5

6.3K 371 39
                                    

PETER
Nie byłem pewny, dlaczego Cień po raz kolejny w tym tygodniu wezwał mnie do siebie. Przecież rozmawialiśmy ze sobą kilka dni temu, a moim skromnym zdaniem wystarczała tylko jedna rozmowa na miesiąc. Ten potwór wyprowadzał mnie z równowagi szybciej, niż sam Hook, dlatego nienawidziłem się za to, że najzwyczajniej na świecie nie potrafię zabić Cienia.

Wchodząc do jaskini poczułem, że coś jest nie tak, dlatego zamiast zajmować się myślami w jaki sposób mógłbym go zabić, przeleciałem resztę drogi by znaleźć się szybciej w umówionym miejscu. Gdy znalazłem się w jaskini zamarłem widząc Cienia, a konkretniej jego wychudzoną i słabą poświatę. Z przerażeniem zauważyłem, że nawet jego oczy nie świeciły tak jak zawsze, a zamiast żółtych ślepi dostrzegłem ciemne oczodoły. Przełknąłem ślinę.

– Co ci się stało? – spytałem nie wiedząc, czy powinienem czuć satysfakcję, że stała mu się krzywda, czy martwić, że jest coś co potrafi go zniszczyć. Wykonałem kilka kroków w jego stronę, a ten widząc to odsunął się w cień tak, że był niewidoczny. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak zawstydzonego i z poczuciem przegranej. To jej wina.

– Kogo? – spytałem nie rozumiejąc jego słów. Mówiłem, że nie wolno jej lekceważyć. – Więc dlaczego to zrobiłeś?

Bo czuję ją! Wrzasnął podchodząc do mnie. Dopiero po jego następnym słowach zrozumiałem o kim mówi. Czuję ją całym sobą. Jakby... jakby była częścią tej wyspy!

– To niemożliwe – szepnąłem hamując śmiech. – Jest nic nieznaczącą nastolatką. Wyczułbym, gdyby coś było z nią nie tak.

Bo nie potrafisz zajrzeć głębiej idioto! Jest potężniejsza od ciebie i ode mnie razem wziętych. Nie... Tak nie może być. Musisz coś dla mnie zrobić.

– Ja? Dla ciebie? – prychnąłem. – Nie będę cię w niczym wyręczał. – Odwróciłem się nie mając nawet zamiaru kontynuować tej śmiesznej rozmowy. Masz ją zabić. Po jego słowach cały się spiąłem. – Tym bardziej cię nie wyręczę.

Ta dziewucha nie będzie mi zatruwać życia. Zrób to, a ty i ja będziemy mogli żyć w spokoju nie martwiąc się, że ktoś zabierze nam wyspę.

– Skąd pewność, że to zrobi? – Uniosłem brew. Peter masz zrobić to co mówię inaczej może to się dla twoich chłopców źle skończyć. A mam wrażenie, że twoja mała armia z dnia na dzień się zmniejsza. Po tych słowach zniknął pozostawiając po sobie ciemną mgłę, która zaczęła opadać na ziemię. Przekląłem cicho mając dość Cienia i jego głupich pomysłów.

Nie mając większego wyboru i w sumie kierowany nudą postanowiłem zrobić to co kazał. W dodatku po dłuższym namyśleniu nie chciałem, aby ktokolwiek zabierał mi wyspę. Zerwałem się do lotu tłumacząc sobie, że kończąc tylko jeden żywot pomogę sobie oraz Zaginionym Chłopcom. Przecież była nic nie warta, tak jak każdy inny człowiek stąpający po ziemi. Byłem pewny, że zadanie zajmie mi krócej, niż samo dolecenie do Londynu. Co może być trudnego w odebraniu życia drobnej nastolatce?

Zza horyzontu wyłonił się jej dom, przez co mimowolnie uśmiechnąłem się. W locie wyjąłem nóż zza paska, a czując na skórze chłodny dotyk metalu uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Gładko wylądowałem na dachu jej domu, a następnie z łatwością otworzyłem okno. Rozejrzałem się na wszystkie strony, czy przypadkiem nikt na mnie nie patrzy i cichutko wleciałem do pomieszczenia uprzednio upewniając się, czy ktoś jest w pokoju. Stanąłem na środku pomieszczenia rozglądając się po nim. Dopiero w tym momencie zauważyłem, jak  Wendy ma mało rzeczy w pokoju. Miałem wręcz wrażenie, że ja w moim skromnym domku miałem więcej, niż ona. W prawym kącie stało łóżko, które było nienagannie pościelone, a prócz cienkiej kołdry i poduszki nic więcej na nim nie było. Po drugiej stronie stała natomiast mała szafa, w której zapewne dziewczyna trzymała ubrania oraz biurko, na którym prócz jednej książki i lampki nic się nie znajdywało. Westchnąłem cicho mając wrażenie, że Wendy wcale nie była taka za jaką ją miałem. Nagle usłyszałem kroki na schodach, więc jak najszybciej schowałem się w kąt pokoju, tak aby światło księżyca na mnie nie padało. Będąc tu pierwszy raz dostrzegłem, że w pokoju nie ma głównego światła, dlatego byłem pewny, że z tej perspektywy nikt mnie nie zobaczy.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz