37

3.3K 247 29
                                    

PETER
Nie mogłem nic zrobić. Dwóch piratów trzymało mnie za ramiona i w dodatku jeden z nich trzymał mi nóż na gardle. Mogłem tylko patrzeć jak jedyna osoba, na której mi zależało, właśnie odchodzi. A raczej zostaje wrzucona do portalu. Byłem pewny, że mój wrzask było słychać na całej wyspie. Ostatnie, co zauważyłem to jej puste oczy, przez co byłem pewien, że to już koniec. Kiedy tylko znajdzie się w Londynie, zapomni o wszystkim. O Nibylandii, Zaginionych Chłopcach, piratach.

O mnie.

Tyler popatrzył na mnie, a następnie, jak typowy tchórz wskoczył do portalu, zostawiając cały burdel za sobą. Patrząc, jak rozpływa się w powietrzu, miałem ochotę rozszarpać go na strzępy. Dać syrenom na pożarcie. Dać elfom, by mogły się nim bawić. Cokolwiek, aby tylko cierpiał. Cokolwiek, aby tylko zapłacił za swoją zdradę.

Chwilę po zniknięciu tej dwójki, przejście zamknęło się, a ja poczułem jak w moim ciele, budzi się wściekłość. Moc, którą trzymałem wybuchła we mnie. Wrzasnąłem, a następnie ja i piraci zostaliśmy zamknięci w swego rodzaju klatce, którą sam stworzyłem. Cień nie wiadomo, kiedy ulotnił się, lecz uznałem, że dopadnę go zaraz potem. Mój oddech przyspieszył, serce zaczęło walić w przerażającym tempie, a czując moc krążąca w moich żyłach, byłem gotów.

Byłem gotów ich wszystkich zabić.

– Wygrałem. – Czarnobrody zaśmiał się.

Zacisnąłem dłonie w pięści, a z koniuszków moich palców, wystrzeliły iskry.
– Jesteś pewien? – wysyczałem.

– Straciłeś to, na czym najbardziej ci zależało. To, co cię podtrzymywało. Dzięki czemu nie zwariowałeś i wróciłeś na ziemie. Byłeś szczęśliwy.

Zaśmiałem się.
– I co myślałeś? Że ukryję się w kąt i zacznę płakać? – Z jego pochwy wyjąłem miecz. Zaskoczony Czarnobrody próbował złapać broń, lecz marnie mu to szło. – Nic z tego staruszku.

Żelastwo wykręciło się w różne strony, przez co po chwili miecz był bezużyteczny. Mężczyzna patrzył na mnie z zaskoczeniem oraz przerażeniem wymalowanym na twarzy.

– Oj nie mów, że nie spodziewałeś się tego.

Zbliżyłem się do nich. Któryś z piratów strzelił do mnie, lecz minąłem kulę. Spojrzałem na mojego niedoszłego mordercę. Facet popatrzył na mnie przerażony, a ja uśmiechnąłem się demonicznie.

– Czas zacząć zabawę – powiedziałem, a pistolet obrócił się w jego stronę. Pirat nawet nie zdążył wrzasnąć, a magiczna siła nacisnęła na spust.

Mężczyźni, widząc, co się właśnie stało, chcieli uciec, lecz moja bariera im w tym przeszkodziła. Wyprostowałem się, a widząc ich przerażone miny, zaśmiałem się cicho.

– Od kogo tu zaczniemy. Ty białowłosy. – Chłopak odwrócił się do mnie, a ja bez zbędnych ceregieli skręciłem mu kark.

Poczułem, jak moc płynie szybciej w moich żyłach, a ja w końcu poczułem się jak za dawnych lat. Pragnąłem zabijać. Chciałem czuć lepką ciecz na własnych dłoniach. Pragnąłem pokazać, że to ja mam władzę.

– Dobra niech ci będzie! – krzyknął Czarnobrody, a ja wyczułem strach. Uśmiechnąłem się. – Sam nawet po nią polecę, ale błagam, oszczędź mnie i moich ludzi.

– Niech pomyślę. – Podszedłem do niego. – Za późno Czarnobrody. Doigrałeś się.

Po tych słowach zabrałem się za czynność, która była przeze mnie uwielbiana dobre kilka miesięcy temu. Każdego pirata mordowałem w inny sposób. Każdego w coraz to bardziej okrutny. Jednego udusiłem, drugiego powoli spalałem, a jeszcze trzeciego rozszarpywałem na strzępy. Doskonale wiedziałem, że mam czas. Miałem go teraz bardzo wiele, dlatego nie spieszyło mi się. Chciałem nacieszyć się ich cierpieniem, a ich wrzaski były melodią dla moich uszu. Padali jeden po drugim, aż został tylko kapitan. Z satysfakcją wymalowaną na twarzy popatrzyłem na niego. Przerażony cofnął się kilka kroków i to był jego błąd, bo wpadł na jednego z piratów, który był bez głowy.

– Nigdy nie sądziłem, że zobaczę cię takiego przestraszonego. – Wyjąłem nóż z czoła jednego z mężczyzn.

– Jesteś potworem – szepnął.

– Schlebiasz mi. – Stałem się niewidzialny, aby zaraz potem pojawić się obok pirata. Nóż, który był cały ubrudzony we krwi, przyłożyłem do jego twarz.

– Boisz się, co? – szepnąłem, a krew, która była na broni, znalazła się na policzku pirata. – Dla ciebie przygotowałem specjalną niespodziankę.

– Daj mi odejść. Przysięgam, że już nigdy mnie nie zobaczysz.

Prychnąłem.
– Oczywiście, że już nigdy cię nie zobaczę. – Następne słowa wyszeptałem mu do ucha. – Pamiętasz naszą bitwę kilkadziesiąt lat temu?

– Nie, błagam. – Pokręcił głową i zaczął uciekać na drugą stronę bariery.

– Przede mną Czarnobrody nie uciekniesz.

Znalazłem się za nim i złapałem go za szyję.
– Twój Cień z pewnością ucieszy się, że będzie mógł odejść od takiego przebrzydłego ciała. Szkoda, że nie pójdzie tam gdzie ty.

– Po prostu mnie zabij. – Mężczyzna zamknął oczy.

– Widzę, że słyszałeś plotki, co potrafię. Cóż za emocje.

Czarnobrody wrzasnął z bólu, a ja uśmiechnąłem się. Po chwili zauważyłem jak z jego ciała, wyłania się ciemna postać. Spostrzegłem, jak z mężczyzny oczu zaczynają lecieć łzy, lecz nie miałem zamiaru przerwać. Chciałem, aby cierpiał. Chciałem, aby poczuł się jak ja wtedy, gdy on to robił. Jednak czyniłem to wolniej, boleśniej.

– Błagam, przestań! – wrzasnął.

– Doskonale wiedziałeś, jakie będą konsekwencje grania ze mną – wyszeptałem do jego ucha. – Pyrrusowe zwycięstwo, czyż nie?

Zamiast odpowiedzi usłyszałem kolejny wrzask. W końcu znudziło mnie męczenie pirata, dlatego wykonałem ruch ostateczny. Złapałem jego Cień za nogę, a ten czując mój dotyk, wrzasnął z bólu. Dobrze wiedziałem, jak to działa. Przerabiałem to ponad dwadzieścia lat temu, kiedy odkryłem, że osoby bez Cienia, takie jak ja, są bardzo niebezpieczne dla Cieni, jak i ich właścicieli. O ile to właśnie ja zrobiłem brudną robotę. Ściągnąłem go na ziemię i stanowczym ruchem wbiłem mu nóż w klatkę piersiową. Czarnobrody, jak i jego Cień wrzasnęli w tym samym czasie. Przekręciłem broń, a czarna postać zaczęła znikać. Spojrzałem na mężczyznę, a następnie na broń, która była cała w czarnej cieczy. Uśmiechnąłem się. Im więcej, tym większe cierpienie. Dyszał ciężko, patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Proszę nie.

– Wiesz, że takie są zasady. – Kucnąłem przy nim i pewnym ruchem przejechałem nożem po jego szczęce. Syknął. – Nadal chcesz mówić, że wygrałeś?

– Dobrze, przegrałem. – Wziął głębszy oddech. – Ale nie karz mnie tak.

Prychnąłem.
– Żegnaj Czarnobrody. Tym razem raz na zawsze. – Uśmiechnąłem się i wykonałem ten sam ruch, co na jego cieniu. Mężczyzna znieruchomiał, a z jego ust wyciekła strużka czarnej cieczy.

Bariera opadła, a ja wyjąłem ostrze z ciała ostatniego wroga. Wziąłem głębszy oddech. Powietrze było przepełnione metalicznym zapachem, dzięki któremu poczułem ogromną satysfakcję. Zamordowałem dziś kilkunastu piratów oraz Czarnobrodego odesłałem do samego Hadesa.

Skąd widziałem, że właśnie tam trafi? Dwadzieścia lat temu ze wściekłości zrobiłem to jednemu z piratów Hook'a. Gdy tylko zraniłem jego Cień, to samo działo się właścicielowi, lecz ze zdwojoną siłą. Gdy zabiłem wspomnianego pirata, we śnie objawił mi się Hades. Wyjaśnił mi wszystko i doskonale wiedziałem, że tacy ludzie dostają specjalne miejsce w piekle. Coś o wiele gorszego, niż durne karanie za grzechy, czy pogaduchy o tym, że Bóg jest dobry.

Tam, gdzie właśnie wysłałem Czarnobrodego nie ma Boga. Jest tylko Hades, który dla swoich specjalnych gości ma różne niespodzianki.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz