21

4.8K 312 37
                                    

Nie mogąc oderwać wzroku od jego brzucha, wykonałam krok w jego stronę. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, ponieważ cholerna, ogromna rana na brzuchu, rozpraszała mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam zrobić nic sensownego!

– Wendy, wyjdź stąd – odezwał się w końcu, a w jego głosie wyczułam nutkę błagania. W końcu spojrzałam mu w oczy, a widząc w jakim jest stanie, zamrugałam parę razy swoimi.

– Co ci się stało?

– Proszę wyjdź – szepnął, a przez myśl przeszło mi, że Peter Pan jest przerażony.

– Nie ma takie opcji – powiedziałam z trudem przełykając ślinę. – Jesteś ranny.

– Nic nie rozumiesz – odpowiedział zbliżając się do mnie.

– Więc mi do cholery wytłumacz. – Zrobiłam krok w jego stronę.

Widząc jego minę westchnęłam głośno, a następnie skrzyżowałam ramiona na piersi. Miałam wrażenie, że chłopak się waha.

– Peter...

– Oni przeżyli. Myślałem, że udało mi się... – urwał widząc moją minę. Przełknęłam ślinę spodziewając się najgorszego.

– Chciałeś kogoś zabić – spytałam, a raczej stwierdziłam fakt. Peter przegryzł wargę, jakby skupiając się na poprawnym doborze słów.

– Mówiłem ci już, że ten świat różni się od twojego. – Prychnęłam.

– Wiedziałeś przynajmniej kto to? – spytałam, a gdy mi nie odpowiedział, zaśmiałam się. – No właśnie! Nawet nie wiesz, czy chcieli nas skrzywdzić!

– Ale jak widać chcieli! – wrzasnął wskazując na swoją ranę, a następnie skrzywił się lekko. – To są piraci i żaden z nich nigdy nie będzie po naszej stronie – dodał już spokojniej. – Nigdy.

– Usiądź – szepnęłam dochodząc do wniosku, że to nie czas na kłótnie.

– Zagoi się szybciej, niż myślisz. – Wzruszył ramionami, a widząc moje pytające spojrzenie dodał: – Posiadam maść, która sama leczy takiego rodzaju rany.

– Gdzie jest? – spytałam unosząc brew, a chłopak wskazał jedną z szafek. Bez słowa podeszłam do niej i wygrzebałam z niej pudełeczko niewielkich rozmiarów.

– Dam sobie radę – burknął, gdy odkręciłam je z zamiarem rozprowadzenia zielonej mazi po jego brzuchu.

– Masz jeszcze kilka ran na plecach – powiedziałam oschle, a Peter wyczuwając mój nastrój westchnął głośno.

– Mówiłem, że nie zrozumiesz.

– Nie o to chodzi – jęknęłam, a gestem dłoni kazałam mu się odwrócić. Zrobił to, dzięki czemu mogłam posmarować rany zdobiące jego plecy. – W życiu ważna jest rozmowa. Nie powinieneś...

– Doskonale wiem, co powinienem – przerwał mi, a ja przewróciłam oczami. – Posługujemy się tymi sposobami od lat i zawsze działają.

– Więc przyznajesz, że wcale się nie zmieniasz? – spytałam. – Tylko udajesz.

– To nie prawda – prychnął. – Doskonale wiesz, że się zmieniłem.

Przegryzłam wargę schylając głowę, by za wszelką cenę nie spojrzeć mu w oczy.

– Wendy...

– Dlaczego miałabym ci wierzyć? – syknęłam. – Równie dobrze możesz cały czas kłamać.

– Spójrz na mnie – powiedział spokojny głosem dotykając przy tym mojego policzka. Pomimo wściekłości, którą do niego czułam zrobiłam to, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. – Jeszcze nigdy cię nie okłamałem. Jestem o wiele dłużej na tej wyspie i uwierz mi, że wiem kto jest naszym wrogiem. Chcę nas tylko chronić.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz