27

5.4K 304 239
                                    

I choć mój mózg krzyczał, bym się od niego odsunęła, nie potrafiłam.

I choć wiedziałam, że nie jest to najlepszy moment, nie potrafiłam.

I choć wiedziałam, że nasza relacja, nie powinna tak wyglądać, po prostu nie potrafiłam.

Jego usta były tak miękkie, wręcz idealne, a ja sama oddałam w ten pocałunek całą swoją złość, żal, smutek, ale także uczucie, którym darzyłam tego chłopaka. Wsunęłam palce w jego włosy, delikatnie ciągnąc za końcówki, na co Peter przegryzł lekko moją wargę. Popchnął mnie na pobliską ścianę, a następnie przycisnął całe ciało do mojego. Czując jego dłonie na moich biodrach, jęknęłam cicho.

– Obiecaj jedno – szepnęłam w jego usta, a Peter spojrzał na mnie. – Wrócisz.

– Postaram się.

– Nie. – Pokręciłam stanowczo głową. – Masz obiecać.

– Wiesz, że nie mogę...

Zamknęłam mu usta pocałunkiem. Pan przygarnął mnie mocniej do siebie, całując mnie tak, jakby bał się, że zaraz mnie tu nie będzie. Chcąc się z nim zrównać wskoczyłam mu na ręce i oplotłam nogami jego biodra. Chłopak automatycznie złapał mnie za pośladki, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Przegryzłam jego dolną wargę, na co jęknął cicho.

Cholera jasna, co my robimy?

Spojrzałam mu w oczy, a dłonią dotknęłam jego policzka.
– Używaj jak najmniej magii – powiedziałam cicho. – Jeśli użyjesz jej za dużo może być po tobie.

– Skąd ty...

– Felix mi powiedział – odpowiedziałam, na co lekko się spiął.

– Potrafię nad sobą zapanować. – Musnął moje wargi. – Nie wychodź z obozu, jasne?

Nie odpowiedziałam, ale przytknęłam lekko głową. Bałam się, że nie zapanuję nad głosem. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że był to moment pożegnania, a ja pragnęłam za wszelką cenę tego uniknąć.

Zwłaszcza teraz, gdy zadziało się między nami tylko tyle, bądź aż tyle.

Chłopak postawił mnie na ziemie, a następnie złapał mnie za dłoń i ucałował ją lekko.
– Wszystko będzie dobrze, tak? – Spojrzał mi w oczy.

Nie wytrzymując po prostu go przytuliłam, a chłopak objął mnie mocno i zaczął gładzić moje włosy.
– Obiecuję ci, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by wrócić.

Ostatni raz na mnie spojrzał i wyszedł z pokoju, a ja zamknęłam oczy. Tak koszmarnie się o niego bałam i pomimo tego, że nigdy nie widziałam Czarnobrodego miałam wrażenie, że jest potworem. Zsunęłam się po ścianie i już po chwili poczułam jak pierwsze łzy zlatują mi po policzkach. Dlaczego ja się tak o niego bałam? Dlaczego do cholery tak reaguje?

Owszem, musiałam przyznać, że chłopak był dla mnie cholernie ważny, jednak nie sądziłam, że doprowadzi mnie to do takiego stanu, że będę pragnąć poczuć znów jest usta na moich. Moje uczucia były skomplikowane, już od zawsze miałam problem z ich nazywaniem, zwłaszcza tych silniejszych. Nigdy nie potrafiłam zaangażować się w coś głębszego, niż przyjaźń, a myśl, że właśnie całowałam się z Peterem otworzyła mi oczy. Możliwe, że byłam nim zauroczona, a możliwe że była to chwilowa fascynacja. Chwilowa fascynacja kimś, kto bronił mnie bardziej, niż siebie. Zdawałam sobie sprawę, iż nigdy tego nie doświadczyłam, choć ze strony rodziców, powinnam.

Nagle poczułam dłoń na ramieniu.
– Peter sobie poradzi. – Usłyszałam głos Jamesa. – Wróci.

– A jeśli nie. – Popatrzyłam na niego odganiając przy tym łzy. – A jeśli coś mu się stanie?

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz