22

5K 329 62
                                    

Po tych słowach odwróciłem się, by wyjść z tego przeklętego domku. Miałem wrażenie, że i tak za długo byliśmy u Bell. Spojrzałem na Wendy, która od momentu wejścia do pomieszczenia, nie odezwała się nawet jednym słowem. Złapałem ją za rękę, pociągając ją do wyjścia.

Nie miałem zamiaru zostać tu, ani chwilę dłużej, dlatego już po chwili domek zniknął z mojego pola widzenia.

– Co jeszcze zrobiła? – odezwała się, gdy wyszliśmy stamtąd.

– Nie rozumiem – odpowiedziałem wzruszając ramionami.

– Peter. – Szarpnęła za moje ramię, przez co musiałem odwrócić się w jej stronę. – Pytam poważnie. Chcę wiedzieć, kim ona jest, a właściwie kim ona jest dla ciebie.

– A co? Zazdrosna? – Palnąłem największą głupotę, jaką mogłem, a Wendy przewróciła oczami.

– Powiedziałam, że pytam poważnie.

– Ja też.

Po chwili jednak odsunęła się o krok, a na jej twarzy dostrzegłem przerażenie. Szybko odwróciłem się w kierunku, w którym patrzyła, a widząc to co ona wyprostowałem się zasłaniając ją własnym ciałem.

– A więc to jest ten chłopiec, który rządzi tą cudowną wyspą. – Mężczyzna, który stał na czele odbezpieczył broń, co spowodowało u mnie dreszcz. Przed nami stało kilkunastu piratów uzbrojonych, dosłownie po zęby. Trójkę z nich kojarzyłem, ponieważ to właśnie oni mnie zaatakowali. Najwyraźniej byli tak podnieceni, tym iż mnie zranili, że postanowili wrócić po resztę załogi.

Spojrzałem na każdego z nich oceniając jakie mamy szansę. Uśmiechnąłem się unosząc przy tym brew.

– Widzę, że jestem sławny nawet poza obszarem Nibylandii. – Zaśmiałem się. – Jednak ja cię nie kojarzę. Mógłbyś się przedstawić?

– Nie sądziłem, że będziesz taki uprzejmy. – Parsknął. – Sądzę, że nie musisz znać mojego imienia.

– Nalegam! – krzyknąłem, rozkładając ręce. – Nie będę, bowiem wiedział, co powinienem wyryć na twoim nagrobku!

– Myślę, że nie będzie to potrzebne – syknął mierząc do mnie z broni.

– Orli nos? – spytałem ignorując jego słowa. – Krzaczaste brwi? – Skrzywiłem się, a następnie pokręciłem głową. – Zbyt popularne u piratów.

– Myślisz, że jesteś taki niepokonany?

– Ja? – Udałem zdziwionego, a następnie zagwizdałem, by już po chwili usłyszeć za sobą szelest. Uśmiechnąłem się widząc minę pirata, który nieznacznie się odsunął. Felix stanął po mojej prawej stronie mierząc do piratów ze swojego łuku, a Harry stanął po lewej bawiąc się przy tym mieczem. – Ja nie, ale oni już tak.

– Jest was...

– Zająć się nimi – przerwałem mężczyźnie, a już po chwili Zaginieni Chłopcy ruszyli do ataku.

Uśmiechnąłem się słysząc ich wesołe okrzyki bojowe. Jedynym z naszych ogromnych atutów był element zaskoczenia. Nowi wrogowie, nigdy nie spodziewali się, że zaatakuje ich dziecko, a ich kodeks zabraniał krzywdzić nieletnich. Bardzo często, byliśmy również lekceważeni, co było ogromnym błędem zważając na zdolności chłopaków. Dzięki tym dwóm elementom byliśmy wręcz niepokonani, a w naszych szeregach bardzo rzadko zdarzały się straty.

Dostrzegając jak Felix wbija miecz w klatkę piersiową jednego z piratów, uśmiechnąłem się nieznacznie. Upewniając się, że nie żyje podszedł do mnie z dzikim uśmiechem na ustach.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz