50

3K 241 40
                                    

Z początku żadne z nas się nie odzywało. Nastrój mój, jak i Wendy diametralnie się zmienił i teraz każdy był pochłonięty własnymi myślami. Brunetka wyglądała, jakby coś ją trapiło, aczkolwiek wiedziałem, że i tak mi nie powie. Nie powinienem się dziwić, przecież robiłem tak samo. Chowałem własne problemy, myśląc, że rozwiążę je sam. Jednak nie potrafiłem patrzeć na strapioną dziewczynę i pomimo iż wiedziałem, jaka będzie odpowiedź rzekłem:
– Coś cię trapi.

Wendy spojrzała na mnie smutno, a następnie zauważyłem, jak z trudem przełyka ślinę. Czyżby zastanawiałaś się nad powiedzeniem mi prawdy? Nic bardziej mylnego.

– Wydaje ci się – powiedziała, na co wziąłem głębszy oddech.

Nie byłem pewny, dlaczego, ale miałem cichą nadzieję, że jednak powie mi, o co chodzi.

– Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć – spróbowałem jeszcze raz, pomimo że przecież mogłem się jeszcze bardziej rozczarować, iż dziewczyna nie będzie chciała mi powiedzieć, co się dzieje.

– Wiem. – Spojrzała w niebo, gdzie słońce już dawno zaszło, a pojawiły się pierwsze gwiazdy. – Ty również.

Poczułem jej wzrok na sobie, na co ja jak ostatni tchórz szybko odwróciłem wzrok. Wendy cicho westchnęła.

– Nie chcę, abyś uznał mnie za wariatkę – rzekła, a ja spojrzałem na nią zaskoczony.

Przegryzła wargę z widocznego zdenerwowania.

– Wendy, nigdy bym cię za taką nie uznał – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

– Ale to, co powiem, jest dosyć mocno szalone i nie wiem czemu, wydaję mi się, że masz z tym związek. – Uniosłem brew zaskoczony. – Przepraszam, jeśli cię uraziłam, nie miałam zamiaru. Ja po prostu nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Kiedy się pojawiłeś, mój cały świat stanął na głowie, ale... o mój Boże Peter nie wiem jak ci to powiedzieć.

Z przyśpieszonym sercem złapałem ją za dłonie.
– Po prostu mów. Uwierz mi, że to, co powiesz, nie jest wcale tak bardzo szalone.

– Skąd to wiesz? – spytała z lękiem w oczach. Uśmiechnął się do niej ciepło.

– Po prostu to wiem.

Oblizałem wargi. Wendy już bardziej spokojna wzięła głębszy oddech.

Jednak niedane było jej nawet zacząć, ponieważ ogromny ból rozniósł się po moim ciele. Syknąłem, a dziewczyna złapała mnie, widząc, jak prawie upadam.

– Peter! – Z przerażeniem wymalowanym na twarzy, zacisnęła drobną dłoń na moim ramieniu.

Oddychałem z trudem, a serce mocno kuło mnie w piersi. W dodatku czułem, jakbym miał kończyny jak z waty. Przełknąłem ciężko ślinę. Znałem już to uczucie i zupełnie mi się to nie podobało. Tylko jedna osoba potrafiła uczynić mnie tak bardzo bezbronnym.

– Cień – szepnąłem, a Wendy spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Spojrzałem na nią i lekko się od niej odsunąłem. Wiedziałem, że muszę się opanować i odprowadzić bezpiecznie dziewczynę do domu. – Musimy iść. Teraz.

– Peter, co się dzieje? – spytała, a jej głos był przesączony strachem.

Doskonale widziałem, że próbowała go ukryć, jednak tym razem jej się to zdecydowanie nie udało. Moje serce natomiast waliło mocno z przerażenia. Czułem, że on mógł się w każdej chwili tu pojawić i co najgorsze skrzywdzić Wendy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.

– Wendy, proszę, musimy iść – błagalny ton wydobył się z mojego gardła. – Proszę, nie pytaj o nic, tylko chodź.

Dziewczyna, widząc, w jakim jestem stanie, kiwnęła głową i wzięła mnie za rękę. Co chwilę oglądałem się za siebie, czy aby na pewno ten psychol nie jest tuż za nami. Doszliśmy pod dom Wendy w niecałe dziesięć minut. Spojrzałem na nią, przez co nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały.

– Nie wychodź wieczorem z domu – szepnąłem, kładąc dłoń na jej policzku.

Nadal w jej oczach widziałem zdziwienie, jednak wiedziałem, że brunetka mnie posłucha.

– Uważaj na siebie – powiedziała drżącym głosem. – Nie wiem, co się dzieje, ale...

– Dowiesz się w swoim czasie – przerwałem jej. – Obiecuję ci.

Ta kiwnęła tylko głową i weszła do domu, patrząc na mnie ostatni raz. Światła w całym jej domu były zgaszone, dzięki czemu miałem pewność, że nikogo nie ma i nikt nie zrobi jej krzywdy. Przynajmniej na razie. Westchnąłem i odwróciłem się, spoglądając na niebo. Poza kilkoma ciemnymi chmurami nie było na nim nic. Jednakże to męczące i przerażające uczucie nadal mnie dręczyło i czułem, że Cień był bliżej, niż mi się zdawało.

Czyżby Hook zawiódł? Miał do cholery jasnej go pilnować! Miał go zabić!

Zacisnąłem dłonie w pięści, a od razu potem zerwał się silny wiatr. Przynajmniej wiedziałem, dlaczego moje moce wcale nie słabną.

Jestem bliżej, niż myślisz, usłyszałem w głowie jego głos.

Zadrżałem i kolejny raz rozejrzałem się po niebie. Z przerażeniem zauważyłem, jak wielki ciemny Cień oddala się na północ. W tym momencie byłem pewny. Mój największy wróg żyje i wcale nie wygląda na osłabionego.

***

– Wiedziałem, aby nie powierzać mu tego zadania! – wrzasnąłem i walnąłem pięścią w ścianę, aż tynk z niej poleciał. – Spieprzył jak całe swoje pieprzone życie! Pierdolony frajer, jak tylko go znajdę, to odeślę go do najgorszego miejsca w piekle! Przysięgam, że Hades zajmie się nim w odpowiedni sposób!

James jednak jak gdyby nigdy nic usiadł na stole z miską popcornu i spoglądał na mnie z zaciekawieniem.

– Ten nieodpowiedzialny pijak nawet nie zdaje sobie sprawy, co może się teraz stać!

– A jeśli to po prostu była chmura? – burknął, a ja spojrzałem na niego morderczym wzrokiem. Grzmot wstrząsnął budynkami w Londynie, a ulewa wzmocniła się na sile. James, zdając sobie sprawę, że bawiłem się w pogodynkę, uniósł ręce w geście obronnym. – Tylko sugeruję.

– Moja moc jest tak samo potężna, jak wcześniej, nie czuje, jakbym stracił cząstkę siebie. W dodatku usłyszałem głos w myślach. Czy to nie jest wystarczająca liczba dowodów, że on do jasnej cholery żyje?! – kolejny raz krzyknąłem i nie miałem zamiaru się uspokoić.

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że Cień zniszczy mi mój plan. Ba! Już to zrobił! W dodatku poleciał w stronę wyspy. Kto wie, czy najpierw nie będzie chciał się zająć chłopakami. Zamknąłem oczy, aby się uspokoić, jednak to nic nie dało. Nadal czułem płynącą z niesamowitą prędkością moc w moich żyłach.

– Muszę chronić Wendy – wyszeptałem. – Ale jeśli na wyspie coś się dzieje...

– Chłopaki sobie poradzą – przerwał mi. – Nie musisz się o nich martwić.

Złapałem się za włosy i zacząłem chodzić z jednego końca pokoju na drugi.

– W dodatku, jeśli teraz polecisz do Nibylandii to stracisz Wendy na zawsze – mruknął i wziął następną garść popcornu do buzi. – A tego chyba nie chcesz, prawda?

– Nie chcę też, aby ktoś skrzywdził chłopaków i wyspę. Na to wszystko sam zapracowałem, a Cień jestem pewny, że chce mi to odebrać.

James westchnął głośno.
– Peter wiem, że to ciężka decyzja, ale ja ci w niej nie pomogę. Nibylandia to twój dom od kilkuset lat i rozumiem, że nie chcesz go stracić, ale dom nie jest w końcu tam, gdzie nasi bliscy? Po co wracać, gdzieś, gdzie nie ma osób, których kochamy.

Przegryzłem wargę i spojrzałem przez okno prosto tam, gdzie znajduje się Nibylandia.
– Zaginieni chłopcy to też moja rodzina – westchnąłem. – Ale to na Wendy mi najbardziej zależy.

James zszedł ze stołu i podszedł do mnie.
– Jestem pewny, że chłopcy sobie poradzą. Jakby nie patrzeć już od dawna nie są dziećmi.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz