nagle poczułem na nadgarstkach chłód metalu, a na ramionach pary silnych rąk. Zgromadziłem w sobie moc, jednak od razu po tym poczułem ogromny ból na całym ciele. Wrzasnąłem głośno, omal nie padając na kolana.
– Och Peter. – Zbliżył się do mnie, wyjmując miecz z pochwy. – Nie walcz z tym, bo będzie bardziej bolało, a chyba tego nie chcesz, prawda?
Upadłem na kolana, nie mogąc znieść tego bólu, a na twarzy pirata, dostrzegłem triumfujący uśmieszek. Przystawił mi czubek broni do gardła, a mój oddech nienaturalnie przyśpieszył. Spojrzałem na Czarnobrodego, czując, że mój koniec jest bliski.
Byłem pewny, że mężczyzna pragnął, bym błagał go o darowanie mi życia, dlatego zrobiłem coś zupełnie innego.– Proszę bardzo. – Uśmiechnąłem się złowieszczo, jakby nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. – Zabij mnie.
WENDY
Od razu po tym, jak Peter wyznaczył każdemu z chłopców zadanie, odszedł. Kiedy tylko straciliśmy go z oczu, Zaginieni zabrali się do roboty. Jego słowa traktowali jak świętość, dlatego żaden nawet nie myślałby się mu sprzeciwić. Byłam pod wrażeniem, jak bardzo są mu lojalni, jednak nic nie odciągnęło mojej uwagi od tego, że Peter poszedł walczyć na śmierć i życie. Zaginieni Chłopcy nie powinni zajmować się łupaniem drewna, czy polowaniem, a wspieraniem swojego przyjaciela. To nie powinno tak wyglądać.
CZYTASZ
Peter pan
FanfictionZAKOŃCZONE Peter Pan staje się nieśmiertelny i niepokonany. Od teraz może robić co zechce. Jednak przeszłość, którą ukrywa niedługo może go zniszczyć. Co się stanie, gdy na jego drodze stanie Wendy Darling, niewinna, skrzywdzona przez los dziewczyn...